[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szmer przytłumionych głosów i dyskretnego śmiechu. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że czas stanął tu w miejscu, tylko przesuwa się korowód wciąż nowych postaci. Lilly i Riccardo stanęli w wejściu, obejmując spojrzeniem przepastną salę. Oświetlały ją potężne kandelabry świadkowie elegancji minionych dekad, orkiestra grała ponadczasowe utwory, wypełniając przestrzeń bogatym klasycznym repertuarem, a lokaje w liberiach równie dobrze mogliby się wywodzić z innej epoki. Wchodząc tu po raz pierwszy, Lilly patrzyła na wszystko naiwnymi, ufnymi oczyma, ale czas i życie odarły to miejsce z iluzji. Teraz widziała w nim scenę dostępną wyłącznie wpływowym i bogatym, symbol piękna, które niszczy i deformuje. Jej wzrok padł na długi wybieg wzniesiony pośrodku. Za godzinę musi tam stanąć i zaprezentować suknię Antonii Abelli. Jeśli tylko nie powstrzyma jej atak torsji, co zdawało się wielce prawdopodobne. Na widok małżonków De Campo odwróciły się głowy. Skierowały się ku nim setki zaciekawionych spojrzeń, a szmer głosów wyraznie się ożywił. Od czasu bankietu rozwodowego nieustannie otaczali ich reporterzy zadający bez końca podchwytliwe pytania. Jeden z tabloidów ogłosił, że Lilly jest w ciąży i dlatego przybrała na wadze. Inny twierdził, że Riccardo znudził się kochanką i pragnie stworzyć rodzinę. Najbardziej jednak ucierpiał wizerunek biednego Harry ego Taylora. W kolejnym z brukowców jedna z jego byłych partnerek oświadczyła bowiem, że Lilly porzuciła go zapewne z powodu słabej potencji. Riccardo spojrzał na żonę i szepnął: Nie zwracaj na nich uwagi. Nie słuchaj tego, co mówią, i zachowuj się naturalnie. Jakże pragnęła mieć choć cień jego pewności. Jakże zazdrościła mu umiejętności koncentracji na tym, co naprawdę ważne, i ignorowania reszty. Zamówili w barze martini i wkrótce zostali wciągnięci w liczne rozmowy z ludzmi, którzy usilnie chcieli się dowiedzieć, ile jest prawdy w pogłoskach o ich pojednaniu. Gdy w końcu wyzwolili się z osaczającego ich tłumu, Riccardo poprowadził Lilly na parkiet. Patrząc na jego szeroki tors i podziwiając dumny, męski profil, po raz pierwszy zaczęła się zastanawiać nad własnym postępowaniem. Może rzeczywiście nie powinna była znikać bez wyjaśnienia? Zdawała sobie sprawę, że dotkliwie zraniła jego ambicję. Był człowiekiem, który nade wszystko cenił swój honor, a także osobą publiczną, której wizerunek mocno ucierpiał w związku z nagłym rozpadem ich małżeństwa. Ogarnęło ją poczucie winy. Co im mówiłeś, gdy pytali, gdzie jestem? Spojrzał na nią z góry chłodnym wzrokiem. Mówiłem, że chwilowo postanowiliśmy się rozdzielić. I że to nasza prywatna sprawa. Myślisz, że powinnam zachować się tak samo? Niech sobie myślą, co chcą. Nie zdołają cię zranić, jeśli im na to nie pozwolisz. Czy czytałeś, co o mnie wypisują? odważyła się spytać. Nie mam czasu na czytanie tych szmat. Zacisnęła usta. Dzisiaj piszą, że moja figura straciła szyk i sugerują, że jestem w ciąży. No i co z tego? Co z tego? Aż zaniemówiła. Czy nie zdajesz sobie sprawy, że robią to z zazdrości? dodał zniecierpliwionym tonem. Chcieliby być tacy jak ty, choć to niemożliwe, i dlatego nie zostawią na tobie suchej nitki. Spojrzała na niego ze złością. Co ty możesz o tym wiedzieć. Zawsze byłeś chodzącym ideałem. Nawet twój romans sprawił, że uznano cię za jeszcze bardziej seksownego. Jego wzrok pociemniał. Zcisnął jej dłoń, przyciągając do siebie tak wolno, by nie zwrócić powszechnej uwagi, po czym wbił w nią zimne spojrzenie. Wylecz się z tej obsesji, Lilly. Nigdy cię nie oszukiwałem. Opanowała mdłości, które zaczęły stopniowo ją ogarniać. Fotografie w ośmiu różnych pozach nie mogły kłamać. Chcę stąd wyjść. Ale zostaniesz. Taka była umowa. W tym momencie nienawidziła go bardziej niż kogokolwiek w całym swoim życiu. Nigdy nie powinniśmy jej zawierać mruknęła. Spójrz, co sobie nawzajem robimy. Powinniśmy ją zawrzeć dawno temu sprzeciwił się ostro. Popełniłem wielki błąd, dając ci czas i swobodę, podczas gdy w gruncie rzeczy potrzebowałaś kogoś, kto przemówiłby ci do rozsądku. Co to znaczy? warknęła. Nie mamy żadnych szans. W jego oczach pojawił się twardy błysk. To się jeszcze okaże. Bez złudzeń. Podniosła na niego wzrok. To krótkoterminowe zobowiązanie, Riccardo. Z chwilą gdy zostaniesz prezesem zarządu, nasze drogi się rozejdą. Wydawało się, że te słowa przebiły jego pancerz. Spojrzał na nią spode łba. Matty uważa, że byłem złym mężem. Otworzyła usta ze zdumienia. Naprawdę? Pewnie czasami tak się zdarzało. Czasami? Traciła opanowanie. W ostatnim roku równie dobrze mogłam być na Marsie pod warunkiem, że stawię się na każdej oficjalnej imprezie, w której będziesz uczestniczył. Po to, by czarować burmistrza lub obłaskawić trudnego klienta. Zmarszczył brwi. To przesada. Wspieraliśmy się nawzajem. Tworzyliśmy zespół. Zespół? roześmiała się tak głośno, że tańcząca obok para nadstawiła uszu. To ja cię wspierałam, a ty traktowałeś moją pracę bez żadnych skrupułów, gdy tylko nie była ci na rękę. Teraz już jesteś śmieszna. Czyżby? A wiesz, dlaczego spózniłam się na kolację tego wieczoru, gdy umówiłeś się z facetem, do którego należy Jacob s? Odczekała chwilę, nim pokręcił głową. Bo konsultowałam terapię małego chłopca, który w wypadku samochodowym doznał kontuzji obu nóg i stracił matkę. Byłam głęboko wstrząśnięta tą tragedią, a ty, słysząc to, skinąłeś tylko głową i poleciłeś, bym usiadła do stołu, nim wystygną przystawki. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |