[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przychodziły im do głowy. Nie tracili czasu, a wodne łóżko troskliwie przyjęło ich spragnione rozkoszy ciała. Emily od razu zrozumiała, dlaczego Slab spędził na Słodkiej Shandzie" najlepsze chwile swego życia. Kochali się raz, a potem jeszcze raz, nie dbając o to, że wciąż dryfują po wodach zatoki. Prawdę mówiąc, zupełnie o tym zapomnieli. Dopiero wówczas, - 124 - S R kiedy zmęczeni legli obok siebie i popatrzyli na sufit, przyszło im do głowy, że jest on jednocześnie pokładem. - Kocham cię, Tyler. Czy ty też mnie kochasz? - Tak, ciebie też - padła odpowiedz. Myślała, że da mu za to po głowie. Gdzieś na dole powinny się znajdować jej drewniaki. Były chyba odpowiednie do tego celu. - Nie wygłupiaj się! Tyler podniósł się na łokciu i spojrzał na jej zagniewaną twarz. W jego oczach było tyle uczucia, że nie mogła już wątpić w to, że i on ją kocha. Pochylił się i delikatnie dotknął wargami jej ust, a następnie przesunął je w dół ku jej brodzie i szyi. Sutki Emily natychmiast stały się twarde. - Jasne, że cię kocham, chociaż doprawdy nie wiem, co z tego wyniknie - rzekł z zatroskaną miną. - Jak to co? Pobierzemy się! - oznajmiła. Na jego czole pojawiło się parę zmarszczek. - Nie mogę ci zapewnić życia na odpowiednim poziomie - zafrasował się. - Nie przejmuj się. Wiem, co powinniśmy zrobić. Emily miała już cały plan w głowie. Tyler jako nawrócony przestępca mógł jej bardzo pomóc w karierze prawniczej. Zwłaszcza że miała zamiar definitywnie porzucić nudne prawo podatkowe i na dobre zająć się karnym. Przecież już kilkanaście minut temu zgłosiło się do niej dwóch klientów, którym, niestety, musiała odmówić. Otwarcie własnej kancelarii było jedynie kwestią czasu. Spojrzała na Tylera z uśmiechem. - Przede wszystkim zajmę się jednak twoimi problemami - powiedziała. - Wiem, że miałeś kłopoty z prawem, ale spróbujemy dojść z tym jakoś do ładu. Tyler pokręcił głową. - Niestety, Emily, nie mogę przyjąć twojej pomocy - rzekł stanowczo. Aż otworzyła usta ze zdziwienia. - Dlaczego?! - 125 - S R - Bo nie jest mi potrzebna - odparł zdecydowanie. Emily pokręciła głową. Czyżby był zbyt dumny, żeby przyjąć pomoc? A może nie pozwalał mu na to bandycki kodeks honorowy? Słyszała kiedyś o oskarżonym, który zażądał zmiany adwokata, kiedy okazało się, że to kobieta. - Lepiej się dobrze zastanów - rzuciła. - Już się zastanowiłem. - Spojrzał na nią z powagą. - Jak sądzisz, w czym mogłem pomagać Slabowi? Albo Jozette? Wzruszyła nagimi ramionami. - No cóż, jako były kryminalista... - Nigdy nie byłem kryminalistą - przerwał jej. - Nie?! - Emily nie potrafiła ukryć rozczarowania. - Wobec tego, kim jesteś? - Prawnikiem - padła odpowiedz. Emily mrugnęła do niego porozumiewawczo. Potraktowała to jak dobry żart. - To świetnie się składa. Będziemy pracować razem, jak powiedział pewien kat do skazańca... - Ja nie żartuję, Emily. Naprawdę jestem prawnikiem. Może nie najlepszym i nie najbardziej znanym, a moi klienci nie mają forsy, żeby mi zapłacić, ale... do niedawna prowadziłem własną jednoosobową kancelarię. A teraz chyba będę się musiał gdzieś zatrudnić. Emily powoli zaczynała wszystko rozumieć. Jeszcze chwila, a straszliwa prawda dotarła do niej w całej pełni. Zerwała się na równe nogi i chwyciła leżącą na podłodze bluzkę. Próbowała zasłonić nią nagie ciało, ale przyodziewek był zbyt skąpy i zawsze to lub owo spod niego wyglądało. - To niemożliwe - powiedziała, unosząc dumnie głowę. - To całkowicie wykluczone. Mężczyzna, którego kocham, nie może być prawnikiem. - 126 - S R ROZDZIAA DZIESITY - Już dawno chciałem ci o tym powiedzieć, ale najpierw uważałem, że to nie twoja sprawa, a potem myślałem, że jesteś z komisji etyki albo dyscyplinarnej - tłumaczył jej Tyler. Jednak Emily nie miała ochoty słuchać tych wyjaśnień. Cały świat nagle zwalił jej się na głowę. Wszystkie plany legły w gruzach. Przecież nie może wyjść za mąż za prawnika, gdyż wtedy zanudzi się na śmierć. Tak właśnie postanowiła po ostatnim spotkaniu z Kipem Enfieldem! - Mogłeś nam zaoszczędzić fatygi - stwierdziła, wciągając majtki. - Nienawidzę prawników! Nigdy bym się do ciebie nie zbliżyła, gdybym wiedziała, że jesteś kauzyperdą, jak moi bracia i ojciec. - I ty - przypomniał jej. - I ja - potwierdziła, rozglądając się za spódniczką. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |