[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeden z potężnych mężczyzn sięgnął potężną dłonią i wyciągnął pana Wentwortha zza drzwi
równie łatwo, jak kukłę wypchaną sianem. Panna Cadwallader zrobiła minę, jakby chciała
zaprotestować, ale zrezygnowała. Inkwizytor Littleton skierował czarną skrzynkę na pana
Wentwortha.
Zanim zdążył przekręcić gałkę, czarna skrzynka wyszarpnęła mu się z rąk. Wlokąc za sobą
rozerwany pasek, przefrunęła od inkwizytora do Chrestomanciego.
- Myślę, że to był błąd, Brian - powiedział Chrestomanci. Obaj potężni mężczyzni wyciągnęli
broń. Inkwizytor Littleton cofnął się i pogroził palcem Chrestomanciemu. Twarz miał purpurową,
malowała się na niej dziwaczna mieszanina nienawiści, przerażenia i zadowolenia.
- Patrzcie! - krzyknął. - On ma demona do usług! Och, teraz cię mam!
Chrestomanci wydawał się niemal zirytowany.
- Mój dobry człowieku - powiedział - to doprawdy bardzo ignoranckie założenie. Tylko
podrzędny czarodziej zniża się do wysługiwania demonami.
96
- Nie jestem demonem! - zawołał piskliwy głos Briana. - Jestem Brian Wentworth!
Delia wrzasnęła. Potężny mężczyzna, który nie trzymał pana Wentwortha, wyraznie się
zdenerwował. Wytrzeszczając oczy ze strachu, podniósł broń obiema rękami i wycelował w czarną
skrzynkę.
- Rzuć to! - rozkazał Chrestomanci.
Brian posłuchał. Czarna skrzynka pożeglowała w stronę okna. Potężny mężczyzna, całkiem
ogłupiały, powiódł za nią lufą broni. Wystrzelił. Rozległ się straszliwy huk. Tym razem krzyknęło
kilka osób. Czarna skrzynka eksplodowała fontanną drutów i metalowych płytek, a z okna
wyleciała połowa szyb. Strugi deszczu wpadły do środka.
- Ty durniu! - zawołał inkwizytor Ljttleton. - To był mój najnowszy model wykrywacza
czarownic! - Przeszył wzrokiem Chrestomanciego. - Dobrze. Widziałem już dość tego plugastwa.
Brać go- Potężny mężczyzna włożył broń z powrotem do kabury i pomaszerował w stronę
Chrestomanciego. Nirupam szybko wysunął długie ramię.
- Chwileczkę. Proszę. Myślę, że panna Cadwallader też jest czarownicą.
Wszyscy natychmiast spojrzeli na pannę Cadwallader.
- Jak śmiesz, dzieciaku! - powiedziała, ale była równie blada, jak pan Wentworth.
I w tym miejscu wkraczam ja, pomyślała Nan. Nie miała pewności, w jaki sposób, ale zerwała
się z takim pośpiechem, że o mało nie przewróciła ławki jak wcześniej Estella. Wszyscy
wytrzeszczyli na nią oczy. Nan poczuła się okropnie. Przez długą, długą chwilę stała jak słup, a cała
jej pewność siebie odpłynęła. Ale wiedziała, że nie może po prostu znowu usiąść. Zaczęła mówić.
- Chwileczkę - powiedziała. - Zanim cokolwiek zrobicie, muszę wam powiedzieć o Guyu
Fawkesie. Bo to on sprawił, że wszyscy w tym świecie są czarownicami. Najważniejsze w Guyu
Fawkesie było to, że nigdy niczego nie potrafił zrobić, jak należy. Chciał dobrze, ale nic mu się nie
udawało...
- Niech ta dziewczyna się zamknie! - zażądał inkwizytor Littleton swoim szorstkim, władczym
głosem.
Nan spojrzała na niego nerwowo, a potem zerknęła na dwóch potężnych mężczyzn. %7ładen z
nich się nie poruszył. Co więcej, teraz zauważyła, że wszyscy jakby zamarli dokładnie w tych
pozycjach, które przybrali, kiedy wstała. Spojrzała na Chrestomanciego. Wpatrywał się w
przestrzeń nieobecnym wzrokiem i zdawało się, że również nic nie robił, ale Nan nagle nabrała
pewności, że jakimś sposobem zatrzymał wszystko w miejscu, żeby dać jej czas na wyjaśnienie.
Poczuła się dużo lepiej.
Przez cały czas, kiedy się rozglądała, mówiła dalej, opowiadała o spisku prochowym i jaki błąd
popełnili konspiratorzy, wybierając Guya Fawkesa, żeby wysadził ładunek. Teraz zaczęła
opowiadać o innych światach.
- Było strasznie dużo Guyów Fawkesów w strasznie wielu światach - usłyszała własny głos. - I
w każdym był nieudacznikiem. Niektórzy ludzie już tacy są. Wiecie, istnieją miliony innych
światów. Wielkie różnice powstają przez wielkie wydarzenia historyczne, kiedy bitwa jest albo
wygrana, albo przegrana. Obie rzeczy nie mogą się zdarzyć w jednym świecie, więc oddziela się
nowy świat i odtąd toczy się inaczej. Ale istnieje mnóstwo drobniejszych zdarzeń, które też mogą
się rozegrać na dwa sposoby, chociaż nie tworzą nowego świata. Pewnie każdy z was miał takie
sny, całkiem jak wasze zwykłe życie, tylko że niektóre rzeczy są inne i w tych snach znacie
przyszłość. No więc one się biorą stąd, że te inne światy, gdzie dwie rzeczy się zdarzają, rozchodzą
się od naszego świata jak tęcze i jakby przepływają jeden w drugi...
Nan stwierdziła, że podziwia własny opis. Miała teraz natchnienie. Mogła gadać godzinami.
Ale to było bezcelowe, jeśli nie potrafiła namówić reszty II y, żeby coś zrobili. Wszyscy tylko
gapili się na nią.
- Więc nasz świat powinien być tylko paskiem tęczy w innym właściwym świecie - ciągnęła. -
Ale nie jest. I powiem wam, dlaczego, żebyśmy mogli coś na to poradzić. Mówiłam wam, że Guy
Fawkes był nieudacznikiem. No więc kłopot w tym, że on to wiedział. Dlatego bardzo się
denerwował, bo chociaż raz chciał coś zrobić, jak należy, i wysadzić w powietrze Parlament. Ciągle
wałkował w głowie wszystkie rzeczy, które mogły pójść zle: ktoś może go zdradzić albo proch
97
będzie wilgotny, albo świeca mu zgaśnie, albo lont się nie zapali... przewidział wszystkie
ewentualności, wszystkie rzeczy, które tworzą paski tęczy w nie całkiem innym świecie. I w środku
nocy tak się denerwował, że poszedł i zapalił lont, tylko żeby sprawdzić, czy się zapali. Nie
pamiętał, że ten dzień, piąty listopada, to ostatni dzień Tygodnia Czarów, kiedy wszędzie dookoła
jest tyle magii, że zdarzają się najdziwniejsze rzeczy...
- Niech ktoś uciszy tę dziewczynę! - zażądał inkwizytor Littleton.
Karol aż podskoczył. Przez cały czas siedział i próbował zrozumieć własne uczucia. Znowu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.