[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Co to, to nie. %7ładnych książek. Książki to narkotyk, który kształtuje nasze oby-
czaje. Mieć dość jedzenia i picia i nic, absolutnie nic, do roboty; dopiero wtedy można
zmierzyć się z samym sobą. Wtedy naprawdę można siebie poznać.
Richard uśmiechnął się niedowierzająco.
 Czy nie sądzi pani, że większość z nas zna siebie całkiem niezle?
 Ja z pewnością nie. Dzisiaj, z braku czasu, poprzestaje się na ogół na pobieżnym
poznawaniu jedynie co przyjemniejszych cech charakteru.
 Czegóż to dotyczy tak zażarta dyskusja, jeśli wolno wiedzieć?  zapytała Ann,
wchodząc do salonu ze szklanką w ręku.  Oto twoja brandy z wodą sodową, Lauro.
Edith za chwilę przyniesie herbatę.
 Głoszę swoją teorię pustynnych medytacji  odparła Laura.
 Ach tak  zaśmiała się pani domu.  Otóż widzisz, Richardzie, możesz siedzieć
sobie na pustyni i nic nie robić, bylebyś doszedł do wniosku, ile to w tobie tkwi wszel-
kiego zła i okropieństwa. Ulubiony przez Laurę sposób spędzania czasu.
 Czy każdy musi być z gruntu złym człowiekiem?  zapytał oschle Richard.
 Wiem, że psychologowie tak uważają, lecz niechże mi ktoś powie, dlaczego.
 Ano dlatego, że jeśli człowiek ma czas poznać jedynie małą cząstkę swojej osobo-
wości, woli poprzestać na tej lepszej, do gorszej raczej nie sięgnie  powiedziała Laura
bez wahania.
 To wszystko jest bardzo piękne, Lauro  zauważyła Ann  lecz co dalej? Co dalej
po medytacjach na pustyni i po dojściu do wniosku, że się jest okropnym człowiekiem?
Czy to wystarczy, by się zmienić?
35
 Skłonna jestem przypuszczać, że nie, ale takie medytacje i taka świadomość dają
człowiekowi rozeznanie, jak może się zachować w pewnych okolicznościach, a co waż-
niejsze, dlaczego postąpi tak, a nie inaczej.
 Ale czy nie jest się zdolnym wyobrazić sobie całkiem dobrze swoich przyszłych
reakcji i poczynań w normalnych warunkach? To znaczy, czy wyobraznia pracuje tylko
na pustyni?
 Och, Ann, Ann! Pomyśl o kimś pierwszym lepszym, o kimś, kto uczy się na pa-
mięć, co ma powiedzieć podczas rozmowy z szefem, z dziewczyną, z sąsiadem zza
płotu. Ma to wszystko w jednym palcu, a potem, we właściwym momencie albo plącze
mu się język, albo mówi coś zupełnie odmiennego! Ludzie, którzy w skrytości ducha
uważają, że potrafią stawić czoło każdemu niebezpieczeństwu, pierwsi tracą komplet-
nie głowę w krytycznej sytuacji, podczas gdy wychodzą z niej zwycięsko, ku własnemu
zaskoczeniu, ci z natury lękliwi.
 Masz na myśli, jak rozumiem, to, że ludzie przepowiadają sobie wyimaginowane
rozmowy i odtwarzają w wyobrazni pewne działania w sposób życzeniowy. Cóż, robiąc
to, prawdopodobnie są świadomi, iż rzeczywistość będzie inna. Ja jednak upierałabym
się przy tym, że zasadniczo każdy zna własne reakcje, jak również własny charakter.
 Och, moje drogie dziecko.  Laura Whitstable uniosła w górę ręce.  A więc
uważasz, że znasz Ann Prentice. Ciekawe.
Weszła Edith z herbatą.
 No więc, nie sądzę, bym była szczególnie miła  powiedziała Ann, uśmiechając
się.
 Proszę, oto list od panienki Sarah. Zostawiła go pani w sypialni.
 Och, dziękuję, Edith.
Przenikliwym oczom Laury nie umknął fakt, że list od córki, nadal nie otwarty, spo-
czął obok nakrycia Ann.
Richard Cauldfield wypił herbatę i bez zbytniego ociągania pożegnał obie panie.
 Jest taktowny  stwierdziła Ann.  Nie chciał nam przeszkadzać w rozmowie.
Laura Whitstable popatrzyła na przyjaciółkę uważnie. Była zaskoczona zmianą, jaka
się w niej dokonała: z sympatycznej, przyjemnie wyglądającej kobiety, Ann przeisto-
czyła się niemal w piękność. Laura Whitstable widziała już takie przypadki, i znała ich
przyczyny. Ten blask, to przepełnione szczęściem spojrzenie mogły oznaczać jedno
 Ann jest zakochana. Jakie to niesprawiedliwe, pomyślała, że zakochane kobiety wy-
glądają tak pięknie, a zakochany mężczyzna przypomina skołowaciałą, błędną owcę.
 Co ostatnio porabiałaś, Ann?
 Och, nic szczególnego, sama nie wiem. Bywałam tu i ówdzie.
 Richard Cauldfield to twój nowy przyjaciel, prawda?
 Tak. Znam go dopiero od dziesięciu dni. Spotkaliśmy się w restauracji, do której
i mnie, i jego zaprosił James Grant.
36
Powiedziała przyjaciółce kilka słów na jego temat, kończąc naiwnym pytaniem:
 Polubiłaś go, prawda?
Laura, która jeszcze do końca nie wiedziała, co ma sądzić o Richardzie Cauldfieldzie,
nie zwlekała z odpowiedzią.
 Tak, bardzo.
 Jestem przekonana, że Richard miał smutne życie.
Tego rodzaju stwierdzenia Laura słyszała bardzo często. Powściągnęła jednak po-
błażliwy uśmiech i zapytała:
 Co słychać u Sarah?
Twarz Ann pojaśniała.
 Och, Sarah bawi się znakomicie. Mają wspaniały śnieg i chyba nikt się jeszcze nie
połamał.
Laura Whitstable zauważyła z poważną miną że Edith będzie rozczarowana. Obie
kobiety roześmiały się.
 To list od Sarah. Czy mogłabym go teraz otworzyć?
 Ależ oczywiście.
Ann rozerwała kopertę i zaczęła czytać. Jej twarz rozjaśniła się w pełnym tkliwości
uśmiechu. Podała list Laurze.
Ukochana mamo,
Znieg jest wspaniały. Mówi się tutaj, że to najlepszy sezon od niepamiętnych czasów. Lou
nie udało się zdać egzaminu. Roger występuje w roli mojego, trenera  to niesamowicie
miło z jego strony, bo wiesz, on jest w narciarskich kręgach strasznie grubą rybą. Jane mówi,
że dostał bzika na moim punkcie, ale ja tak nie uważam. Chodzi raczej o sadystyczną przy-
jemność, jaką sprawia mu moja niezgrabność i lądowanie głową w śniegowych zaspach.
Jest tutaj lady Cronsham z tym strasznym typem z Ameryki Południowej. Oni rzeczywiście
są zbyt, ale to zbyt krzykliwi. Ja raczej palę się do jednego z instruktorów (niewiarygodnie
przystojny). Niestety, do niego pali się każda, więc nie mam żadnych szans. Dobrze, że przy-
najmniej nauczył mnie tańczyć walca na lodzie.
Co u Ciebie, mój skarbie? Mam nadzieję, że nie siedzisz w domu. Tylko nie pozwalaj
sobie za bardzo ze starym pułkownikiem; on miewa czasami diabelskie błyski w oku! A jak
się ma profesor? Czy opowiadał ci coś nowego o ślubnych obrzędach u dzikusów? Wkrótce
się zobaczymy, uściski,
Sarah
Laura zwróciła list przyjaciółce.
 Wygląda na to, że Sarah rzeczywiście dobrze się bawi... Ten profesor to twój przy-
jaciel archeolog, jak sądzę?
37
 Tak, Sarah zawsze mi dokucza z jego powodu. W istocie nosiłam się z myślą, by
zaprosić go na lunch, ale wciąż brakuje mi czasu.
 To prawda, wyglądasz na dość zajętą.
Ann nerwowo składała i rozkładała list od córki. Wreszcie westchnęła:
 Wielki Boże.
 Dlaczego wzywasz Boga, Ann?
 Cóż, chyba nie zaszkodzi, jak ci powiem. I tak pewnie wszystkiego się domyślasz.
Richard Cauldfield poprosił mnie o rękę.
 A to kiedy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.