[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Bardzo dobrze. Fornri zamilkł, a potem z dumą rzekł: - Przeprowadzamy wybory. - Wybory? Dallman poczuł, jak ręka Protza zaciska mu się na ramieniu. Odwrócił się i spojrzał nań pytająco. Tak samo patrzyli na siebie panna Warr i Hort. - Wybieramy delegatów na zjazd konstytucyjny - rzekł Fornri. Dallman spojrzał obok Fornriego na kolejkę czekających tubylców. Pomyślał sobie: "Jaka wspaniała oprawa wyborów!" Wakacyjny nastrój, piękny widok na morze, przygotowania do uroczystości, obywatele czekający na swą kolej przed komisjami wyborczymi w utkanych z trawy chatach - zasady demokracji nigdy jeszcze nie miały tak wspaniałej oprawy. Nikt się nie odzywał. Prawdopodobnie żadne z nich nie mogło mówić ze wzruszenia - Dallman z całą pewnością nie mógł. - Kiedy uchwalimy konstytucję - kontynuował Fornri - wybierzemy rząd. A potem poprosimy o członkostwo w Galaktycznej Federacji Niepodległych Planet. - Czy to zgodne z prawem? - wyrwało się Protzowi. - Tak, zgodne. Działamy w porozumieniu z naszym adwokatem. - Czy to Plan? - z przejęciem zapytał Hort. - To należy do Planu - rzekł Fornri. - Mogliśmy to zrobić już wcześniej, ale nie wiedzieliśmy, że wystarczy, jeśli sześćdziesiąt procent ludności umie czytać i pisać. A my mamy ponad dziewięćdziesiąt procent. Uznając powagę i uroczysty nastrój chwili, Dallman stanął na baczność. - Mam zaszczyt złożyć moje gratulacje - rzekł - i jestem pewien, że mogę to zrobić również w imieniu rządu Federacji. Składam również zobowiązanie, że nikt nigdy nie będzie wam przeszkadzał w dążeniu do samorządu. Jeśli ktokolwiek spróbuje, proszę mnie natychmiast o tym zawiadomić. Fornri drgnął w nagłym ukłonie, co mu się czasem zdarzało w rozmowie z obcymi. - Dziękuję panu w imieniu ludu langryjskiego. - Przypuszczam, że pierwszą oficjalną akcją waszego rządu będzie wyeksmitowanie Wemblinga - rzekł wesoło Protz. Wyraz grzecznej obojętności nie zniknął z twarzy Fornriego. - Będziemy oczywiście kierowali się prawem. Jeszcze raz popatrzywszy na chatę z kabinami do głosowania, wszyscy odwrócili się i ruszyli z powrotem do helikoptera. Czekał tam na nich pilot, który chciał im pomóc wejść do kabiny, lecz oni odwrócili się jeszcze raz i patrzyli na wieś. - I to - mruknął Protz - wykończy Wemblinga. - Przynajmniej wyjaśniła się tajemnica nieznanego statku - rzekł Dallman. - To był po prostu ich adwokat, który przyleciał pomóc im w opracowywaniu konstytucji. Co zaś do wykończenia Wemblinga, nie ma pan racji. Tacy jak on nie dają się tak łatwo wykończyć. On jest na to przygotowany. Można wręcz powiedzieć, że się tego spodziewa. - A co on może zrobić? - zapytał Protz. - %7ładen sąd nie zmusi go do rezygnacji z tego, co już ma. Oficjalnie nie ma śladu przekupstwa i zmowy politycznej, dzięki którym załatwił sobie nielegalne uprawnienia, a więc sąd nie będzie mógł wziąć tego pod uwagę. Przyjmie założenie, że na podstawie swych uprawnień Wembling działał w dobrej wierze. Teraz już wiemy, po co mu były tak wielkie pola golfowe. Korzysta z tego terenu zgodnie z przepisowymi uprawnieniami, które dała mu Federacja, a sąd pozwoli mu zatrzymać tę ziemię. Hort i panna Warr patrzyli nań skonsternowani. - Ależ to nie może być prawdą! - wykrzyknął Hort. - A jednak jest. Poczekamy i zobaczymy. A jeśli już sąd raz potwierdzi jego prawa własności do tej ziemi, będzie mógł swobodnie jej używać. Może teraz budować dziesiątki uzdrowisk i zalać tłumami turystów wybrzeże. Jeśli tubylcy będą próbowali go powstrzymać, sądy Federacji poprą Wemblinga siłą, jeśli zajdzie taka potrzeba. Dallman wskazał ręką stojących w oddali wyborców. - Czy zdajecie sobie sprawę, jakie to ogromne osiągnięcie? Tylko niespełna dziesięć procent analfabetów. Jakże ciężko musieli pracować! A zaczynali od zera. Czy państwo wiedzieli - zwrócił się do Horta i panny Warr - że cała ludność uczy się czytać i pisać? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |