[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Z takim nastawieniem oŜenek ci nie grozi! - stwierdził Cag.
- Marilee nieźle dzisiaj wygląda - wybełkotał Leo, próbując zmienić temat.
- Według mnie, wygląda raczej tak, jakby było jej niedobrze. - Bracia popatrzyli na
dziewczynę, która najwyraźniej miała ochotę zapaść się pod ziemię. Cag dodał bezlitośnie: -
Dziwię się, Ŝe po tym, co wygadywała o Janie, zdecydowała się przyjść na bal.
- To Janie rozsiewała plotki - upierał się Leo. - Zaczęła rościć sobie do mnie jakieś
absurdalne prawa. A to był tylko niewinny pocałunek.
Cag uniósł brwi.
- Ach tak? Pocałowałeś ją?
- Trudno to nawet nazwać pocałunkiem. Ona jest przecieŜ małolatą - bronił się Leo.
- Przy Harleyu na pewno szybko zdobędzie doświadczenie - zapewnił Cag. - Od czasu
tej akcji przeciw gangowi narkotykowemu chłopak ma powodzenie u kobiet. JuŜ on
wyedukuje Janie. - Cag zachichotał.
Leo prychnął groźnie, jakby miał ochotę rzucić się na brata z pięściami. Musiał coś
zrobić. Ale co? Czuł się tak, jakby jego mózg nagle zamienił się w watę.
- UwaŜaj, nie przewróć wazy z ponczem - oschle ostrzegł go Cag. - No, pora
zatańczyć z Ŝoną. A ty raczej nie próbuj dzisiaj sił na parkiecie. To mogłoby się fatalnie
skończyć. - Mrugnął łobuzersko i odszedł.
Leo, zataczając się lekko, podszedł do podpierającej ścianę Marilee. Dziewczyna
wyglądała tak, jakby potwornie bolał ją ząb.
- Czy ja jestem zadŜumiona? Dlaczego wszyscy mnie omijają? - spytała Ŝałosnym
głosem. - Joe ze sklepu opowiada wszystkim o tym, co wygadywałeś o Janie i twierdzi, Ŝe to
była moja sprawka.
- A była? - spytał Leo, nieco trzeźwiejąc. Marilee odwróciła oczy od jego pytającego
wzroku.
- Szczerze mówiąc, chyba trochę tak - zająknęła się.
- Namówiłam Janie, Ŝeby przestała się stroić, tylko zajęła się pracą na ranczu, jeśli
chce, Ŝebyś się nią zainteresował. Powiedziałam, Ŝe sam mi to mówiłeś.
Leo zamurowało.
- Ty jej to wmówiłaś?
- Aha - wyjąkała Marilee, kuląc się w sobie. Chyba nie czułaby się bardziej
zawstydzona, gdyby stała na środku sali naga. - Jest jeszcze coś - ciągnęła z desperacją,
czując, Ŝe jeśli teraz tego nie zrobi, to nigdy więcej nie zdobędzie się na odwagę, by się
przyznać. - To nieprawda, Ŝe Janie chwaliła się, Ŝe ją zabierasz na bal. - I jakby chcąc ukarać
się jeszcze bardziej, Marilee wpatrzyła się w roześmianą, roztańczoną przyjaciółkę.
- Bój się Boga, Marilee! Dlaczego kłamałaś? - zawołał Leo. Czuł się tak, jakby ktoś
wylał mu na głowę wiadro lodowatej wody.
- Leo, Janie to jeszcze dziecko - broniła się Marilee.
- Nie ma pojęcia o męŜczyznach, o miłości. Jest rozpieszczoną jedynaczką. Zawsze
miała wszystko, czego zapragnęła. Jest bogata, ładna. - Odchrząknęła. - Ja jestem starsza. I...
podobasz mi się. Myślałam, Ŝe jeśli na chwilę odsunę ją z twojego pola widzenia, moŜe
zainteresujesz się mną.
Nagle Leo wszystko zrozumiał. Tess miała rację. Przypomniał sobie wyraz bólu
malujący się na twarzy Janie, kiedy usłyszała jego bezsensowne oskarŜenia. I wszystko to
zawdzięczała swojej najlepszej przyjaciółce. A on nieźle się do tego przyczynił. Zrobiło mu
się niedobrze.
- Nie musisz mi mówić, Ŝe postąpiłam ohydnie - westchnęła Ŝałośnie Marilee, wciąŜ
unikając jego wzroku. - Nie wiem, co sobie wyobraŜałam. Jak mogłam nie przewidzieć, Ŝe
Janie o wszystkim się dowie. Na co liczyłam? - W nagłym przypływie odwagi spojrzała
prosto w rozgniewane oczy Leo. - Ona nigdy nie plotkowała, Leo. Zwierzała się tylko mnie.
Marzyła, Ŝebyś ją zabrał na bal i miała nadzieję, Ŝe jej pomogę cię zdobyć - głos jej się
załamał. - Była moją najlepszą przyjaciółką. Wszystko mi wybaczała, widziała we mnie tylko
dobre strony. Teraz z pewnością nigdy więcej nie odezwie się do mnie. Mam to, na co
zasłuŜyłam. Jeśli ci to choć trochę pomoŜe, naprawdę mi przykro.
Leo
kręcił
z
niedowierzaniem
głową.
Sytuacja
nagle
przybrała
zupełnie
nieoczekiwany obrót. Jemu Janie teŜ nigdy nie wybaczy. JuŜ nigdy nie będzie o nim marzyła.
Sądząc po spojrzeniach, jakie od czasu do czasu mu rzucała, stracił wszystko. Jej sympatię i
szacunek. I nigdy juŜ nie zdoła jej wytłumaczyć, Ŝe zaszła straszna pomyłka, Ŝe został
oszukany tak samo jak ona. To zresztą nie wszystko. Kiedy Fred dowie się, co opowiadał o
jego córce, Leo straci i jego przyjaźń. Będzie w domu Brewsterów tak samo mile widziany
jak plaga szarańczy.
- Mówiłeś, Ŝe Janie cię nie interesuje - Marilee próbowała pocieszać siebie i Leo. - śe
nie Ŝyczysz sobie jej zalotów.
- Teraz mi to juŜ nie grozi, prawda? - uciął z goryczą w głosie Leo. - Jak mogłaś coś
takiego zrobić? - zapytał z nagłą furią.
- Nie wiem. Chyba musiałam mieć jakieś zaćmienie umysłowe - przyznała Marilee, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.