[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twierdził, że oddalili się już o jakie sto kilometrów od siedziby Wagddisów. Posiliwszy się, zasnęli,
czuwał tylko ojciec Li-Mai.
Nazajutrz, gdy zamierzali puścić się w dalszą drogę, ujrzeli Li-Mai z ojcem stojących na
wybrzeżu. Nie chcieli oni wsiąść do łódki, ojciec wskazał ręką na rzekę, a potym na leśną gęstwinę.
Napróżno przyjaciele nasi namawiali ich, aby dalej z niemi płynęli, napróżno Langa obsypywał
chłopca pieszczotami; Li-Mai powiedział tylko jeden wyraz:  Ngora!
Tak, matka jego pozostała w wiosce Wagddisów, i tam chciał chłopiec powrócić z ojcem; rodzina
nie chciała się rozłączyć.
Pożegnali się nareszcie, zaopatrzywszy Wagddisów w pożywienie, które powinno im było
wystarczyć przez czas powrotu do wioski Ngala. Długo, długo podróżni nasi ścigali wzrokiem ojca i
dziecię, dopóki ci nie zniknęli w gąszczu leśnym. Langa płakał.
 No, już chyba wierzysz, że to są ludzie  rzekł Jan do Maksa.
 Bezwątpienia, Janie, gdyż mają łzy i uśmiechy!
Aódz płynęła szybko. Jeszcze dni kilka trwała żegluga, aż wreszcie dopłynęli do Ubangi. Byli już
teraz oddaleni co najmniej trzysta kilometrów od wioski Ngala.
Podróżni nasi znajdowali się obecnie w pobliżu wirów Zongo, w kącie, jaki tworzy rzeka,
skręcając ku południowi. Wirów tych nie można było przepłynąć łódką, należało je ominąć
wybrzeżem, dzwigając łódkę na ramionach. Nie groziło im żadne niebezpieczeństwo, gdyż lewy
brzeg Ubangi stanowił grunt neutralny pomiędzy niepodległą prowincją Kongo, a prowincją
francuską. Tylko dzwiganie łódki byłoby uciążliwym. Kamis jednak podał inny projekt.
Poniżej wirów Zongo Ubanga jest spławna, aż do miejsca, gdzie zlewa się z rzeką Kongo. Tu już
napotyka się statki trudniące się handlem, jakoteż wsie, osady i siedziby misjonarzy. Przeszli więc
dzień jeden piechotą, a te pięćset kilometrów, które ich oddzielały od celu podróży, to jest od jakiej
osady, Jan, Maks, Kamis i Langa odbyli już na statku. Przy końcu kwietnia zatrzymali się w osadzie
położonej na prawym brzegu rzeki. Tu odpoczęli dni kilka po trudach podróży i nabrali sił do
przebycia jeszcze dziewięciuset kilometrów, oddzielających ich od Libreville.
Kamis zorganizował karawanę, która idąc prosto w kierunku zachodnim, przebyła płaszczyzny
Kongo w przeciągu dwudziestu czterech dni.
Dwudziestego maja Jan Cort, Maks Huber, Kamis i Langa wkroczyli do faktorji, znajdującej się
przed osadą.
Przyjaciele ich, nie mając od nich wiadomości przeszło sześć miesięcy, byli już o nich bardzo
niespokojni. To też powitali ich z radością.
Kamis i Langa pozostali już nazawsze w usługach Jana i Maksa. Obaj zasłużyli na przywiązanie i
wdzięczność w zamian za poświęcenie i przychylność, jaką im okazywali podczas tej niezwykłej i
awanturniczej podróży.
Ale co się stało z doktorem Johansenem i nadpowietrzną wioską Ngala, ukrytą wpośród
wierzchołków drzew w puszczach Afryki?
Nie ulega wątpliwości, że wcześniej, czy pózniej odkryją ją uczeni i dadzą o niej szczegółowe
wyjaśnienia
Doktór Johansen prawdopodobnie nie odzyskał zmysłów, a gdyby nawet wyzdrowiał i gdyby go
przywieziono do Malinba, kto wie, czy nie żałowałby tych czasów, w których pod imieniem Mselo-
Tala-Tala panował nad plemieniem Wagddisów.
KONIEC
[1] Miara powierzchni 10,000 metrów kwadratowych 1 > morgi.
Spis treści
ROZDZIAA I 3
Po długim wypoczynku. 3
ROZDZIAA II 10
Poruszające się ognie. 10
ROZDZIAA III 16
Rozproszenie. 16
ROZDZIAA IV 23
Postanowienie. 23
ROZDZIAA V 29
Pierwszy dzień wędrówki. 29
ROZDZIAA VI 34
Ciągle w kierunku południowo-zachodnim. 34
ROZDZIAA VII 40
Pusta klatka. 40
ROZDZIAA VIII 46
Niespodzianka. 46
ROZDZIAA IX 52
Z biegiem rzeki Johansen. 52
ROZDZIAA X 56
Ngora! 56
ROZDZIAA XI 61
Dzień 19-go marca. 61
ROZDZIAA XII 67
W lesie. 67
ROZDZIAA XIII 73
Wioska napowietrzna. 73
ROZDZIAA XIV 78
Wagddisowie. 78 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.