[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wspomniano w nim ani słowem o wyroku, ani o jego romansie ze Stephanie Farrell. Spokojny tryb życia Chandlera sprawiał, że nigdy nie budził on zainteresowania reporterów. Aż do niedawna. Shana miała wrażenie, że jakieś kółeczka w jej głowie wirują zbyt szybko, by mogła sobie z nimi poradzić. Nie dziwiła się już, że Mike nie lubił przebywać w miejscach publicznych i unikał reporterów. Nie chciał, żeby jego mroczna przeszłość wyszła na jaw. - Czy mógłbyś mi wyświadczyć jeszcze jedną przysługę, Miltonie? - zapytała głosem, który, była tego pewna, sprawi, iż reporter będzie dyszał z podniecenia. - Najpierw powiedz mi, dlaczego jesteś tym zainteresowana. Myślałem, że Chandlera i ciebie nic już nie łączy. Roześmiała się. - Oczywiście, kochanie, nic nas nie łączy. Jestem teraz wolna jak ptak. - Urwała, rozkoszując się tą cudowną chwilą. - Chcę tylko zostawić mu coś, dzięki czemu będzie mnie pamiętał. Milton, który znał przewrotną naturę Shany, lecz mimo to ją uwielbiał, zachichotał. - No dobrze, co chcesz, żebym zrobił z tą historią? - Wydrukuj ją. W ciągu jednego tygodnia, mając do dyspozycji jedynie urok osobisty i niezachwianą determinację, Jesse Ray dowiedział się wszystkiego, co chciał wiedzieć o wyjściach i powrotach w domu Farrellów. Najpierw skoncentrował się na niani. Kiedy jednak zobaczył przystojnego, jasnowłosego szofera, wjeżdżającego przez bramę z dziewczynką, siedzącą na przedzie obok niego, która, jak przypuszczał, była córką Stephanie, zaczął się interesować właśnie nim. 235 RS Nie mógł włóczyć się po Beverly Hills, bo zwróciłby na siebie uwagę. Musiał wynająć prywatnego detektywa. Wybrał człowieka, który reklamował się wygodnym hasłem: Nie zadajemy zbytecznych pytań. Po prostu wykonujemy robotę . - Chcę wiedzieć wszystko, czego można się dowiedzieć, o szoferze Stephanie Farrell - powiedział detektywowi. - Jakie ma godziny pracy, gdzie mieszka i gdzie się obraca. Zledztwo nie było tanie, ale warto było ponieść tak duże wydatki. Już po kilku dniach Jesse Ray wiedział, że Alan Barfield jest aktorem, dorabia jako szofer i mieszka z rodzicami w Sherman Oaks. Podobnie jak tysiące bezrobotnych aktorów w Los Angeles wciąż czekał na przełomową chwilę. Pracował u Farrellów chwilowo, do czasu aż jego wujek, zatrudniony u Farrellów na stałe, wyleczy kontuzję. Wieczorami Barfielda można było znalezć na siłowni Bodies R Us w północnym Hollywood albo na strzelnicy w miejscu zwanym Pink Pelican na Melrose. Tego samego dnia Jesse Ray zadzwonił do siłowni i umówił się na spotkanie, żeby wypróbować sprzęt. - Idziesz szukać pracy o siódmej wieczorem? - zapytała Lucy, kiedy powiedział jej, że musi wyjść zaraz po kolacji. Jesse Ray nie cierpiał pytań o to, dokąd idzie. Lucy jednak była ważną częścią jego planu i musiał traktować ją uprzejmie. - To prawdziwe interview, pączuszku, w jednym z największych sklepów rowerowych w Los Angeles. Ja też nie jestem zachwycony pózną porą, ale skoro każą przyjść o siódmej, to chyba nie mam wyboru, prawda? Ujął jej podbródek. - Wiem, że czujesz się tutaj bardzo samotnie. Ale niedługo Stephanie wróci z planu filmowego i wszystko się zmieni. - Mogę pojechać z tobą? Pokręcił głową. - Szefowi może się to nie spodobać. Lucy westchnęła zrezygnowana. - Pózno wrócisz? - Nie. Najpózniej o dziesiątej. W drodze do siłowni pomyślał o imieniu i nazwisku, które podał pracownikowi w Bodies R Us. Tony Lamont. Nie używał go od bardzo dawna. Kiedyś już przyniosło mu szczęście. Jesse Ray miał przeczucie, że będzie dla niego szczęśliwe i tym razem. 236 RS Siłownia w północnym Hollywood była zatłoczona. Jesse Ray wszedł do dużej, jasno oświetlonej sali, gdzie mogli ćwiczyć tylko mężczyzni. Miejsce wyglądało tak, jakby odbywał się w nim casting dla sobowtórów Tarzana. Przebywało tu czterdziestu, może pięćdziesięciu spoconych blondynów o szerokich klatkach piersiowych i nienagannym uzębieniu. Dorodny w czarnych kolarskich spodenkach i szarej bluzie dresowej, która optycznie powiększała jego szczupły tors, Jesse Ray rozejrzał się po pomieszczeniu i westchnął z ulgą. Aadny Chłopczyk już tu był i ciężko dyszał, sunąc z wdziękiem po ruchomej bieżni. Wczuwając się w rolę, Jesse Ray wyprostował ramiona i dumnie podszedł do pustej bieżni obok Alana Barfielda. wiczył na maszynie kilka minut, aż w końcu pozwolił sobie na gruchy jęk. - Jezu, ile człowiek musi się nacierpieć, żeby wygrać z konkurencją w tym mieście! Czasami zastanawiasz się, czy w ogóle warto. Jasnowłosy mężczyzna zerknął na niego ukradkiem. - Jesteś aktorem? Jesse Ray kiwnął głową. - Od siedemnastu lat. - Nie widziałem cię. - Grywałem małe rólki tu i tam - opery mydlane, sitcomy, trochę na scenie. - Jesse Ray spojrzał z ukosa. - A ty? - To samo. - Naprawdę? Mógłbym przysiąc, że niedawno oglądałem cię w jakimś programie w porze najlepszej oglądalności. Może w Prawnikach z Los Angeles? Barfield potrząsnął głową. - Chciałbym, żebyś mnie tam widział. Zgłaszam się na przesłuchania do najpopularniejszych programów, ale jakoś zawsze okazuję się niewłaściwym człowiekiem o niewłaściwej porze. - Myślisz, że ze mną jest lepiej? - Jesse Ray zmniejszył obciążenie na maszynie o jedną kreskę. - Gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, z jaką konkurencją spotkam się w tej branży, chyba założyłbym firmę drukarską razem ze swoim staruszkiem. Teraz zainwestowałem w to już zbyt dużo czasu i wysiłku, żeby zająć się czymś innym. - Uśmiechnął się do Barfielda z zakłopotaniem. - No i w grę wchodzi jeszcze ambicja. Nie chcę wracać do domu i wysłuchiwać tekstów w rodzaju: A nie mówiłem . Barfield pokiwał głową ze zrozumieniem. Zszedł z ruchomej bieżni, a kiedy Jesse Ray zrobił to samo, pokazał mu tyły sali. - Mam ochotę na saunę. Pójdziemy razem? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |