[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostro. - A nawet gdybym pragnął, to nie udałoby nam się już do końca prowadzić takiego życia. Lepiej będzie, Romaro, jeśli postaramy się wyciągnąć to, co najlepsze, z sytuacji, w jakiej się znalezliśmy, z tego, co się stało, i pozostawimy sprawy takimi, jakie są. - Jak już powiedziałam, zrobię wszystko, czego sobie zażyczysz. - Nie sądzę, żeby takie posłuszeństwo mogło trwać wiecznie - zauważył. Domyśliła się, że żartuje sobie z niej, i w jej spojrzeniu również pojawiły się iskierki rozbawienia. - Czas to pokaże - odrzekła. - Masz rację - powiedział ze śmiechem. - Odejdę teraz ponieważ, jak wiem, pan Arkwright zostawił dla ciebie listy do przejrzenia w bibliotece - rzekła. - Lecz mam nadzieję, że jutro, zanim wyjedziesz do Londynu, zobaczymy się jeszcze przy śniadaniu. - Byłbym bardzo rozczarowany, gdybyś się ze mną nie pożegnała - odpowiedział. - A więc dobranoc, milordzie. Romara skłoniła się, a on uniósł jej rękę i przycisnął do ust. Nie był to zwyczajny grzecznościowy pocałunek, jego usta spoczywały dłużej na jej delikatnej skórze. Ze zdumienia stanęła jak wryta, a potem odwróciła się i wbiegła do salonu pozostawiając go samego. Wpatrzony w różane rabatki, lord Ravenscar rozmyślał, że kiedy postanowił, iż poślubi Atalie, zawsze chciał ją tutaj przywiezć. Wydawało mu się, że ten dom stanowił właściwą oprawę dla jej urody, a zwłaszcza róże, drzewa i srebrzysty staw. Przez moment jego serce zdawało się płakać za utraconym snem. Potem przyszło mu na myśl, jak gładka i delikatna była skóra Romary, kiedy jego usta dotknęły jej ręki. Rozdział 5 Lord Ravenscar pojawił się w jadalni bardzo wcześnie. Nie było tam jeszcze Romary, przyszła dopiero, kiedy kończył śniadanie. - Dzień dobry, Romaro - powiedział wstając. Zamierzał ją uspokoić, że wcale nie czuje się urażony jej spóznieniem, lecz spojrzał uważnie na jej twarz. - Co się stało? - zapytał. Podeszła powoli do stołu, usiadła, a potem wykonała gest ręką, dając do zrozumienia służbie, że nie będzie jadła, gdy jej podsunięto półmiski. Po wyjściu służby odezwała się: - Dziś rano przyszedł list do Caryl. - List? - powtórzył lord Ravenscar. - Całe szczęście, że byłam u niej, kiedy przyniesiono list. Caryl tak była zajęta dzieckiem, że nawet tego nie zauważyła. - Romara wręczyła lordowi Ravenscarowi list i mówiła dalej: - Ponieważ koperta wyglądała na urzędową otworzyłam ją. Zobaczysz sam, co zawiera. Z wyrazu jej twarzy i tonu, jakim mówiła, domyślił się, że wydarzyło się coś złego. Wziął kopertę i od razu zauważył, że pochodzi od adwokatów i jest adresowany do Caryl. W imieniu Harveya Wychbolda wzywali ją do natychmiastowego powrotu do męża razem z dzieckiem. Lord Ravenscar pomyślał, że mógł się spodziewać takiego postępku ze strony Wychbolda. Czytał uważnie, co następuje: Jeśli Szanowna Pani nie spełni warunku w określonym czasie, Harvey Wychbold zwróci się do sądu w sprawie przyznania mu wyłącznych praw rodzicielskich względem syna. Poczyni też kroki, żeby jego matkę uznano za osobę nieodpowiednią do opieki nad nim. Gdy Romara spostrzegła, że lord Ravenscar skończył czytać, zapytała szeptem: - Czy on to rzeczywiście może zrobić? - Szczerze mówiąc żadna siła nie może go powstrzymać - odrzekł lord Ravenscar. - Mógłby zatem stanąć przed sądem i oświadczyć, że ponieważ Caryl mieszkała z nim przez długi czas bez ślubu, jest kobietą niemoralną, czy nie tak? - zapytała Romara z trudem wymawiając słowa. - On właśnie do tego zmierza - oświadczył spokojnie lord Ravenscar. Zdumiało go, że Romara właściwie oceniła sytuację, jednocześnie był przekonany, że jest ona bardzo poważna. %7łona w opinii prawa należała do męża. Mąż był ojcem wspólnych dzieci. Zatem Harvey Wychbold miał prawo domagać się powrotu żony, a w przypadku odmowy wystąpienia na drogę sądową, czym groził w liście. Lord Ravenscar był ponadto przekonany, że Wychbold wygrałby przed sądem. Sąd zawsze brał stronę mężczyzny, a kobieta, której dowiedzionoby, że prowadzi się niemoralnie, nie miała żadnych szans. Jakby czytając w jego myślach, Romara zapytała: - Co możemy z tym zrobić? Proszę cię, pomóż nam! Jestem przekonana, że obmyślisz jakieś wyjście. Lord Ravenscar bardzo nie chciał zawieść swej żony, niemniej jednak czuł, że znalezienie rozwiązania tej sytuacji jest wręcz niemożliwe. Ponieważ jednak Romara była tak przybita, powiedział uspokajająco: - Obiecuję ci, że gdy tylko przyjadę do Londynu, odwiedzę moich adwokatów i zapytam ich, co sądzą o tej pogróżce. Są to najlepsi adwokaci w mieście. - Dziękuję ci - odezwała się Romara. - Tak mi przykro, że znów sprawiam ci kłopot, lecz jestem przekonana, że jeśli ktokolwiek zdoła nam pomóc, tą osobą ty będziesz! Zwróciła ku niemu twarz, a on patrząc w jej zatroskane oczy i widząc, że jej wargi drżą, poczuł nagłą chęć, żeby ją objąć, pocałować i prosić, żeby się nie martwiła. Ogromnym wysiłkiem woli powstrzymał się i odwracając od niej wzrok powiedział szybko: - Zostaw to wszystko mnie i przestań się zamartwiać. Dobrze zrobiłaś nie pokazując Caryl tego listu. - Myślę, że ona by nie przeżyła, gdyby jej odebrano Aleksandra - wyszeptała Romara. - Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby do tego nie dopuścić! - przyrzekł lord Ravenscar. Gdy to mówił, do jadalni wszedł pan Arkwright, a ponieważ nie chciał, żeby zarządca wiedział, że pojawiły się jakieś problemy, zapytał innym już tonem: - Co planujesz na dzisiejszy dzień? - Myślę, że pójdziemy do ogrodu - rzekła. - Szkoda, że nie będę mogła odbyć z tobą przejażdżki. - Ja także żałuję - odpowiedział lord Ravenscar. Wyciągnął teraz rękę po papiery, które mu wręczał pan Arkwright. - Gdyby pan był tak dobry, milordzie - odezwał się zarządca - i nadał te listy do adwokatów, byłbym pewny, że dojdą. - Zawiozę je osobiście - powiedział lord Ravenscar. - Mam do nich sprawę. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |