[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wybadania Szweda. Zaledwie zamknęły się drzwi za rzekomym mieszkańcem państwa niebieskiego, podniósł się Nick Carter i w jednej chwili znalazł się obok skurczonej postaci Brynsa. Oczy jego były na wpół otwarte, szklane. Detektyw nagłym tknięty podejrzeniem, pochylił się do piersi śpiącego na pozór człowieka, nadsłuchując, czy serce jego jeszcze bije. Lecz nie uczuł ani jednego uderzenia, nie uczuł oddechu. Szwed już nie żył. Szybko uniósł detektyw obie ręce zmarłego w górę. Na prawej jego ręce znajdowało się świeże małe draśnięcie wyglądające zupełnie tak samo, jak owa mała ranka na ręku zmarłego Syjamczyka. Co się stało? szepnął Patsy. Detektyw w odpowiedzi przeciągnął sobie palcem po gardle i uniósł równocześnie obie ręce, co w tajemniczej ich mowie oznaczało morderstwo. Potem sięgnął detektyw do bocznej kieszeni surduta zmarłego, do której tenże włożył był zawiniętą w czerwoną chustkę hebanową rękę. Kieszeń była próżna, znikło z niej małe zawiniątko. Kto je porwał? Nick Carter zamyślił się głęboko. Potem atoli wyjął rewolwer i skrył się za ciałem Szweda, ponieważ usłyszał kroki wracającego Chińczyka. Ten zaś, wchodząc z powrotem, nie zauważył, że drugi gość znikł z otomany i przystąpił do Patsy ego, podając mu świeżo napełnioną fajkę. Ręce do góry! Gdy się Chińczyk odwrócił, z przerażeniem spostrzegł lufę rewolweru, zwróconą ku swej skroni. Co to ma znaczyć?... Czego pan chce ode mnie? bełkotał poganin , zapominając w przestrachu o chińskiej wymowie. Czyń, co mówię! odrzekł zimno detektyw. Prawą rękę w górę! Chińczyk posłuchał; szeroki rękaw jego jedwabnego kaftana opadł, a przy tym obnażona jego ręka ukazała niezliczoną ilość drobniuteńkich blizn; jasne dowody wstrzykiwań morfiny; a i druga ręka również nimi była pokryta. Co się stało z zawiniątkiem, które ten oto człowiek miał przy sobie w kieszeni, Hip Lung? badał detektyw, wskazując na Szweda. Nie wiem nic o tym! wyjąkał rzekomy syn niebieskiego państwa. Nie? A jednak ja wiem, że ty wiesz coś o tym. Potrzebuję tego zawiniątka. Czego pan potrzebuje? Potrzebuję hebanowej ręki. Zwaliował pan, ja nic nie wiem o lęka hebanowa. Mam dwie zdlowe lęce, jak i pan! %7ładnych wybiegów, Hip Lung! rzekł detektyw energicznym głosem. Gdy ten Szwed uległ działaniu opium, wyście przeszukali wtedy jego kieszenie, szukając hebanowej ręki! Zawiniątko było w czerwonej chustce. W tej chwili oddać mi rękę, bo nie mam czasu do stracenia! Samo się przez się rozumie, że detektyw dawno już wiedział o tym, iż odgrywającym rolę Chińczyka nie był kto inny, tylko adwokat Philip. Nie chcąc jednak sprawy jeszcze bardziej zagmatwywać, niż to było konieczne, nie zdradził się wobec niego z tym, że wie o jego najświeższej zbrodni, o zamordowaniu Szweda. Chińczyk zaś, pasując się z sobą przez krótką chwilę, wyciągnął wreszcie spod jedwabnego kaftana czerwone zawiniątko. A więc jest jednak! zauważył detektyw.. Czy pan zwykł zawsze okradać swoich gości pogrążonych w odurzeniu opiumowym? Twarz Philipa skrzywiła się do uśmiechu, lecz nie dał odpowiedzi na postawione mu pytanie. Czy widzisz ten kąt? ciągnął dalej detektyw. Nie jestem ślepy! odparł Chińczyk. Tak mi się też wydaje! Idz zatem do kąta i stań twarzą do ściany! Biada, jeżeli się ważysz poruszyć przez następne pięć minut! Przebrany usłuchał pokornie. Strzeż tego człowieka zwrócił się detektyw do swego towarzysza, czyniąc mu odpowiednie znaki. Idz za nim, gdy tę jaskinię opuści, to jest bowiem ów Philip, o którym rozmawiali ci dwaj mężczyzni w gospodzie. Patsy skinął tylko na znak zrozumienia, a detektyw wziął lampę w ręce, aby sobie poświecić przez korytarz do wyjścia frontowego. Tam postawił lampę na stołku, otworzył drzwi, wbiegł na schody, stanął na chwilę na pustej ulicy, aby się potem oddalić szybkimi krokami. Nick Carter i adwokat Jakiś pan przyszedł i chce się z panem widzieć. I znowu był to Billy, ów młody sekretarz adwokata, który mu oznajmiał tę wizytę. Dobrze Billy, kto jest tym gościem? Nie powiedział mi swego nazwiska, jest to ten sam mężczyzna, który już wczoraj tu był. Ten reporter? Tak, podobny do niego; nie dowierzam mu jakoś! Czoło adwokata pokryło się zmarszczkami. Powiedz mu, żem wyszedł. Niestety powiedziałem mu już, że jest pan w domu. Więc powiedz mu, że nie chcę go przyjąć. Ba, niech się już sekretarz pański tym nie trudzi odezwał się w tej chwili spokojny głos sławnego detektywa. Szedł on bowiem tuż za pisarzem, i niezwłocznie po nim ukazał się w kancelarii adwokata. Nie chcę z panem mówić! krzyknął Philip z wielkim oburzeniem. Niech się pan wynosi! [ Pobierz całość w formacie PDF ] |