[ Pobierz całość w formacie PDF ]

problemów. W wolnym czasie najchętniej spacerowała po
wydmach i plaży. A w pierwszy wolny dzień pożyczyła sobie
rower i wybrała się na dłuższą wyprawę. Pojechała do
Castricum, zjadła tam obiad i udała się dalej na północ, aż do
miasteczka Egmond. Wycieczka była wspaniała, tylko że...
Właśnie, profesor!
Któregoś dnia Megan napisała do niego list, utrzymane w
oficjalnym tonie podziękowanie za wszystko, co dla niej
uczynił. List ten wysłała, za radą dyrektorki, na adres szpitala
w Lejdzie. W ogóle sporo czasu poświęcała na
korespondencję, z rodziną, przyjaciółmi. Oscara obdarzyła
pocztówką z krótkim tekstem wyrażającym jej zachwyt dla
piękna holenderskiego krajobrazu i zadowolenie z nowej
pracy.
Megan była w domu dziecka już drugi tydzień, kiedy na
jej dyżurze do sali niemowlaków weszła dyrektorka w
towarzystwie dość młodego mężczyzny.
- Doktor Timuss, nasz lekarz - przedstawiła go. - A to
siostra Megan Rodner z Anglii, zastępuje Mien w czasie jej
pobytu w Kanadzie.
- Bardzo mi miło - odezwał się lekarz z uśmiechem,
nienaganną angielszczyzną. - Czy zna pani trochę język
holenderski?
- Niestety, nie. Ale czy muszÄ™, skoro wszyscy w Holandii
tak świetnie radzą sobie z angielskim?
- No, może nie wszyscy, ale większość. I bardzo lubimy
się tym popisywać.
Roześmiali się oboje. Doktor Timuss zbadał kolejno
wszystkie maluchy. Po skończonym obchodzie, żegnając się z
Megan, rzucił zachęcająco:
- Mieszkam w Castricum, w jakiś wolny dzień chętnie
pokazałbym pani naszą okolicę, koniecznie musimy się
umówić...
Megan nie oponowała, potwierdziła nawet z uśmiechem,
że tak, owszem, powinni, jak tylko znajdą oboje trochę czasu,
czemu nie. Ledwie jednak lekarz wyszedł, natychmiast
zapomniała o nim i o jego propozycji. Jej myśli wciąż bowiem
krążyły wokół innego mężczyzny. I nikt poza nim w
najmniejszym stopniu się dla Megan nie liczył.
ROZDZIAA ÓSMY
W następny wolny dzień Megan pojechała rowerem do
Castricum, a stamtąd wybrała się autobusem do słynącego z
serowych targów Alkmaar. Kiedy spacerowała po pełnym
turystów, zabytkowym centrum miasta, ktoś zagadnął ją nagle
po angielsku:
- Zwiedzamy?
Był to doktor Timuss.
- Jeśli nie ma pani nic lepszego do roboty, proszę zjeść ze
mną lunch - zaproponował. - Mam czas do piątej, dopiero
wtedy muszę być w szpitalu.
- Z przyjemnością, dziękuję - zgodziła się Megan, trochę
głodna, a trochę po prostu złakniona towarzystwa i rozmowy.
Doktor Timuss zaprowadził ją do restauracji w hotelu  De
Nachtegaal". Zajęli stolik pod oknem, usiedli naprzeciwko
siebie. Doktor zamówił sherry i zaproponował Megan, że sam
wybierze dla obojga coÅ› smacznego z holenderskiej kuchni.
Zgodziła się, Timuss złożył zamówienie. Po chwili kelner
podał tosty z masłem i wędzonym węgorzem, sałatkę z szynką
i frytki. Na deser były wspaniałe, ogromne lody.
Podczas posiłku, w trakcie miłej, swobodnej rozmowy,
doktor wypytywał Megan o wrażenia z pobytu w Holandii,
interesował się jej dalszymi planami. Zaczął też opowiadać o
sobie.
- Moja narzeczona, Imogen, jest na ostatnim roku
medycyny w Groningen. Gdy zrobi dyplom, zamierzamy siÄ™
pobrać. Będziemy pracowali razem, Castricum wciąż się
rozrasta, wystarczy pacjentów dla dwojga lekarzy! - mówił z
entuzjazmem. - A pani, Megan, ma jakÄ…Å› bliskÄ… sercu osobÄ™,
jeśli wolno spytać? - zakończył.
Odpowiedziała krótko, że nie. Porozmawiali jeszcze
chwilę na obojętny temat, po czym pożegnali się i rozeszli
każde w swoją stronę: on do szpitala, ona do autobusu, żeby
zdążyć na szóstą na kolację w domu dziecka.
Mijały kolejne dni. Megan zazwyczaj była zbyt zajęta, by
mieć czas na dłuższe rozpamiętywanie swych sercowych
rozterek. Pracowała, uczyła się holenderskiego, spacerowała.
Po trosze zaczęła myśleć o powrocie do Anglii i o
konieczności poszukiwania tam nowej pracy. Zamierzała,
przynajmniej na jakiś czas, postarać się o posadę poza
Londynem, na prowincji, w miejscu podobnym do tego, w
którym znajdowała się teraz. Najchętniej zresztą, jak się jej
zdawało, zostałaby po prostu tutaj, gdyby to było możliwe.
Przynajmniej od czasu do czasu miałaby wówczas okazję
zobaczyć profesora van Belfelda...
Nie spodziewała się, że zobaczy go znacznie prędzej, niż
mogłaby oczekiwać. Któregoś dnia stała przy oknie w sali
niemowlaków w towarzystwie doktora Timussa, który właśnie
pokazywał jej zdjęcie swojej Imogen. Oboje byli pochyleni
nad fotografią, trochę konfidencjonalnie roześmiani. Profesor
cicho otworzył drzwi. Na ich widok zatrzymał się w progu.
Postał chwilę w bezruchu i napięciu, w końcu zrobił parę
kroków do przodu. Doktor Timuss zauważył go pierwszy.
- Witamy, panie profesorze, witamy! Uścisnęli sobie
dłonie i zamienili parę słów po holendersku. Przechodząc na
angielski, profesor odezwał się tonem, w którym nie było
niczego poza chłodną uprzejmością:
- Dzień dobry, Megan. Zadowolona pani z pracy?
- Bardzo, panie profesorze - odpowiedziała łamiącym się
z wrażenia głosem.
Pod wpływem lodowatego spojrzenia niebieskich oczu
profesora Megan najpierw zarumieniła się z przejęcia, a potem
raptownie zbladła. Próbowała sobie naprędce wytłumaczyć, w
jaki sposób ten tak bardzo przyjazny dla niej człowiek mógł
stać się w ciągu niewielu dni kimś równie zimnym i obcym. A
jeśli już musiał się kimś takim stać - stawiała w myślach
pytanie - dlaczego w ogóle przyjechał? Czemu właściwie nie
pozwolił, by go zapamiętała takim, jaki był dawniej?
- Proszę sobie nie przeszkadzać, siostro, mam parę spraw
do omówienia z doktorem Timussem - rzucił na koniec krótko
van Belfeld i w towarzystwie lekarza opuścił salę.
Megan została sama ze swoimi maluchami. Musiała się
nimi zajmować jeszcze przez dość długi czas, dopiero w porze
obiadu, zastąpiona tymczasowo przez inną pielęgniarkę, miała
okazję wyjść i zerknąć z okna holu na frontowy dziedziniec.
Szary rolls - royce wciąż jeszcze stał przed domem dziecka.
Megan udała się do stołówki i zjadła posiłek. Gdy wracała na
dalszy ciąg dyżuru, ujrzała profesora po raz drugi tego dnia.
Szedł korytarzem w towarzystwie dyrektorki i Timussa.
Megan odniosła wrażenie, że jej w ogóle nie dostrzegł, choć
przechodziła tuż obok. Nawet kiedy spojrzała mu prosto w
twarz, poczuła się tak, jakby patrzyła na białą, nieprzeniknioną
ścianę. Gwałtownie zacisnęła powieki, by stłumić
napływające do oczu łzy. Pomyślała z goryczą, że skoro [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co siÄ™ robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeÅ›li przyczynia siÄ™ do utrwalenia miÅ‚oÅ›ci.