[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to na serio, ale odruchowo. I z chwilą kiedy powiedziała idz sobie , a nie niech pan sobie idzie , wszystko się rozstrzygnęło. Było w tym tyle tkliwości, pomyślałem sobie, że wystarczy jej na całe życie, i byłem bliski płaczu. Powiedziała to w taki sposób, że nabrałem przekonania: ona wiedziała, że przyjdę, w każdym razie nie jest tym zupełnie zaskoczona. Nie, nie - powiedziałem - nie pójdę, dokąd miałbym pójść? - Maria potrząsnęła głową. - Czy mam pożyczyć od kogoś dwadzieścia marek, pojechać do Kolonii i dopiero pózniej ożenić się z tobą? - Nie - powiedziała - nie jedz do Kolonii. Patrzyłem na nią i przestałem się bać. Nie byłem już dzieckiem, a ona była kobietą, spojrzałem na miejsce, w którym przytrzymywała poły płaszcza, a potem na stół pod oknem i ucieszyłem się, że nie leżą na nim książki i zeszyty szkolne, tylko przybory do szycia i jakiś patron krawiecki. Zbiegłem na dół do sklepu, zamknąłem drzwi i położyłem klucz tam, gdzie go kładziono od pięćdziesięciu lat: między słój z cukierkami-poduszeczkami i zeszyty w linie. Kiedy wróciłem na górę, Maria siedziała na łóżku i płakała. Usiadłem w drugim końcu łóżka, zapaliłem papierosa, podałem go Marii, a ona zaczęła nieporadnie palić pierwszego papierosa w swoim życiu. Musieliś- my się oboje roześmiać, bo tak zabawnie wydmuchiwała dym przez wyciągnięte w ryjek usta, że wyglądało to niemal kokieteryjnie, a kiedy przypadkiem wypuściła dym nosem, znów się roze- śmiałem, bo wyglądało to niemal wyrafinowanie. W końcu zaczęliśmy rozmawiać i rozmawialiśmy długo. Maria powiedziała, że myśli o kobietach w Kolonii, które to robią za pieniądze i którym się wydaje, że można za to zapłacić, ale za to nie można zapłacić, więc winę ponoszą kobiety, których mężowie tam chodzą, a ona nie chce dzielić z nimi tej winy. Ja także dużo mówiłem i powiedziałem, że wszystko to, co czytałem o tak zwanej miłości cielesnej i o innej miłości, uważam za bzdury i że nie mogę tych spraw traktować odrębnie. Maria spytała mnie, czy uważam, że jest ładna, i czy ją kocham, a ja odparłem, że jest jedyną dziewczyną, z którą pragnę to robić, i że już w internacie zawsze myślałem o niej, myśląc o tej sprawie zawsze myślałem tylko o niej. Wreszcie Maria wstała i poszła do łazienki, a ja dalej siedziałem na jej łóżku, paliłem i myślałem o tych obrzydliwych pigułkach, które wrzuciłem do ścieku ulicznego. Znowu strach mnie ogarnął, poszedłem do łazienki, zastukałem, Maria chwilę zwlekała z powiedzeniem proszę , potem wszedłem i kiedy ją zobaczyłem, strach znowu się ulotnił. Po twarzy Marii spływały łzy, a ona wcierała sobie we włosy wodę toaletową, potem upudrowała się. Spytałem: Co ty robisz? , a ona odpowiedziała: Robię się ładna . Azy żłobiły małe rowki w pudrze, który Maria za grubą warstwą nałożyła sobie na twarz. Spytała: Może byś jednak poszedł? , a ja odpowiedziałem: Nie . Skrapiała się w dalszym ciągu wodą kolońską, a ja siedziałem na brzegu wanny i zastanawiałem się, czy dwie godziny nam wystarczą; przegadaliśmy już dobre pół godziny. W szkole byli specjaliści od zagadnienia, czy trudno jest zrobić z dziewczyny kobietę, i wciąż przychodził mi na myśl Gunther, który musiał wysłać przed sobą Zygfryda, i cały spowodowany tym okropny zamęt w Nibelungach i przypomniało mi się, jak w szkole przy przerabianiu sagi Nibelungów wstałem i oświadczyłem ojcu Wunibaldowi: Właściwie Brunhilda była jednak żoną Zygfryda , a on uśmiechnął się i powiedział: Ale ożeniony był z Krumhildą, chłopcze , a ja wpadłem we wściekłość i z uporem powtarzałem, że taką interpretację uważam za typową dla klechów . Ojciec Wunibald rozgniewał się, zaczął stukać zgiętym palcem w katedrę, powołał się na swój autorytet i wyprosił sobie tego rodzaju obrazliwe sformułowania . Wstałem z wanny i powiedziałem do Marii: Nie płacz! , a ona przestała płakać i zapudrowała ślady łez. Zanim weszliśmy do pokoju, zatrzymaliśmy się przy oknie w sieni i wyglądaliśmy chwilę na ulicę. Był styczeń, ulica była mokra, na asfalt padał żółty blask, w reklamie nad sklepem warzywnym świeciły się zielone litery: Emil Schmitz. Znałem Schmitza, ale nie wiedziałem, że ma na imię Emil, i wydało mi się, że to imię nie pasuje do nazwiska. Przed wejściem do pokoju Marii uchyliłem drzwi i zgasiłem światło. Kiedy ojciec Marii wrócił do domu, nie spaliśmy jeszcze. Dochodziła jedenasta, słyszeliśmy, jak wstąpił do sklepu po papierosy, zanim wszedł na górę. Myśleliśmy oboje, że musi coś zauważyć: stało się przecież coś okropnego. Ale on nic nie zauważył, nasłuchiwał tylko chwilę pod drzwiami, potem poszedł na górę. Słyszeliśmy, jak ściągnął buty, rzucił na podłogę, potem jak kaszlał przez sen. Zastanawiałem się, jak zareaguje, kiedy się dowie. Nie był już katolikiem, dawno wystąpił z Kościoła, zawsze pomstował wobec mnie na zakłamaną seksualną moralność społeczeństwa mieszczańskiego i wściekał się na oszustwa klechów w kwestii małżeństwa . Nie byłem jednak pewny, czy pogodzi się bez awantury z tym, co zrobiłem z Marią. Bardzo go lubiłem i on mnie lubił, walczyłem z pokusą, aby wstać w środku nocy, pójść do jego pokoju i powiedzieć mu o wszystkim, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |