[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poskutkowało, bo zamilkł równie szybko, jak wpadł we wściekłość. Pospiesznie zapłaciłem, wyszedłem w lodowatą noc i pierwszą taksówką pojechałem do hotelu. W recepcji czekała na mnie pilna wiadomość od Franza: Przeniosłem twoje rzeczy do 727. Wystarczyło. Mianem 727 określaliśmy obaj dom Clemencii Isaury, a fakt, że Franz przeniósł tam moje walizki, opuszczając pospiesznie hotel, był wystarczającą wskazów- ką, że sytuacja stała się naprawde poważna. Wybiegłem i zmieniając po drodze tak- sówki i kierunek jazdy, ilekroć uznałem to za konieczne, pojechałem do starszej pani. Zastałem ją w niezmiennie dobrym nastroju, przed ekranem telewizora, oglądającą film Hitchcocka. Albo wyjeżdżasz, albo musisz się ukryć Wiadomość, jaką Franz zostawił mi u niej, wykluczała jakiekolwiek wątpliwości. Po południu dwóch agentów w cywilu pytało o nas w hotelu. Wynotowali sobie nasze dane z rejestru gości hotelowych. Portier poinformował o tym Franza, na co ten udał, że niewiele go to obchodzi, w końcu to rutynowa czynność przy stanie wyjątkowym. Spokojnie zapłacił za pokoje, poprosił portiera, żeby przywołał mu taksówkę, kurs na lotnisko międzynarodowe i pożegnał się, ściskając mu rękę i wręczając suty napiwek. Ten jednak nie dał się tak łatwo zwieść. Mogę panu załatwić hotel, gdzie pana nigdy nie znajdą zapewniał. Franz, naturalnie, uznał, że lepiej udawać głupiego. U Clemencii Isaury czekał na mnie przygotowany pokój z posłanym łóżkiem, a pani domu dała służącej i szoferowi wychodne, żeby nie musieć uważać ciągle na ciekaw- skie uszy za ścianą ani ciekawskie oczy w lustrach. Czekając na mnie, przygotowała wy- stawną kolację ze świecami, winami najlepszych marek i sonatami Brahmsa swego ulubionego kompozytora. Kolacja przedłużała się do póznych godzin nocnych, a pani domu snuła wynurzenia na temat swoich frustracji. Nie poddaje się myśli, że całe życie spędziła na wychowywaniu dzieci, by te i tak weszły w świat mumii, na grze w kanastę 86 z zamożnymi idiotkami, a wreszcie na dzierganiu wełnianych skarpet przy łzawych te- lenowelach. Przy swoich siedemdziesięciu dwóch latach odkrywa, że jej prawdziwym powołaniem zawsze była walka z bronią w ręku, konspiracja i śmiałe szaleńcze czyny. Zamiast w łóżku z przegniłymi nerkami mówiła wolałabym umierać na- szpikowana ołowiem w ulicznym starciu z glinami. Franz przyjechał następnego ranka, wynajętym samochodem, innym niż ten, który mieliśmy poprzednio. Przynosił kategoryczne ostrzeżenie, otrzymane z trzech różnych zródeł: Albo wyjeżdżasz, albo musisz się ukryć . To ostatnie oznaczało zejść do pod- ziemia, zaprzestając dotychczasowej roboty. Rzecz nie do pomyślenia. Franz podzielał moje zdanie, wobec tego zdobył dwa dosłownie ostatnie bilety na samolot odlatujący tego samego dnia do Montevideo. Weszliśmy w końcową fazę naszych działań. Poprzedniego wieczoru Franz rozwiązał pierwszą ekipę chilijską, polecając jej z kolei rozwiązać pozostałe, i powierzył kurierowi z ruchu oporu trzy ostatnie pudła z nagranymi taśmami, każąc mu wyekspediować je z kraju jak najszybciej. Wszystko poszło tak sprawnie, że kiedy w pięć dni pózniej do- tarliśmy do Madrytu, Ely już je miała. Przyniosła je do domu urocza młoda zakonnica, wyglądająca jak święta Teresa od Dzieciątka Jezus. Nie chciała zostać na obiedzie, jako że miała przed sobą jeszcze trzy tajne misje przed powrotem do Chile tego samego wie- czoru. Niedawno przez zupełnie niewiarygodny przypadek odkryłem, że to ta sama za- konnica, która pojawiła się jako łączniczka w kościele Zwiętego Franciszka w Santiago. Nie chciałem wyjeżdżać, póki rysowała się jeszcze jakakolwiek możliwość wywiadu z naszym General Electric. Kontakt w restauracji znów się urwał, ale podczas śniada- nia u Clemencii Isaury zadzwoniłem raz jeszcze i ten sam co zawsze kobiecy głos po- prosił, bym zadzwonił ponownie za dwie godziny, a wtedy otrzymam ostateczną odpo- wiedz: tak czy nie. Podjąłem decyzję: jeżeli na minutę przed odlotem uda mi się nawią- zać kontakt z generałem, zostaję w Santiago, bez względu na ryzyko. Jeżeli nie lecę do Montevideo. Uznałem przeprowadzenie tego wywiadu za punkt honoru i serce mi się kroiło na samą myśl, że nie zwieńczy on naszych sześciu tygodni sukcesów i pora- żek w Chile. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |