[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obserwować?
- Ja? No proszÄ™! Dasz mi pistolet?
- Nie. - Popatrzył na nią wymownie.
- Dobra. - Wzruszyła ramionami. - Ale nie oczekuj,
że w krytycznej sytuacji zdołam cię obronić.
- Moim zdaniem, będę znacznie bezpieczniejszy, jeśli
nie dam ci broni - odparł z naciskiem.
Zbyła pogardliwym milczeniem jego insynuacje.
- Na czym polega obserwowanie podejrzanych?
- Przesiadujemy godzinami w zaparkowanym samo­
chodzie, pijemy kawÄ™ i marudzimy, że lepiej byÅ‚oby obej­
rzeć film w telewizji - odparÅ‚ szczerze. - WyjÄ…tkowo nud­
ne zajęcie, więc przyjemnie mieć towarzystwo. Możemy
się całować. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że śledzimy
przestępców.
- Zgoda. Najbardziej podobaÅ‚ mi siÄ™ ten kawaÅ‚ek o ca­
Å‚owaniu.
Gdy po obiedzie wsiadali do auta, obok nich zaparko-
ROMANS POZA KONTROL 107
wał Kennedy. Przywitał się wylewnie i zaczął rozmowę.
Aleksander był dla niego bardzo miły, ale kłamał jak z nut.
TwierdziÅ‚, że Å›ledztwo utknęło w martwym punkcie. Z po­
nurą miną zapytał Kennedy'ego, czy nie ma przypadkiem
w biurowcu Thorna znajomych, których można by skłonić
do udzielania informacji o firmie i jej pracownikach. Tu­
lÄ…c w objÄ™ciach Jodie, twierdziÅ‚, że znudziÅ‚a mu siÄ™ co­
dzienna harówka, więc teraz stawia na życie prywatne.
Oboje zauważyli, że Kennedy'ego zaniepokoiÅ‚o pyta­
nie o znajomych pracujÄ…cych w Thorn Oil Corporation.
Pożegnał się szybko i odszedł.
- Agałeś jak z nut - dziwiła się Jodie.
- Nie potrafi trzymać języka za zębami.
- Aha. Czy to nie dziwne, że tak często go spotykamy?
Już drugi raz przychodzi na obiad do tej samej restauracji.
Może łazi za nami?
- Albo lubi dobrze zjeść. Nie zaprzątaj sobie lepiej tym
głowy.
Dała za wygraną, ale postanowiła zachować czujność.
Gdy po przerwie obiadowej wysiadła z windy, natknęła
siÄ™ na Brody'ego i CarÄ™. Mieli kwaÅ›ne miny, wiÄ™c poma­
chała im tylko, pospiesznie wsunęła kartę do zegarowego
czytnika, który odnotował powrót do biura, i zniknęła
w swoim kubiku przylegajÄ…cym do korytarza.
- Dlaczego nie chcesz mi pomóc? To drobna przysÅ‚u­
ga. Nic wielkiego - usłyszała głos Cary.
Czego ona znowu chce od tego biedaka? Jodie tknięta
dziwnym przeczuciem nadstawiła uszu.
- Owszem, kochanie, ale wedÅ‚ug mnie możesz zosta­
wić auto gdzie indziej. Są parkingi strzeżone...
108 DIANA PALMER
- Mój samochód sporo kosztował - przerwała, a im
bardziej się złościła, tym wyrazniej pobrzmiewał latynoski
akcent. - Zrozum, wystarczy, że wpuścisz mnie do środka.
Sama znajdÄ™ odpowiednie miejsce.
- Regulamin firmy...
- Daj mi spokój z regulaminem! Niedługo wejdziesz
do ścisłego zarządu, więc sam będziesz ustalać zasady. Nie
ma sensu, żebyś takim drobiazgiem zawracał głowę
zwierzchnikom. Wiem, że potrafisz samodzielnie podej­
mować decyzje - dodała przymilnie.
- No dobrze, ten jeden raz możesz zostawić auto w na­
szym magazynie, ale moim zdaniem wykupienie miejsca
na strzeżonym parkingu to lepsze rozwiązanie.
- Nasi strażnicy są uzbrojeni i bardzo czujni. Niech
moje auto postoi tam kilka dni, a po powrocie z delegacji
poszukam bezpiecznego parkingu.
- No dobrze - mruknÄ…Å‚ Brody. - Rozumiem, że przy­
jedziesz jutro wieczorem. O której?
- Pół do siódmej. Będzie ciemno, więc dasz mi znak
latarką. Błyśnij dwa razy...
GÅ‚osy oddalaÅ‚y siÄ™, jakby tamci dwoje odchodzili. Po­
dejrzana sprawa. Brody miał rację. Po co zostawiać auto
w ogromnym, ciemnym i zaniedbanym magazynie, skoro
jest tyle dobrze oÅ›wietlonych i stosunkowo tanich parkin­
gów? Cara od poczÄ…tku wydaÅ‚a siÄ™ Aleksandrowi podej­
rzana. Podobno wiedziała, że jest zatrudniony w agencji.
Za dużo niewiadomych. Trzeba go zawiadomić o najno­
wszym pomyśle panny Dominguez. Może to głupi kaprys,
a może... coś zostało ukryte w jej kosztownym aucie?
Wczesnym południem Brody zajrzał do kubika Jodie.
ROMANS POZA KONTROL 109
Najpierw długo i nie bez złośliwej satysfakcji plotkował
na temat rzekomych niepowodzeń Cary, która straciła
ostatnio ważnego klienta, odwołała kilka spotkań, a z za-
granicznych podróży wracała bez podpisanych kontra-
któw. Jodie notowała wszystko w pamięci, ale wyglądała
na roztargnionÄ…. W koÅ„cu Brody przestaÅ‚ kluczyć i zapy­
taÅ‚, czy sÅ‚yszaÅ‚a ich rozmowÄ™. ZrobiÅ‚a wielkie oczy i nie­
spodziewanie zaczęła chichotać.
- Przepraszam, ale nie wiem, o czym mówisz, bo je­
stem okropnie podekscytowana. PrzyjechaÅ‚a do mnie ku­
zynka, więc Aleksander i ja nie mamy się gdzie schronić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co siÄ™ robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeÅ›li przyczynia siÄ™ do utrwalenia miÅ‚oÅ›ci.