[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Obie z mamą poszły wcześnie spać. Violet śniła o swoim maleństwie i
obudziła się pełna entuzjazmu. Wszystko jedno, jakiej będzie płci.
Najważniejsze, żeby było zdrowe.
Zastanawiała się, jak pogodzi pracę z rodziną i czy Blake chciałby,
żeby pracowała. Lubiła swoją pracę, ale marzyła, by być z dzieckiem
przez cały czas. Chciała mu czytać, bawić się z nim, po prostu być
przy nim. Jej mama po urodzeniu dziecka została w domu i nigdy tego
nie żałowała. Violet była do niej pod tym względem podobna. Gdyby
jej praca miała pomóc w utrzymaniu domu, musiałaby sobie poradzić.
Ale tutaj sytuacja była zupełnie inna i Violet miała ochotę to
wykorzystać.
Kiedy weszła do biura Duke'a Wrighta, zauważyła, że szef ma
niepewną minę. Spojrzał na nią bez uśmiechu.
-
Zrobiłam coś nie tak? - zapytała niespokojnie.
Potrząsnął głową.
- Rebeka tu jedzie.
- Słucham?
- Rebeka. Moja prawie była żona. I nasz syn.
- Och. - Violet odłożyła torebkę. - Co trzeba zrobić?
- Właściwie niewiele jest do zrobienia. - Wsunął dłonie do kieszeni
dżinsów. - Mam nadzieję, że zgodzi się, żeby Trent zamieszkał u
mnie.
-
Mam nadzieję - spróbowała go wesprzeć Violet.
Wzruszył ramionami.
-
Tylko że może zmienić zdanie, kiedy się dowie, że zatrudniłem
Delene w laboratorium.
-
Zna Delene? - dziwiła się Violet.
Duke się skrzywił.
- Spotkały się tylko raz, na zjeździe absolwentów mojej uczelni. Ale
Delene krzywo na nią spojrzała. Rebeka wtedy miała ukończoną tylko
szkołę średnią. Dopiero później poszła na studia. Delene była zawsze
bardzo bystra. Jeżeli Rebeka uzna, że jestem związany z Delene,
wróci do Nowego Jorku z szybkością światła. Co mogę zrobić? Nie
zwolnię przecież mojego najlepszego biologa.
- Mógłby pan wysłać Delene na szkolenie do Kolorado -zasugerowała
Violet.
Duke popatrzył na nią w osłupieniu.
- Kolorado?
- Czy nie tam odbywają się w tym tygodniu warsztaty dla specjalistów
od inseminacji, organizowane przez Narodowe Stowarzyszenie
Hodowców Bydła?
Duke otworzył usta.
-
No tak! Dostaliśmy maila z informacją!
Zerknęła na zegarek.
-
Mógłby ją pan odwieźć na samolot w południe, jeżeli to pilne.
Duke wybuchnął tubalnym śmiechem.
- Violet, jesteś wspaniała! Żeby tylko chciała pojechać...
- Niech ją pan zapyta, byle szybko. Nie ma za dużo czasu.
- Idę. Uch, te listy czekają na odpowiedź, ale nie mam teraz ani
minuty. Zarejestruj tylko dane dotyczące bydła, okay? - Wybiegł,
zanim zdążyła mu odpowiedzieć.
Rozbawiona, usiadła przy komputerze. Zapowiadał się ciekawy dzień.
Dwie godziny później, kiedy Violet pogrążona w arkuszach
kalkulacyjnych rejestrowała dzienne przyrosty wagi bydła, otworzyły
się drzwi i do pokoju wmaszerowała wysoka blondynka z małym
chłopcem.
Na widok Violet przy biurku stanęła jak wryta i zmarszczyła brwi.
- Czy my się znamy? - zapytała z namysłem.
- Pani Wright, prawda? - spytała grzecznie Violet. Przypomniała sobie
jednak, że, być może, jest to już ex-pani Wright i się zarumieniła.
- Jestem Rebeka Wright - odparła kobieta krótko. - Jesteś nowa?
- Tak, proszę pani. Pracuję dla pana Wrighta z przerwami od kilku
tygodni.
- Z przerwami?
- Pan Kemp zwalnia mnie okresowo, ale chyba niedługo do niego
wrócę, bo zaręczyliśmy się niedawno - dodała szybko, w obawie, żeby
kobieta nie wyrobiła sobie mylnego wyobrażenia na temat jej
obecności w biurze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.