[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tragedii filmowanych osób. A to, według Krzysztofa, było okrutne i obrzydliwe. Wolny czas, którego miał raczej niewiele, wolał spędzać inaczej: czytając dobrą książkę, jeżdżąc na rowerze, grając w tenisa, grillując czy po prostu siedząc z Elką lub przyjaciółmi w ulubionym pubie. Nie lubił tych trupich statystyk w telewizorze i uczucia dziwnej satysfakcji, że on ma lepiej& Rozmyślania przerwało mu skrzypnięcie drzwi do gabinetu. Pan doktor powiedział, żeby pan wchodził. Starszy człowiek pozostawił uchylone drzwi. Dziękuję. Pasłęcki wszedł do środka. Za niewielkim biurkiem ze sklejki siedział wysoki mężczyzna, niewiele starszy od Krzysztofa. Miał ostre rysy twarzy, początki łysiny, a na nosie prostokątne okulary w brązowej oprawie. Spod białego, wykrochmalonego fartucha wystawał kołnierzyk błękitnej koszuli w drobną kratkę. Na widok Pasłęckiego podniósł się i wyciągnął rękę. Jak się masz, Krzysiu powiedział ciepłym barytonem, ściskając dłoń przyjaciela. Co cię do mnie sprowadza? Czyżby problemy z układem pokarmowym? Nie. Dlaczego? zapytał Krzysztof, sadowiąc się na czarnym plastikowym krześle. Tak chcę się upewnić. Doktor niedbale machnął ręką. Dzisiaj na sześciu pacjentów czterech miało wirusa Rotha. Wyjątkowo paskudnego w tym roku dodał znużony. A co to takiego? Pasłęcki zerknął podejrzliwie. Mam nadzieję, że przez uścisk dłoni& Nie, nie, spokojnie przerwał mu Dereszyński. Po każdym badaniu myję ręce w specjalnym środku dezynfekcyjnym. Poza tym równie dobrze mogłeś złapać to świństwo w drodze do przychodni albo w kwiaciarni. Przekonamy się za kilka dni. A jakie są objawy? Krzysztof wolał wiedzieć, czego się spodziewać. Różne. Doktor pokręcił głową. Zazwyczaj najpierw pojawiają się bóle brzucha, lekka temperatura, osłabienie, a potem wymioty lub biegunka. A czasami jedno i drugie naraz. Zazwyczaj cholera puszcza po dwóch dobach, ale człowiek jest tak wypruty, że przez kilka dni ledwie ma siłę, żeby dopełznąć do toalety. Dzięki za pocieszenie odparł kwaśno Pasłęcki. No dobra. Lekarz klasnął w dłonie. %7łe nie przychodzisz z rothem, już wiem& Tak. Mam raczej sprawę nieco, hm, odmienną. Mężczyzna nie bardzo wiedział, od czego zacząć. Tylko się nie śmiej. Jeżeli nie będziesz się starał wmówić mi, że wczoraj nad Kazimierzem widziałeś UFO, to wszystko zniosę zażartował Jakub. Nie wierzę w UFO. Wierzyć można, ale nie ma co wciskać ludziom kitu, że statek kosmiczny latał sobie akurat nad małym polskim miasteczkiem. Bądzmy realistami& Przychodzę do ciebie, bo mam kłopoty ze snem wyrzucił z siebie Krzysztof jednym tchem. Widząc, że Dereszyński wcale się nie śmieje, nabrał odwagi. Jakiś czas temu przyśnił mi się koszmar, który powraca co kilka nocy. Zawsze jest w nim oprawca bez twarzy, a gdzieś z oddali dobiega płacz i błaganie o pomoc. I zawsze obrywam od tego gościa. Ku zaskoczeniu Krzysztofa Jakub wcale się nie zdziwił. Może Elka miała rację? Może rzeczywiście całkiem sporo ludzi boryka się z podobnym problemem? Lunatykujesz? zapytał Dereszyński, wpisując coś do karty. Na razie nie. Lekarz wyciągnął z szuflady elektroniczny ciśnieniomierz i zapiął go na lewym ramieniu pacjenta. Rano bolą cię zęby? Krzysztof spojrzał zdziwiony. Nie. Mam zdrowe zęby. Zmarszczył brwi. A co ma jedno do drugiego? Czasami ludzie zgrzytają zębami przez sen. Jakub spojrzał na Pasłęckiego. Cierpiący na tę przypadłość potrafią we śnie zetrzeć sobie szkliwo. A to bolesne jak diabli. Kołnierz ciśnieniomierza zaczął napełniać się powietrzem, ściskając ramię Krzysztofa tak mocno, że ten poczuł mrowienie w palcach. Po chwili aparat pisnął kilka razy. Ciśnienie masz w porządku mruknął Dereszyński. Czy sny mają podtekst seksualny? Człowieku! Krzysztof nie wytrzymał. Gdyby miały podtekst seksualny, to nie przychodziłbym do ciebie. Przyjaciel uśmiechnął się szeroko, opadając plecami na oparcie krzesła. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |