[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sypialni i zauważyła stojącego w oknie mężczyznę. Jego twarz ukryta była w
cieniu. Gdy odwrócił się, światło księżyca oświetliło jego oblicze. Był to Josh
Kern. Laura zadrżała.
Wpatrywał się w nią z rozbawieniem. Nie była w stanie się poruszyć. Nie
mogła oderwać od niego oczu. Nagle poczuła, jak zaczynają ją piec wargi.
Gwałtownie uniosła dłoń i dotknęła swych rozpalonych ust. Czuła się tak, jak
gdyby ją pocałował. W tej samej chwili Josh Kern roześmiał się.
Laura obudziła się, a jego śmiech wciąż jeszcze dzwięczał jej w uszach.
Trzęsącą dłonią wymacała w ciemności przełącznik lampki nocnej i zapaliła
światło. Usiadła, wciąż jeszcze drżąc. Nie mogła pojąć, dlaczego śnił jej się
właśnie on.
Postanowiła wstać i zrobić sobie gorące kakao.
Mijając lustro zobaczyła w nim swe odbicie; rozpalone policzki i
gorączkowe spojrzenie. Prędko odwróciła wzrok i pobiegła do kuchni.
Musiała być przepracowana. Nie było innego wytłumaczenia. Przecież to
bzdura marzyć o kimś, kogo się nie lubi!
Gdy następnego dnia pojechała do dworku, zastała tam już Alfa Hudsona,
który przechadzał się po ogrodzie. Nie był jednak sam. Towarzyszył mu Josh
Kern ubrany w nowiuteńkie dżinsy i białą koszulkę polo. Na jego widok serce
Laury gwałtownie podskoczyło, a puls uległ przyspieszeniu.
- 57 -
S
R
- Dzień dobry, panno Grainger - powitał ją wesoło Hudson, gdy do nich
dołączyła. - Mamy szczęście z pogodą; nie ma wiatru i nie pada. Chcąc
zaoszczędzić czasu, pani i sobie, skorzystałem z obecności Josha, który
przytrzymał drabinę, i wszedłem na dach. Mam dobre wieści: nic poważnego się
tam nie dzieje. Wystarczy kilka dni roboty.
- To wspaniale, panie Hudson - powiedziała Laura ignorując Josha Kerna,
który bacznie jej się przyglądał. Sądząc po jego ubraniu, nie pracował dziś w
polu, czego więc tu szukał?
Twarz Hudsona rozjaśnił promienny uśmiech.
- Przyjrzeliśmy się też trochę fasadzie budynku. Tu też w zasadzie
wszystko w porządku. Trzeba wymienić tylko jedną framugę okienną, no i
koniecznie odmalować budynek. Choć można z tym, oczywiście, poczekać do
przyszłego roku.
- To naprawdę świetne wieści, panie Hudson - szczerze ucieszyła się
Laura. - W sprawie malowania muszę porozmawiać z narzeczonym, ale sądzę,
że zrobimy to jeszcze tego lata, kiedy tylko będzie pogoda.
- Tak. Tak by było najlepiej.
- Skoro wiemy już, jak jest na zewnątrz, może wejdziemy teraz do środka,
panie Hudson?
Ani razu nie spojrzała na Josha Kerna, licząc na to, że zrozumie aluzję i
odejdzie.
Nic takiego jednak się nie stało. Zresztą niczego innego tak naprawdę się
nie spodziewała. Przecież nie byłoby go tutaj, gdyby nie zamierzał zostać, samą
swą obecnością doprowadzając ją do szału.
Laura otworzyła kluczem drzwi wejściowe i weszła do środka. Za nią
podążyli obydwaj mężczyzni. Nie umiała zdobyć się na to, by wyprosić Josha.
Tego typu zachowanie nie leżało w jej charakterze. Chodził z nimi po całym
dworku, czując się tu jak u siebie w domu. Z uwagą wysłuchiwał i komentował
propozycje majstra, który zresztą zwracał się bardziej do niego niż do Laury, jak
- 58 -
S
R
gdyby to Josh Kern wciąż był tu właścicielem, a nie ona. Laura z trudem
zachowywała spokój, ale wewnętrznie kipiała. Wybuch był jedynie kwestią
czasu.
Ciągle stawały jej przed oczami wydarzenia tamtego dnia. Dotyk jego ust
i rąk. Gwałtowne podniecenie jakie wtedy poczuła i pragnienie, by przytulić się
do niego i wdychać jego świeży, męski zapach.
Samo wspomnienie tych wydarzeń przywoływało rumieńce na jej twarz.
Starała się nie patrzeć w jego stronę, by przypadkiem się nie zorientował, o
czym myśli.
Dwadzieścia minut pózniej, ledwie zamknęła drzwi za Alfem Hudsonem,
odwróciła się do Josha i wybuchnęła:
- Mogę wiedzieć, czego pan tutaj szuka? I niech mi pan nie mówi, że to
przypadek, iż znalazł się tu pan dokładnie wtedy, gdy spotykam się z
Hudsonem! Pańskie ubranie świadczy zresztą najlepiej o tym, że nie pracował
pan w pobliżu.
Josh parsknął śmiechem.
- Nie ma co, jest pani spostrzegawcza! Dobrze wiedziałem, że pani tu
będzie. Powiedział mi o tym Alf Hudson. Spotkałem go rano w miasteczku. W
drodze do domu zobaczyłem, jak walczy z drabiną, więc postanowiłem mu
pomóc...
- Wyśmienity pretekst, by się pojawić i poutrudniać mi życie! - warknęła,
a on przybrał pozę urażonej niewinności.
- To była tylko dobrosąsiedzka przysługa!
Laura spojrzała na niego z niesmakiem.
- Niech pan lepiej da spokój. Robi pan wszystko, by nas stąd przegonić.
Zjawia się pan tu, ile razy przyjeżdżam. Proszę, niech pan wreszcie przestanie!
Nic z tego! I tak nie zmienię zdania. Kupuję ten dom i mam zamiar się tu
wprowadzić. Bez względu na to, co pan wymyśli. Niech pan wreszcie zarzuci
swoje gierki i przyzwyczai się do tej myśli!
- 59 -
S
R
Słuchał jej z głową przechyloną lekko na bok. Gdy skończyła, przez
moment panowała cisza. Czekała na to, żeby coś powiedział, ale zupełnie nie
spodziewała się tego, co usłyszy.
- Czy zamierza pani wyjść za mąż, zanim się pani tu sprowadzi?
- Słucham? - bąknęła zbita z tropu Laura.
- Chcę wiedzieć, czy przed przeprowadzką zamierza pani wyjść za mąż - [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.