[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrozpaczoną starą panną, której życie pozbawione jest wszelkich emocji i która rzuca się
w wir pracy, by zapomnieć o swoim nieszczęściu.
R
L
T
Nigdy by jej nie przyszło do głowy, że spotka się z taką reakcją z jego strony, że
obejmie ją czule i odwzajemni pocałunek. I to jak! Nie ulegało wątpliwości, że był w tym
mistrzem. Zadrżała.
- Jest ci zimno? - zapytał.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, poprosił Azima, by przykręcił klimatyzację,
a potem zarzucił jej na ramiona swoją marynarkę.
Zimno? Nigdy! Gdyby tylko wiedział, jak ją rozpala! A teraz, gdy tak szczelnie
otaczał ją jego zapach, miała wrażenie, że temperatura podskoczyła o kolejne kilka stop-
ni. Nie chciała zrobić z siebie jeszcze większej ofiary, więc uśmiechnęła się, dziękując za
ten miły gest.
Znowu zaczęła paplać o wszystkim i o niczym, chcąc pokryć zakłopotanie, i nawet
nie zauważyła, że dotarli do Chinatown. Zatrzymali się w jednej z ciasnych krętych uli-
czek niedaleko serca tej dzielnicy. Nie zdołała zatuszować swojego zdziwienia i ponie-
kÄ…d rozczarowania.
- Chińszczyzna? - wyrwało się jej, zanim zdążyła się zastanowić.
- Nie tego się spodziewałaś?
- Nie, dlaczego - próbowała ratować sytuację, przywołując swoje dobre maniery,
ale przepadała za nowymi smakami, za tym dreszczykiem, który towarzyszył rozpozna-
waniu poszczególnych składników i przypraw.
Nie znała wprawdzie kuchni kaszakryjskiej, ale uwielbiała potrawy z tamtego re-
gionu i często je wprowadzała do menu swoich klientów. Gdy jednak stanęła w drzwiach
restauracji Fuwang's, ze zdziwieniem stwierdziła, że przywitał ją nie zapach kminku i
kurkumy, lecz sezamu i imbiru.
- Napotkałem tutaj tylko dwa lokale, które oddają smak kuchni kaszakryjskiej...
- Są tu gdzieś w pobliżu?
- Niedaleko, ale nie ma tam odpowiedniego klimatu.
- Bardziej mi chodzi o kuchnię niż o klimat.
- Więc i w tym względzie raczej byś była zawiedziona. To jedzenie na wynos.
- Ach tak...
R
L
T
- Uznałem też, że nie pochwalisz mojego pomysłu, aby zaprosić cię na kolację do
mnie - powiedział i zatrzymał wzrok na jej ustach, spychając tym samym myśli o jedze-
niu na dalszy plan.
- Właściwie do mnie jest stąd bliżej - odparła bezmyślnie, nie mogąc oderwać
wzroku od jego twarzy. Miał cudowne usta, delikatne, a zarazem takie zdecydowane, po-
dobnie jak uścisk dłoni. - Ale skoro już tu jesteśmy... - próbowała jakoś wybrnąć.
- Lubisz chińską kuchnię? - zapytał.
Roześmiała się z ulgą, że mają już za sobą tę mało komfortową wymianę zdań, i
wyjaśniła:
- Ja w ogóle lubię jeść.
- To świetnie, bo ja mam słabość do smażonego ryżu.
- Z krewetkami czy z kurczakiem?
Madani uśmiechnął się szeroko, ukazując zęby.
- Jedno i drugie.
Wewnątrz było raczej pustawo. Usiedli przy stoliku pod kolorowymi lampionami.
Madani zamówił grzanki z krewetkami i wiele innych potraw, a ona tradycyjną słodko-
kwaśną wieprzowinę z ryżem, która może nie była niskokaloryczna, ale po takim dniu
potrzebowała czegoś na pocieszenie. Drobna kelnerka uginała się pod ciężarem zasta-
wionej tacy. Szczególną uwagę Emily przyciągnął brązowy ryż z królewskimi krewet-
kami.
