[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sądowym chcesz zmusić Jenny do wykonania amniopunkcji, mimo że wiesz o zagrożeniu, jakie to badanie z sobą niesie, wychodzi na to, że tak naprawdę myślisz tylko i wyłącznie o sobie, a nie o dziecku. Zaczął zbierać kartki i szykować się do wyjścia. Zostaw mi, proszę, te wszystkie papiery powiedział Matt. Szefie, pomyśl o tym, co powiedziałem. Zawsze słucham twoich rad, nawet wtedy, jeśli się z nimi nie zgadzam. Jeszcze jedno powiedział Greg chodzi o Krystal. Ona już wie... Jasna cholera. Skąd się dowiedziała? Byliście dostatecznie długo razem i zdążyła się zaprzyjaznić z kilkoma osobami w biurze, a ty niestety nie zachowywałeś się zbyt dyskretnie. Masz zamiar coś z tym fantem zrobić? Mam nadzieję, że Krystal zostawi mnie w spokoju i nie będzie jej zależało na tym, by dowiedział się o tym cały świat. Zdajesz sobie sprawę, że to pobożne życzenie. Masz rację. Poczekam na jej pierwszy ruch. Mam zbyt dużo problemów z Jenny, żeby jeszcze martwić się o to, co zamierza zrobić moja eksnarzeczona. Matt spędził resztę popołudnia, zastanawiając się nad wiadomościami, które przekazał mu Greg. Jenny miała irytującą zdolność burzenia jego misternych planów. Przyjaciele Marta uważali, że postradał zmysły, kiedy uległ prośbom Krystal, oddał do banku spermy swoje nasienie, a sam zamierzał poddać się wasektomii. Ten chirurgiczny zabieg, który pozbawiłby go na zawsze możliwości posiadania dzieci, nie przerażał go zbytnio. Gdy był w związku z Krystal, nie używał raczej mózgu, myślała za niego tylko dolna połowa ciała. Na szczęście wkrótce wyszło na jaw, że Krystal nie kocha go i nie zamierza zakładać rodziny. Lecz wkrótce potem otrzymał znak w jego życiu pojawiła się Jenny Ames, kobieta, która nosiła pod sercem jego dziecko. Jenny miała dziś prawdziwego pecha. Na zegarze była już za piętnaście szósta i zaraz miał zjawić się Matt, a jej ciągle zbierało się na wymioty. Dzisiejszy wieczór nie zapowiadał się dobrze. Martwiła się, że Matt nie będzie pasował do reszty gości. Co do jednego miała pewność, że nie zachowa się niegrzecznie czy wręcz arogancko, ale nie bardzo go sobie wyobrażała w roli kogoś, kto wspiera schroniska dla bezdomnych matek lub program poetycki dla emerytów. Był człowiekiem, który z nonszalancją wyjmował książeczkę czekową i wypisywał stosowną sumę. Pewnie uważał akcje dobroczynne za totalne nudziarstwo. Blado coś wyglądasz powiedział Matt, patrząc na Jenny. To tylko wieczorne mdłości. Często je miewasz? zapytał z troską w głosie. Chciała odpowiedzieć tylko wtedy, gdy wiem, że przyjdziesz , ale milczała. Dlaczego właściwie nie wypada mówić prawdy? Znała wielu przystojnych mężczyzn, ale żaden z nich nie emanował taką pewnością siebie. Matt wyglądał naprawdę rewelacyjnie. Miał nienagannie skrojony smoking, fantastyczny krawat, a włosy seksownie potargał mu jesienny wiatr. Nagle poczuła, że świat zaczyna wirować wokół niej i zabrakło jej tchu. Dobrze się czujesz? Wyglądasz tak, jakbyś miała za chwilę zemdleć. Zrobiłaś się blada jak śmierć. Jenny, proszę, połóż się na chwilkę. Chodz, pomogę ci... Nie chciała, by Matt rozglądał się po jej domu. I tak za dużo o niej wiedział, a swój dom traktowała jak swoiste sanktuarium. Już mi lepiej, musimy iść, bo się spóznimy. Do diabła z przyjęciem. Wziął ją pod rękę. Nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie będę miał pewności, że mi po drodze nie zasłabniesz. Kiedy ostatni raz jadłaś? Jenny gwałtownie odepchnęła jego ramię. Miała wrażenie, że dotyk rąk Matta pali jej skórę. Pytasz, jakbyś faktycznie nie wiedział. Przez cały tydzień catering od ciebie karmił każdego, kto przychodził do biura. Dziś również znalazł się tam zestaw dla przyszłych matek. Nie smakowało ci? A jeżeli powiem, że mi nie smakowało, to nie przyślesz go w przyszłym tygodniu? Wtedy spróbujemy czegoś nowego. Będziemy próbować tak długo, aż ci się spodoba. Roześmiała się. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |