[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spodziewa się przypadkiem dziecka? Pamiętam, że chciała je mieć jak najprędzej... - Przecież dopiero co wyszła za mąż! Daj jej trochę czasu. - Będzie mi jej szkoda, naprawdę. Rodzenie dzieci to absolutny kretynizm. Jak sądzisz, dlaczego miałam tylko jedno? Keirę dawno przestały dziwić takie pytania. Wiedziała aż nadto dobrze, że jej pojawienie się na świecie było dla matki nader niewygodne. Elise nienawidziła ciąży, a siedzenie przy niemowlęciu okropnie ją nudziło. Zaraz zresztą postarała się 9 niańkę. - No więc, dokąd się wybierasz na wakacje? - Matka zmieniła temat. - Jeszcze nie wiem. Może do Włoch. - Wspaniała myśl, ale może chciałabyś przyjechać tutaj? W maju jest po prostu cudownie, jeszcze nie za gorąco i nie ma tłumów. Mogłabyś zamieszkać u nas. Miałabyś do dyspozycji służbę, obie z Sarą wypoczęłybyście za wszystkie czasy. Keira nie wahała się ani przez moment. Luksusowo wyposażoną willę ojczyma otaczały kwitnące ogrody, od pięknej, ogromnej plaży dzieliło ją zaledwie parę kroków, a sam Tanger był fascynującym 49 R S miastem. Nie wybrałaby się tam, gdyby miała zastać Iva. Nie potrafili żyć pod jednym dachem; zawsze, kiedy byli we troje, wybuchały nieporozumienia. Natomiast pod nieobecność ojczyma miejsce to mogło być rajem. - Dziękuję, wspaniale, tylko jeszcze nie wiem, czy Sara będzie mogła pojechać, a nie chciałabym mieszkać sama. - Słusznie. Młoda kobieta nie powinna włóczyć się wśród Arabów sama. To inny kraj, inna kultura... Ale Hasan i Alima na pewno dobrze by się tobą zaopiekowali. Ufam im całkowicie... No więc, słuchaj, jesteśmy w domu do jutra rano. Przemyśl wszystko na spokojnie i jeśli zdecydujesz się przyjechać, zadzwoń. A teraz pa, kochanie, muszę się spieszyć. Mam jeszcze masę spraw do załatwie- nia przed wyjazdem. - Wypocznij dobrze... - Ty też. - Pani Krensky posłała córce całusa i odłożyła słuchawkę. Keira z miejsca zatelefonowała do Sary, która ucieszyła się ogromnie i od razu pobiegła porozmawiać z Rashidem, ale wróciła w mniej euforycznym nastroju. - Słuchaj, Rashid mówi, że mogę jechać tylko na tydzień. Twierdzi, że na dłużej mnie nie puści. Bardzo mi przykro. - Niech będzie i tydzień. Siedem dni to kupa czasu. Będę zaraz dzwonić do mamy. Czy mogę jej powiedzieć, że przyjedziemy w przyszłą sobotę? - Tak, świetnie. 50 R S - W takim razie natychmiast dzwonię do Tangeru, a potem zarezerwuję bilety i jak najszybciej zawiadomię cię o wszystkim. Elise ucieszyła się szczerze i obiecała, że wyda odpowiednie polecenia służbie. - Możecie śmiało korzystać ze wszystkiego - powiedziała. - Rozlokujcie się, gdzie chcecie, oczywiście poza apartamentem Iva. Nie znosi, gdy ktoś tam cokolwiek rusza. Nie zapomnisz o tym, prawda? Zawsze traktowała ją bardziej jak przyjaciółkę niż córkę. W roli matki czuła się zle. Keira odnosiła czasami wrażenie, że byłaby znacznie szczęśliwsza, gdyby miała dziecko z probówki i gdyby mogły je wychować roboty. - Nawet się tam nie zbliżymy - obiecała. Niedługo potem poszła do znajdującego się przy najbliższym skrzyżowaniu ulic biura podróży. Załatwiła bez problemów rezerwację i spacerkiem, z gazetą pod pachą i koszykiem owoców i warzyw w ręce, nie spiesząc się, wróciła do domu. Robiło się coraz ciepłej. Wokół róż pnących się na ścianie jednego z domków uwijały się pszczoły. Było tak pięknie, że nie chciało się jej wchodzić do nagrzanego mieszkania. Pokręciła się jeszcze chwilę po wyludnionej uliczce, sprawdziła, czy roślinki w skrzynce mają odpowiednio wilgotną ziemię, i włożyła klucz do zamka. Nagle wydało jej się, że wewnątrz coś brzęknęło. Co to? Zastygła bez ruchu. Parę tygodni temu w sąsiedztwie miało miejsce włamanie. Czyżby przyszła kolej na nią? Pchnęła drzwi, gotowa w każdej chwili rzucić się do ucieczki, 51 R S i natknęła się prosto na wycelowane w nią spojrzenie Gerarda Find- laya. Przez sekundę żadne z nich nie poruszyło się ani nie odezwało. - Co ty do diabła robisz w moim domu? - krzyknęła Keira. Zawahał się wyraznie i w jego wzroku pojawiła się niepewność. - Czekam na ciebie - powiedział powoli. - Przyszedłem spytać, jak się czujesz, pukałem, ale nikt nie odpowiadał. Przestraszyłem się, że może leżysz chora na górze, więc pozwoliłem sobie znowu się włamać. Wyminęła go bez słowa i podbiegła do telefonu, lecz chwycił ją za rękę. - Puść mnie! Natychmiast! - Purpurowa ze złości próbowała się uwolnić. Miała dziś na sobie króciutką, dopasowaną w talii ciemnozieloną sukienkę, która odsłaniała prawie całe nogi, a na głowie jasny, słomkowy kapelusz z opadającą na plecy wstążką. Wyglądała elegancko, lecz podczas krótkiej szamotaniny kapelusz zsunął się i rude loki rozsypały się wokół twarzy. Gerardowi zabłysły oczy. Odpowiedziała mu rozzłoszczonym spojrzeniem, czując, że dzieje się z nią coś dziwnego. Nagle zabrakło jej powietrza. Palce Gerarda zacisnęły się na jej przegubie. Pociągnął ją do siebie i jak manekin niemal upadła mu na pierś, opierając się o nią dłońmi. Podniosła głowę, zelektryzowana bijącym od niego ciepłem, i zobaczyła, że zachłannie patrzy na jej usta. Zadrżała, przeczuwając, co się zaraz stanie, i przymknęła oczy. Poczuła chłodne wargi i rękę we włosach, odchylającą do tyłu jej głowę. Gdyby nawet chciała, nie zdołałaby się uchylić. Rzecz jednak w tym, że nie chciała, 52 R S zbyt pochłonięta oddawaniem gorącego pocałunku, żeby myśleć o jakimkolwiek oporze. Już wtedy, gdy przed domem stanął meblowy wóz, a Sara wychodziła ze skóry, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o przystojnym sąsiedzie, wiedziała, że to się może stać, że ten człowiek obudzi w niej te wszystkie szalone uczucia. Bała się tego od pierwszej chwili, a teraz przerażał ją żar, który czuła w sobie, słodycz i ból przeszywający całe ciało. Gerard jęknął i podniósł głowę, łapiąc gwałtownie powietrze. Musiał od niej odejść, już, natychmiast. Keira oderwała się od niego i oparła plecami o ścianę, dotykając palcami nabrzmiałych, gorących warg. Bała się z jego strony pogardy. Z całą pewnością odczuł w niej nienasycony głód miłości; świadczyło o tym całe jej zachowanie. Mogła go przecież powstrzymać, nie dopuścić do pocałunku. Nie należało ulec tak łatwo, a już w żadnym razie nie wolno było całować się z nim z takim zapamiętaniem. Przymknęła powieki. - Wynoś się - mruknęła. Wyszedł bez słowa. Trzasnęły drzwi i Keira poczuła się tak, jakby ją uderzył. Blada i całkowicie rozstrojona powlokła się na górę. Jak to dobrze, że wyjeżdżam, pomyślała. Może po powrocie z [ Pobierz całość w formacie PDF ] |