- Zaczynam się zastanawiać, czy zamówiłam właściwe danie - powiedziała, nie od-
rywajÄ…c oczu od jego potrawy.
- Chcesz spróbować?
- Nie znamy się na tyle dobrze, żebym miała podjadać z twojego talerza.
- To dopiero na drugiej randce? - rzekł z uśmiechem.
Emily jęknęła. A więc traktował tę kolację jak randkę, i to przez nią, bo dała mu do
tego powód. Mogła winić tylko siebie i nic tu nie pomogły żadne wyjaśnienia, bo czyny
mówią często więcej niż słowa. Poprzez nieliczne rozmowy toczące się przy sąsiednich
stolikach przedzierała się cicha, pełna nostalgii muzyka.
- Madani... - zaczęła.
R
L
T
- Wiem, chcesz powiedzieć, że to nie jest randka.
- Przepraszam, jeśli odniosłeś niewłaściwe wrażenie.
- Z powodu tego pocałunku?
Kiwnęła głową, a jej policzki zrobiły się purpurowe niczym smok zdobiący ściany
lokalu.
- Właśnie.
- A czy uznasz, że to niewłaściwe, jeśli powiem, że mi się podobało?
- Ja... ja...
- Teraz, kiedy wyjaśniłaś mi całą sytuację, wszystko jest w porządku, nie musisz
się martwić.
- To dobrze - odetchnęła z ulgą, żałując jednocześnie, że ucięła w ten sposób dalsze
spekulacje. Najchętniej pochyliłaby się do niego przez stolik i pocałowała go jeszcze raz.
- Ja tylko chciałam... - O nie, znowu wpadka, jęknęła. Nie może przecież powiedzieć, że
chciała zacząć wszystko od początku. - Chodzi o to, że jesteś moim klientem i nie chcia-
łabym mieszać pewnych spraw. - Mówiąc to, czuła rozczarowanie, choć nie chciała się
do tego przyznać.
Madani uśmiechnął się ciepło. Miała wrażenie, że jego oczy przez krótką chwilę
stały się maślane, ale równie dobrze mogło jej się tak wydawać. W każdym razie jego
zachowanie pozostało bez zmian.
- Zgadzam się z tobą w zupełności - odparł.
Przez chwilę jedli w milczeniu. Nagle Madani chwycił swoimi pałeczkami jedną z
pokaznych krewetek i położył ją na brzegu jej talerza.
- Czy to coś w rodzaju fajki pokoju? - uśmiechnęła się.
- Dokładnie, ale może, pomijając oczywiście nasz układ biznesowy, możemy także
zostać przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? - Jakoś dziwnie niewiarygodnie zabrzmiało to słowo w jego ustach.
- Tak.
- To mi się nawet podoba. - Bo cóż innego mogłoby wyniknąć z ich znajomości?
R
L
T
Madani ma niebawem powrócić do swojego kraju, a ona zamierzała dążyć do reali-
zacji swoich marzeń. Te plany wymagały od niej całkowitego zaangażowania, dlatego
musiała już na początku stłumić wszelkie wibracje.
Zerknęła na Madaniego i przyłapała go na tym, że się jej przygląda. Odłożyła pa-
łeczki i niemal przestała oddychać, czując na sobie jego przenikliwy wzrok. Czemu tak
patrzysz i co widzisz, chciała zapytać, ale nie starczyło jej odwagi. A gdy się uśmiechnął,
odbierając jej resztki pewności siebie, miała ochotę się rozpłakać.
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Wieczór był naprawdę bardzo przyjemny, wprost idealny na spacer. Powietrze było
czyste i rześkie. Madani uznał, że nie będzie nie na miejscu, gdy po wspólnym posiłku
zaprosi Emily na przechadzkÄ™.
Zerkając ukradkiem na jej zgrabne nogi, zastanawiał się, czy przyjaciele mogą so-
bie na to pozwolić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co siÄ™ robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeÅ›li przyczynia siÄ™ do utrwalenia miÅ‚oÅ›ci.