[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Z ekranu dobiegały jęki i sapania.
Oliver szukał innych kanałów, ale jego wysiłki
spełzały na niczym. Najwyrazniej działał tylko
ten jeden. Na wszystkich pozostałych nie było
obrazu.
- Och - powiedział po chwili Oliver. - Już
wiem.
- Co wiesz?
- Powiedziałaś, że zależy ci na oglądaniu
pogody, tak?
- Tak - potwierdziła.
- Juan zrozumiał, że chcesz oglądać gołych.
- O mój Boże! No nie! - zaśmiała się półgęb-
kiem. Czuła, że pieką ją policzki.
- Jestem dwa pokoje od ciebie - rzekł Oliver.
- W razie, gdybyś czegoś potrzebowała. - Rzucił
pilota na łóżko.
- Raczej nie będę - zapewniła go. Dopiero
gdy wyszedł, przypomniała sobie, że przecież jej
telewizor nadal nie działa.
80
Westchnąwszy, usiadła ze skrzyżowanymi no-
gami na łóżku. Skoro nie ma co robić, wezmie się
za pracę. Sięgnęła po notes i ołówek. W specjalnej
przegródce teczki miała z pół tuzina ołówków.
Wpisała datę i zamyśliła się, gryząc koniec
ołówka. Wróciła myślami do wcześniejszej roz-
mowy z Earleen. Musi wymyślić jakiś wstęp do
tego pierwszego artykułu.
%7łycie jest podróżą i, jak to zwykle w podróży
bywa, wędrowca czekają zaskoczenia i niespo-
dzianki. Na prostej drodze nieoczekiwanie poja-
wiają się zakręty i rozwidlenia. Czasami można
tak długo podążać jedną ścieżką, że ma się niemal
pewność, że doprowadzi ona do celu. Lecz zdarza
się i tak, że ścieżka nagle się kończy, a przed
podróżnikiem pojawiają się zupełnie nowe krajo-
brazy. W ciągu jednego życia można przeżyć
i jedno, i drugie. To stało się udziałem Earleen
Williams.
Kiedy skończyła, popatrzyła w okno. Zdumia-
ła się, bo na zewnątrz było ciemno choć oko
wykol, mrok rozjaśniały tylko światła parkingu.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Kto to? - zapytała.
- A jak myślisz? - zza drzwi dobiegł głos
Olivera.
Otworzyła mu drzwi.
- U mnie telewizor działa. Jak chcesz, może-
my się zamienić.
81
Ten pomysł przypadł jej do gustu.
- Ja idę jeszcze trochę pograć z kumplami.
- Dobrze. - Ucieszyła się. - Dzięki - dodała
z wdzięcznością.
- Czy Oskar mógłby zostać z tobą?
- Oczywiście.
- Super. - Wymienili się kluczami. Oliver
odwrócił się. Naraz, jakby go coś uderzyło, obró-
cił się do niej.
- Co się stało? - zapytała.
- Nic - odparł. I już nic więcej nie mówiąc,
pocałował ją.
W pierwszym momencie była tak zaskoczona,
że nie zrobiła żadnego gestu, lecz gdy doszła do
siebie, zagotowało się w niej. Chciał ją zaszoko-
wać. Nic z tego.
- Co to było? - prychnęła.
Cofnął się lekko, wzruszył ramionami i pro-
miennie się uśmiechnął.
- Sam nie wiem. Nagle nie mogłem się po-
wstrzymać, by cię nie pocałować.
- Następnym razem pohamuj się.
Znów wzruszył ramionami.
- Nie wiem, czy mi się uda.
- To spróbuj.
Kąciki ust wyginały mu się w uśmiechu. To ją
złościło.
- No, przyznaj się - rzekł ciszej. - Podobało
ci się.
Zastanowiła się. Skoro zależy mu na szczerej
odpowiedzi, to bardzo proszę.
82
- W porównaniu z innymi, nie było zle.
Jego uśmiech zaczął powoli gasnąć.
- Tak mówisz?
Nim zdążyła się cofnąć, wziął ją w ramiona
i znowu pocałował.
Mogła się wyrwać, mogła zaprotestować.
Zdrowy rozsądek nakazywał jej natychmiast to
zrobić, ale... nie mogła.
Miał wprawę w całowaniu. Nie miała siły
odmówić sobie tego, co teraz czuła. Z cichym
westchnieniem rozchyliła usta, przylgnęła do
niego. Oliver zamruczał cicho.
Zatracali się w pocałunku, gdy gdzieś za nimi
ktoś chrząknął znacząco. Jednak nawet wtedy
Emma się nie cofnęła.
- Oliver - rozległ się męski głos.
- Hej, Oliver? Idziemy grać czy nie?
Oliver oderwał od niej usta i powoli otworzył
oczy. Patrzył na nią tak, jakby to od niej zależała
jego odpowiedz.
- Idzie z wami grać - odpowiedziała za niego.
Ledwie poznawała swój głos. Ale to nie miało
znaczenia. Ważne, że on usłyszał co trzeba.
ROZDZIAA SZSTY
- Emmo! Otwórz! -Usłyszała wołanie, a za-
raz potem stukanie do drzwi.
Głos Olivera wyrwał ją ze snu. Usiadła wy-
prostowana na łóżku. Przez mgnienie nie bardzo
wiedziała, gdzie jest i co się dzieje. Wołanie
Olivera obudziło ją, gdy śniła właśnie o nim.
Pewnie przez Oskara, który spał, przycupnąwszy
w nogach łóżka, i przypominał jej o swoim panu.
Z pałającymi policzkami odrzuciła kołdrę i po-
biegła do drzwi.
- Czego chcesz? - zapytała, nie zdejmując
łańcucha. Położyła się spać w podkoszulku, z go-
łymi nogami.
- Pogoda się poprawiła. Startujemy za pięt-
naście minut.
- Za piętnaście minut? - powtórzyła z niedo-
wierzaniem. - Nie wiem, czy zdążę...
- Pośpiesz się. Będę czekał na ciebie w sa-
molocie.
84
- Dobrze, postaram się przyj ść jak najszybciej
-rzekła oszołomiona, nieprzytomnie rozglądając
się po pokoju i zastanawiając się, co pakować.
Usłyszała odgłos oddalających się kroków.
Biegiem zaczęła się ubierać. Po dwudziestu pię-
ciu minutach siedziała w samolocie ze słuchaw-
kami na uszach. Stali na końcu pasa, czekając na
pozwolenie na start. Oskar spał na swoim po-
słaniu, zupełnie nie przejmując się tym, co dzieje
się wokół niego.
Oliver był pochłonięty przygotowaniami. Roz-
mawiał z wieżą, podając długą listę liter i cyfr.
Nagle uderzyła ją straszna myśl: nie połknęła
tabletki. Była tak zaabsorbowana pośpiesznym
szykowaniem się do drogi, że zupełnie o tym
zapomniała. Tabletka leżała na dnie jej torby.
W pierwszym momencie chciała przerwać
Oliverowi i zmusić go, by zawrócił samolot do
hangaru. Musi połknąć lek i odczekać jakieś pół
godziny, może godzinę, by tabletka zaczęła dzia-
łać. Zerknęła na Olivera, lecz wyraz jego skupio-
nej twarz zniechęcił ją do wcześniejszego pomys-
łu. Trwało to ledwie mgnienie, bo w tym samym
momencie silnik zaryczał i samolot pomknął po
pasie, z każdą sekundą nabierając prędkości.
Emma oparła głowę o fotel, zamknęła oczy i za-
gryzła zęby. Po kilku minutach koła oderwały się
od ziemi i samolot wzniósł się w powietrze.
Dzięki Bogu, przeżyła.
Bała się oddychać. Nie otwierając oczu, starała
się myśleć o przyjemnych rzeczach. Niestety
85
z marnym skutkiem. Jej myśli bezustannie po-
wracały do tego, co zdarzyło się wczoraj wieczo-
rem. Daremnie próbowała odepchnąć je od sie-
bie, odsunąć wspomnienie tamtego pocałunku.
Podniosła powieki, licząc, że w ten sposób łatwiej
poradzi sobie z natrętnymi myślami, jednak nie-
mal natychmiast uzmysłowiła sobie, że to wcale
nie był szczęśliwy pomysł. W ciemności na dole
migotały dalekie światła. Bardzo, bardzo dalekie.
Wolała nie zastanawiać się nad tym, jak bardzo
wysoko są teraz nad ziemią.
Po dwudziestu minutach lotu awionetka wpad-
ła w dziurę powietrzną. Samolotem gwałtownie
rzuciło. Emma głośno wciągnęła powietrze, za-
gryzła dolną wargę. Tuż przed opuszczeniem
motelu biegiem wypiła w recepcji filiżankę ka-
wy. Teraz, gdy wpadli w turbulencję, jej żołądek
zaczynał protestować. Zawirowało jej w głowie.
Zamknęła oczy, przytknęła policzek do chłodnej
szyby. To przyniosło chwilową ulgę.
Oliver, jakby wyczuwając jej stan, zerknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki