[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzwi starej, masywnej szafy, która mogła w sobie kryć marzenia lub koszmary. 29 * * * Piotr popędził korytarzem spodziewając się najgorszego. Wziął ze sobą w po- dróż na wszelki wypadek swój przenośny telefon, bo przecież angielskim po pro- stu nie można dowierzać. Po drodze minął Wendy, która zakręciła się w koło jak dziewczynka rzucając mu: Podoba ci się moja suknia, Piotrusiu? Piotr zdawkowo kiwnął głową i przeszedł koło niej nie zwalniając kroku. Wpadł do pokoju gościnnego, gdzie umieszczeni zostali razem z Moirą, i chwycił telefon leżący na łóżku. Tak? Brad? Co to znaczy, raport Sierra Club? Myślałem, że to już załatwio- ne? Co? Sowa błękitna? cały poczerwieniał. Jeśli to gatunek zagrożony, to widać należało mu się to! W pokoju zjawili się Maggie i Jack. Przeszli obok ojca i zniknęli za łóżkiem. Po chwili wyjrzała stamtąd Maggie krzycząc ze śmiechem: Tato, ratuj mnie, ratuj! Zza łóżka dobiegały potworne ryki Jacka. Piotr nie zwracał na nich uwagi, zatykając sobie ucho palcem. Od początku świata ewolucja miała swoje ofiary! warknął. Czy ktoś żałuje dinozaurów? Ja! krzyknął Jack i zaryczał groznie. Piotr zakręcił się w koło. Do diabła, Jack, bądz dorosły! Odejdz, Maggie! Moiro! wrócił do roz- mowy. Ma trzydzieści centymetrów i potrzebuje obszaru lęgowego o promieniu stu kilometrów? Dlaczego po prostu ktoś od razu nie strzeli mi w głowę? Maggie obiegła dookoła łóżko, wrzeszcząc w zachwycie i zaczęła się wspinać na plecy ojca. Za nią pędził Jack rycząc i machając rękami. Zamknijcie się wszyscy! huknął Piotr, strząsając ich z siebie. Po- wiedziałem, zamknijcie się wszyscy choć na tę jedną przeklętą chwilę! Moiro, na miły Bóg, zabierz ich stąd. To najważniejszy telefon w moim życiu! Moira w końcu pojawiła się, wzięła łagodnie, ale stanowczo dzieci za ręce, przywołała Nanę i wyprowadziła wszystkich na korytarz. Stała tam Babcia Wendy rozkładając ręce, żeby objąć dzieci, a jej jasne oczy wpatrywały się w Piotra. A wiecie, że kiedy wasz ojciec był mały, stawaliśmy często przy oknie i zdmuchiwaliśmy gwiazdy. Akurat prychnął Jack. Kiedy Moira weszła znów do pokoju, Piotr już skończył rozmawiać i siedział na łóżku z nieszczęśliwą miną. Wpatrywał się tępo w niewidoczny punkt. Wszystko się wali przebiegł dłońmi po swojej brązowej czuprynie. Nie powinienem był w ogóle wyjeżdżać. 30 Moira stała nie mówiąc ani słowa. Po chwili spojrzał na nią i napotkał jej wzrok, w którym widać było złość i głęboki zawód. Moira ledwie powstrzymy- wała się od płaczu. Patrzyli na siebie w milczeniu. Nagle Piotr wstał, ruszył w jej stronę, ale rozmyślił się i zatrzymał. Wykonał rękami kilka próżnych gestów, sta- rając się coś powiedzieć, ale nie zdołał. Potrząsnął głową. Moira. . . przepraszam, ja po prostu, ja po prostu nie. . . nie udało mu się znalezć wyjaśnienia. Nie umiem pozbierać myśli, nie wiem dlaczego. Głos Moiry był cichy i miękki, ale w jej oczach niespodziewanie pojawiła się stanowczość. Nie byłeś tu od dziesięciu lat, chociaż Babcia zaprasza cię od roku. To znaczy, ile złamanych obietnic. . . przerwała, starając się zachować spokój. Obiecałeś dzieciom, że poświęcisz im tutaj czas, a ty nawet nie spojrzałeś na nie ani razu, poza strofowaniem i pokrzykiwaniem. . . Telefon leżący na łóżku zadzwonił ostro, przenikliwie. Piotr zawahał się, ale sięgnął po niego. Daj mi to rozkazała jego żona. Piotr wpatrywał się w nią. Daj spokój, Moiro, nie. Daj mi telefon. Proszę cię, Moiro. . . Moira wyciągnęła rękę i chwyciła telefon. Podeszła do otwartego okna i wy- rzuciła go. Piotr obserwował ją w głuchym milczeniu. Moira odwróciła się do niego. Przykro mi, że nie wyszło ci z tą sprawą. I tak od początku ci się to nie podobało wymamrotał Piotr. Moira skinęła głową odgarniając do tyłu swoje ciemne włosy. Nie podobało mi się, ale współczuję ci, Piotrze. Twoje dzieci kochają cię, chcą się z tobą bawić. Czy myślisz, że długo tak będzie? Przez całe życie? Za trzy lata Jack nie będzie nawet chciał, żebyś wchodził do jego pokoju. To jest tych parę wyjątkowych lat, kiedy nasze dzieci chcą mieć nas przy sobie. Pózniej to ty będziesz zabiegał choćby o odrobinę uwagi z ich strony. Posłuchaj mnie. Ja jestem z nimi w domu, ja je obserwuję, ja się z nimi bawię. Wiem, co tracisz, ale nie potrafię ci tego opisać; musisz sam usiąść na podłodze i pobawić się z nimi, żeby zrozumieć. Czy ty wiesz, ile razy pytają: Gdzie jest tato, kiedy tato przyjdzie do [ Pobierz całość w formacie PDF ] |