[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uparty, ale pięćdziesiątka nie służy zbyt długiemu czekaniu. Wkrótce będzie musiała zdecydować się na coś w sprawie Godfryda Folusznika, a wobec takiej pewności siebie trudno powiedzieć, co mogłaby uczynić poza tym, co robiła przez cały czas - odpieraniem go i odmawianiem z równą stałością, z jaką on nalegał. Nauczono ją troszczyć się o przedsiębiorstwo i pracowników, a nie byłoby dobrze, gdyby musieli farbować i spilśniać sukno u innego mistrza. Ciotka Agata Collier, siedząca z boku przy szyciu, odgryzła nitkę i odezwała się słodkim, pobłażliwym głosem, jakim zwracała się do siostrzenicy zapewniającej jej wygody: Nigdy się go nie pozbędziesz, jeśli będziesz zbyt u - przejma. On to bierze za zachętę. Ma prawo mówić, co myśli - odpowiedziała obojętnie Judyta - on zaś nie ma wątpliwości, co ja myślę. Ile razy poprosi, tyle razy mogę odmówić. Ach, moja droga, nie wątpię, że możesz. To nie jest mężczyzna dla ciebie. Ani żaden z tych młodych, o których mówił. Dobrze wiesz, że nie ma w świecie drugiego dla kogoś, kto zaznał radości z pierwszym. O wiele lepiej iść przez życie samotnie. Ja wciąż nie odżałowałam mojego, po tylu latach. Po nim nie mogłabym spojrzeć na innego. Tak mówiła, wzdychając i kręcąc głową, i ocierając łzy, tysiąc razy, odkąd zajęła się spiżarnią i bielizną w tym domu wychowała syna, żeby pomagał w prowadzeniu przedsiębiorstwa. Gdyby nie mój chłopiec, który wtedy był za młody, żeby się o siebie zatroszczyć, założyłabym habit w tym samym roku, w którym umarł Will. W klasztorze nie ma łowców posagów naprzykrzających się kobietom. Tam osiąga się spokój duszy. - To był jej ulubiony temat, a czasami zdawała się zapominać, że mówi do kogoś poza sobą samą. Była w młodości ładną kobietą i nadal zachowała krągłą, różową, przyjemną świeżość, nieco sprzeczną z czujnym ostrym spojrzeniem niebieskich oczu i wymuszonym uśmiechem często goszczącym na jej ustach wtedy właśnie, kiedy powinny być odprężone w chwili wytchnienia, jakby jakieś bolesne myśli gryzły ją pod tą powłoką łagodności, która sprawiała wrażenie przebrania. Judyta nie pamiętała swojej matki często zastanawiała się, na ile siostry były do siebie podobne. Tych dwoje jednak, matka i syn, byli jedynymi krewnymi, jakich miała, i przyjęła ich bez wahania. Miles z pewnością zasłużył na swoje utrzymanie, bo okazał się znakomitym zarządcą podczas długiej choroby Edreda, kiedy Judyta nie była w stanie myśleć o niczym poza swym mężem i dzieckiem mającym przyjść na świat. Nie miała też serca, kiedy wróciła do pracy, przejmować z powrotem steru. Chociaż robiła, co do niej należało, i miała gospodarskie oko na wszystko, pozwoliła mu nadal być majstrem sukienników. Tak znakomity zakład radził sobie lepiej z mężczyzną na pierwszej linii. Teraz jednak - westchnęła Agata, kładąc szycie na przestronnym łonie i roniąc łzę na rąbek - pozostał mi obowiązek do spełnienia w świecie, więc nie ma dla mnie ciszy spokoju. Ale ty jesteś bezdzietna, moje biedactwo, i nic cię nie wiąże z tym światem, gdyby ci się spodobało go opuścić. Kiedyś już o tym mówiłaś. Ach, przemyśl to, nie rób niczego w pośpiechu. Gdyby jednak do tego przyszło, nic cię nie zatrzymuje. Nie, nic! A czasami świat rzeczywiście wydawał się Judycie marnotrawstwem, nudziarstwem niegodnym zachodu. A za dzień lub dwa siostra Magdalena przybywa z Brodu Godryka, z leśnego klasztorku opactwa w Polesworth po siostrzenicę brata Edmunda jako postulantkę. Może równie dobrze zabrać ze sobą dwie nowicjuszki. Judyta była z kobietami w przędzalni, kiedy nazajutrz, wczesnym popołudniem, przybyła siostra Magdalena. Jako dziedziczka zakładu sukienniczego Judyta uczyła się wszystkiego, od czesania wełny po przędzenie na krosnach i przygotowywanie wykrojów ubrań, ale teraz przy kądzieli przekonała się, że wyszła z wprawy. Zwój gremplowanej wełny przed nią był rdzawoczerwony. Nawet barwniki związane były z porami roku, a zeszłoroczny zbiór urzetu został zużyty do błękitów w kwietniu i maju i trzeba go było zastępować czerwienią, brązem i żółcią, które Godfryd Folusznik wytwarzał z porostów i marzanny. Znał swój fach. Sukna, które w końcu dostawał z powrotem do spilśnienia, miały czyste, mocne kolory osiągały dobrą cenę. To Miles przyszedł po nią, szukając jej wszędzie. Masz gościa - powiedział, sięgając nad ramieniem Judyty po wełnę z kądzieli, żeby ją ścisnąć w palcach. - Jakaś zakonnica z Brodu Godryka siedzi w twojej bawialni i czeka na ciebie. Podobno w opactwie powiedzieli jej, że chciałaś z nią rozmawiać. Chyba nie rozważasz nadal możliwości porzucenia świata? Myślałem, że skończyłaś z tym nonsensem. Mówiłam bratu Cadfaelowi, że chciałabym się z nią widzieć - odparła Judyta, zatrzymując wrzeciono. - Nic więcej. Ona tu przybyła po nowicjuszkę, siostrę brata szpitalnika. Więc nie bądz tak głupia, żeby jej podsuwać drugą. Chociaż ty masz swoje szaleństwa, przecież wiem - powiedział lekkim tonem i klepnął ją z uczuciem po ramieniu. - Jak oddanie za płatek róży najlepszej posiadłości na Podgrodziu. Czy zamierzasz to przebić, oddając siebie? Był o dwa lata starszy od Judyty i grał rolę doświadczonego, udzielającego dobrych rad kuzyna, chociaż robił to ze swobodą, która łagodziła ten obraz. Ten młody człowiek był dobrze zbudowany, silny i zwinny, równie sprawny w jezdzie konnej, w zapasach i strzelaniu do pni nad brzegiem rzeki, co w zarządzaniu przedsiębiorstwem sukienniczym. Po matce odziedziczył niebieskie, czujne oczy i jasnobrązowe włosy, ale nie miał jej tępego zadowolenia z siebie. Wszystko, co wydawało się w matce niepewne i powierzchowne, w [ Pobierz całość w formacie PDF ] |