[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ole. - Jeżeli w grę nie wchodzi życie, to niech ludzie sami zdobywają doświadczenie.
Znów spiął konia i wyjechali na otwartą przestrzeń. Teraz konie mogły iść obok siebie.
Dawno minęło południe i Ole zastanawiał się, czy zdążą do Vavatn przed wieczorem.
- Mama i ja wiemy, co przeżywasz, i nawet jeśli nie zawsze o tym mówimy, rozumiemy, że
czasem jest ci ciężko. Tego dnia, kiedy uświadomiłem sobie, że wizje to coś innego niż sny na
jawie, nikt mi nie wierzył. Moja matka, a twoja babcia, nie chciała pogodzić się z tym, że posiadam
nadprzyrodzone zdolności, i nie słuchała moich rad. Czułem się bezsilny. To bardzo trudne, mogę
cię zapewnić.
- A Flemming?
- Rozumiał mnie i dodawał mi otuchy wzrokiem i poklepywaniem po ramieniu. Czasami też
prosił babcię, żeby mnie posłuchała.
- Ale babcia musiała chyba w końcu uwierzyć?
- Tak. Po jakimś czasie zaczęła słuchać, co mam do powiedzenia. Zdarzało się nawet, że
robiła tak, jak radziłem. - Ole nie wiedział, dlaczego mówi synowi o tym wszystkim, ale sądził, że
może mu w ten sposób wyjaśnić, że i jemu samemu niezwykłe zdolności przysparzały kłopotów.
Pragnął być mu wsparciem i dodać otuchy w trudnym okresie dorastania. Chłopiec, przygotowując
się do roli mężczyzny, jednocześnie musiał poradzić sobie z niezwykłymi silami. To, że przejął
spadek po Psiarzu, również nie ułatwiło mu życia.
- Jeżeli kiedykolwiek będziesz chciał porozmawiać o swoich wizjach, zawsze możesz do
mnie przyjść, pamiętaj o tym. Ale nie będę nalegał, ponieważ sam musisz ocenić, co dasz radę
udzwignąć, a o czym potrzebujesz pogadać. Zgoda?
- Zgoda.
Knut wydawał się zadowolony, kiedy ojciec znów ruszył przodem. Ole także odczuł ulgę i
był teraz w lepszym nastroju. Bał się tej rozmowy. Nie miał pewności, jak Knut się zachowa, i
przygotował się na to, że syn zamknie się w sobie. Chyba przekonał Knuta, że może się zwrócić do
ojca, gdy będzie chciał się zwierzyć, a jednocześnie uświadomił mu, że i on, i matka rozumieją go.
Więcej nie musiał mówić.
Do kamiennej chaty został jeszcze kawał drogi, kiedy póznym popołudniem dotarli do
pierwszego górskiego pastwiska po tej stronie gór. Brzozy były tu niskie i powykręcane, a zagrodę
zewsząd otaczał las. Nawet polana przed domem nie była duża, a przed wiatrem od grani osłaniały
drzewa.
- Dzień dobry - przywitał się Ole i zatrzymał konia. Na północ od chaty między pniami
brzóz dostrzegł pochyloną kobietę. Początkowo zdawało mu się, że kobieta barwi wełnę, ale kiedy
się wyprostowała, zauważył, że trzyma w rękach dużą łopatę.
- Widzę, że ciężko pracujesz.
- O tak, muszę. - Dojarka odsunęła się nieco, żeby Ole i Knut mogli zobaczyć, czym jest
zajęta. - Niedzwiedz zabił dziś rano jedną z krów, a przez kilka dni zostanę tu sama. Krowa nie
może tu leżeć, bo w nocy zjawią się drapieżniki. - Kobieta otarła pot z czoła i poprawiła chustkę na
głowie.
- I zamierzasz zakopać to cielsko. - Dopiero teraz Ole zrozumiał, za jaką się wzięła robotę.
Kopała wielki dół, w który będzie mogła zepchnąć martwe zwierzę.
- Tak, myślałam, że najlepiej będzie ją zasypać ziemią. Dojarka nie jest już młoda, a to
praca nie dla kobiety, stwierdził Ole w duchu. Wystarczy, że najadła się strachu z powodu
niedzwiedzia, nie powinna jeszcze męczyć się z zabitą krową. Zaraz jednak spojrzał na szorstkie,
opalone ręce nieznajomej i zrozumiał, że przywykła do ciężkiej pracy. Potrafiła pewnie sobie radzić
w trudnych sytuacjach, jeśli musiała.
- Na pewno masz rację; zwierzę nie powinno leżeć przed domem jako przynęta. - Ole
rozejrzał się dokoła, nasłuchując dzwonków. - A gdzie jest reszta stada?
- Niedaleko, w lesie. Pilnuję ich cały czas. O tej porze lata chętnie poszłyby wyżej w góry,
szukając grzybów, i nie wróciłyby do domu, gdybym ich nie przyprowadziła. A dziś wieczorem nie
mam ochoty na długą wyprawę.
- Nie będziesz musiała nigdzie chodzić ani też więcej machać łopatą - rzekł stanowczo Ole i
zeskoczył z konia. - Przynieś nam trochę mleka, a my zajmiemy się martwą krową.
- Nie, to zbyt wielka uprzejmość. Pewnie macie do załatwienia w tych stronach inne sprawy,
prawda? - spytała, ale w jej oczach błysnęła nadzieja; była już porządnie zmęczona. Kopała już cały
dzień, a dół nie był jeszcze wystarczająco duży.
- Idz, to praca dla mężczyzn. - Ole wziął łopatę, zostawiając Knutowi spętanie koni.
Krowa była duża i dorodna, jej strata musiała być dla gospodarzy dotkliwa.
Z gniewem pomieszanym z żalem Ole zaczął kopać tam, gdzie skończyła kobieta.
Wykonała już sporą część pracy, ale na pewno nie uporałaby się z tym przed nocą.
- Ten niedzwiedz powinien się zadowolić modrzykiem i bażyną - mruknął, kiedy Knut
wrócił. - Skoro już spróbował świeżego mięsa, dalej będzie atakował bydło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.