[ Pobierz całość w formacie PDF ]
warknÄ…Å‚. Dziewczyna nie miaÅ‚a pojÄ™cia, do czego zmierzaÅ‚. - JesteÅ› w pracy. MiÅ‚ostki zostawiaj w sypialni! OtworzyÅ‚a usta, żeby zaprotestować, ale uznaÅ‚a, że to nie najlepszy pomysÅ‚. - Masz racjÄ™ - przyznaÅ‚a, czym zasÅ‚użyÅ‚a sobie na jeszcze grozniejsze spojrzenie Gabriela. - OdwoÅ‚aj wszystkie spotkania zaplanowane na ten tydzieÅ„. Nie zamierzam spÄ™dzić tam wiÄ™cej niż dwa dni, ale pogoda potrafi robić różne niespodzianki. - To niedorzeczny plan, Gabrielu. - DziÄ™kujÄ™, że podzieliÅ‚aÅ› siÄ™ ze mnÄ… swoim spostrzeżeniem. Na razie, to by byÅ‚o na tyle. - Nie mógÅ‚ pogodzić siÄ™ z myÅ›lÄ…, że jego idealna sekretarka mogÅ‚a spÄ™dzić namiÄ™tnÄ… noc w ramionach jakiegoÅ› mężczyzny. WydawaÅ‚o mu siÄ™ to niestosowne. Nie zaprzeczyÅ‚a - analizowaÅ‚. ZrobiÅ‚aby to, gdyby to nie byÅ‚a prawda. 53 S R - Jak udaÅ‚a ci siÄ™ piÄ…tkowa randka w teatrze? - zapytaÅ‚. - Dobrze siÄ™ bawiÅ‚aÅ›? - Co takiego? - Teatr. PiÄ…tek. WybieraÅ‚aÅ› siÄ™ na NÄ™dzników. - Ach, tak. OczywiÅ›cie. ByÅ‚o cudownie. MiÅ‚o, że pytasz. - Rose uznaÅ‚a, że nieoczekiwana zmiana tematu, miaÅ‚a pewnie pozwolić mu zapomnieć o problemach. W koÅ„cu nigdy tak naprawdÄ™ nie interesowaÅ‚ siÄ™ jej sprawami. - Joe okazaÅ‚ siÄ™ wspaniaÅ‚ym kompanem! - dodaÅ‚a po to, żeby przypomnieć sobie, że istniejÄ… na Å›wiecie normalni, szczerzy, troskliwi mężczyzni, którzy bardziej niż Gabriel zasÅ‚ugiwali na jej uwagÄ™. Co chciaÅ‚a przez to powiedzieć? - zastanawiaÅ‚ siÄ™. - Rozumiem, że w ten sposób chciaÅ‚aÅ› opisać doskonaÅ‚ego dżentelmena? - zapytaÅ‚ Gabriel z szyderczym uÅ›mieszkiem. - Rozumiem, że w Å›wiecie Gabriela Gessiego bycie doskonaÅ‚ym dżentelmenem to rzecz niemożliwa? - obruszyÅ‚a siÄ™ Rose. - Nie musisz siÄ™ zaraz obrażać. Po prostu nie mogÄ™ wyobrazić sobie, że spotykasz siÄ™ z innym mężczyznÄ…. - Rozumiem, ale nie jestem twojÄ… wÅ‚asnoÅ›ciÄ…. I nie życzÄ™ sobie, żebyÅ› mi mówiÅ‚, z kim mam siÄ™ spotykać, a z kim nie. Wypraszam sobie. - Nerwowo wygÅ‚adziÅ‚a spódnicÄ™. - I nie zamierzam już wiÄ™cej rozmawiać z tobÄ… o Joe. - Ty pierwsza o nim wspomniaÅ‚aÅ›. - Gabriel wzruszyÅ‚ ramionami. DoskonaÅ‚y dżentelmen zwykle nie zaciÄ…gaÅ‚ kobiety do łóżka na pierwszej randce. - Na tÄ™ myÅ›l od razu siÄ™ rozchmurzyÅ‚. - Ale musimy omówić ważniejsze rzeczy. Przed wyjaz- dem bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ porozmawiać z chÅ‚opakami z finansów. Najwyrazniej zdążyÅ‚ już zapomnieć o mnie i o mojej randce, bo przecież najważniejsze sÄ… sprawy firmy - pomyÅ›laÅ‚a. Jakie to dla niego typowe! Wywraca mi Å›wiat do góry nogami, po czym gdzieÅ› znika, niczym siÄ™ nie przejmujÄ…c. 54 S R - Co zrobisz, jeÅ›li w wyspÄ™ naprawdÄ™ uderzy huragan? - zapytaÅ‚a, wstajÄ…c z krzesÅ‚a. - Możesz sobie żartować o biwakowaniu na plaży, ale nie bÄ™dzie ci do Å›miechu, kiedy staniesz w obliczu zagrożenia. - PoczuÅ‚a ukÅ‚ucie w klatce piersiowej. - Ludzie ginÄ… w podobnych sytuacjach. - KtoÅ› musi tam pojechać - odparÅ‚ Gabriel poważnie. - Byle brygadzista sobie nie poradzi. - To zupeÅ‚nie w twoim stylu! - wybuchnęła Rose. - Wydaje ci siÄ™, że wszystko możesz zaÅ‚atwić! %7Å‚e jesteÅ› niezwyciężony! A to nieprawda! - Azy cisnęły siÄ™ jej do oczu. - Nieprzyznawanie siÄ™ do sÅ‚aboÅ›ci nie jest oznakÄ… siÅ‚y! - Martwisz siÄ™ o mnie? - OczywiÅ›cie, że siÄ™ o ciebie martwiÄ™! - Na wszelki wypadek dodaÅ‚a: - Każdy na moim miejscu by siÄ™ martwiÅ‚. - Niepotrzebnie - powiedziaÅ‚ Å‚agodnie. - Budynek wprawdzie nie jest ukoÅ„czony, ale jedno skrzydÅ‚o już stoi. BÄ™dÄ™ miaÅ‚ nad gÅ‚owÄ… dach, którego nie ruszy żaden huragan. Ewentualnie zerwie elektryczność. Nic mi nie bÄ™dzie. - UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. - BÄ™dÄ™ miaÅ‚ szansÄ™ obcować z naturÄ…. - Rose spojrzaÅ‚a na jego przystojnÄ… twarz i westchnęła. W innym życiu pewnie byÅ‚by kierowcÄ… FormuÅ‚y Jeden i czerpaÅ‚ przyjemność ze Å›cigania siÄ™ ze Å›mierciÄ… - przeszÅ‚o jej przez myÅ›l. - JeÅ›li naprawdÄ™ tak bardzo siÄ™ martwisz, możesz polecieć ze mnÄ… - zamruczaÅ‚. 55 S R ROZDZIAA SZÓSTY Im wiÄ™cej Gabriel o tym myÅ›laÅ‚, tym bardziej podobaÅ‚ mu siÄ™ pomysÅ‚ zabrania Rose na wyspÄ™. - BÄ™dziemy mogli zmierzyć siÄ™ z problemami, które nawarstwiaÅ‚y siÄ™ miesiÄ…cami - podkreÅ›liÅ‚. - A z twojÄ… pomocÄ… bÄ™dÄ™ mógÅ‚ pracować dwa razy szybciej. Rose spojrzaÅ‚a na niego, jakby postradaÅ‚ rozum. - Zamierzasz pracować, jak bÄ™dzie huragan? - Nie wiadomo, czy dotrze na wyspÄ™. - Rose chciaÅ‚a zaprotestować, ale ubiegÅ‚ jÄ…, dodajÄ…c: - OczywiÅ›cie zdajÄ™ sobie sprawÄ™, że, majÄ…c w perspektywie naukÄ™ i karierÄ™, możesz traktować pracÄ™ poza krajem ulgowo. - Dobrze wiesz, że zawsze wywiÄ…zujÄ™ siÄ™ ze swoich obowiÄ…zków! - Poza godzinami, które ci nie odpowiadajÄ…. Rose spiorunowaÅ‚a go wzrokiem i odwróciÅ‚a siÄ™ na piÄ™cie. - ZarezerwujÄ™ dla ciebie bilet. - Najlepiej od razu dwa. Dziewczyna zatrzymaÅ‚a siÄ™ przy drzwiach i spojrzaÅ‚a na niego, choć przyszÅ‚o jej to z trudem. - Obawiam siÄ™, że nie dam rady, Gabrielu. - Chyba nie chodzi o tego mężczyznÄ™? - OczywiÅ›cie, że nie! - Tak naprawdÄ™ nie mogÅ‚a wymyÅ›lić żadnej wiarygodnej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |