[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podziewacie. A tu, proszę, kartki z waszymi rysunkami, rulon pergaminu zostanie
u mnie. Zobaczymy się niedługo.
 Tak, bo chyba pojedziesz z nami do tego, jak się to nazywa?
 Ja tylko pokażę drogę. I pamiętajcie o jednym: to jest nasza tajemnica!
 Nikomu o niczym nie powiemy  obiecała Taran z taką śmiertelną powagą
na swojej anielskiej buzi, że rabin z trudem powstrzymywał się od śmiechu.
 Ani słowa!  potwierdził Villemann głosem drżącym z podniecenia. 
Teraz to my umiemy czarować!
 No właśnie  przyznał rabin.  I miejcie oczy i uszy otwarte!
Obiecywali z zapałem, nie do końca wiedząc, wobec czego mają zachowywać
tę specjalną czujność.
Potem podskakiwali i tańczyli na ulicy ze swoimi tajemniczymi tablicami do-
brze ukrytymi pod ubraniami.
Rabin patrzył w ślad za nimi rozradowanym wzrokiem. Potem wyraz twarzy
uległ zmianie, stała się ona lodowato zimna, jak wyrzezbiona w kamieniu.
Rozdział 12
Rezydencja barona von Virneburg znajdowała się na północ od Feldkirch. Był
to wspaniały dwór, zbyt może mały, by zasługiwać na miano pałacu, ale na tyle
wytworny, że budził powszechną uwagę. Pańska siedziba, to z pewnością najod-
powiedniejsze określenie.
Główny budynek sprawiał wrażenie stosunkowo nowego i kiedy cały liczny
orszak jezdzców zbliżał się do bramy, rabin wyjaśnił:
 Niedaleko stąd znajdował się zamek, to był niegdyś Virneburg, ale miesz-
kało się tam nie bardzo wygodnie, więc wybudowano ten dom.
 Bardzo rozsądnie  stwierdziła Theresa.  Ja wiem wszystko o tych
pełnych przeciągów starych zamczyskach, niewygodnych i ponurych, gdzie nie-
ustannie ze ścian kapie woda.
Rabin Etan tutaj miał ich opuścić, musi wracać do Feldkirch, tłumaczył, ale
otrzymali dokładne informacje, jak odnalezć tych ludzi, którzy odwozili Tiril do
francuskiej granicy. Poza tym, jak mówił, nie jest zbyt chętnie widziany w Virne-
burg. Rodzina jest bardzo katolicka, on zaś jest żydowskim rabinem.
Tu Theresa musiała zaprotestować. Ona też jest wierną katoliczką, a przecież
zaakceptowała go od pierwszej chwili.
 Nie wszyscy są tacy tolerancyjni jak pani, wasza wysokość  odparł rabin,
spoglądając na nią spod grzywki.  Gdy tylko panią zobaczyłem, wiedziałem, że
pani jest kimś wyjątkowym, znacznie wyprzedzającym swój czas, jeśli chodzi
o stosunek do ludzi z innych warstw społecznych. W wychowaniu dzieci także
nie jest pani zbyt surowa.
Theresa patrzyła na niego zakłopotana.
 Mam to przyjąć jako komplement czy raczej jako upomnienie?  roze-
śmiała się nerwowo.
 Ja chciałem powiedzieć komplement. A teraz żegnam państwa i życzę po-
wodzenia!
Zawrócił konia i odjechał.
Móri patrzył w ślad za nim zamyślony. Dolg, który stał przy ojcu, powiedział
cicho:
 Myślałem, że rabin to tytuł, który już dawno wyszedł z użycia.
78
 Na określenie człowieka uczonego w piśmie? Ja też tak myślałem  po-
twierdził Móri.  Wiesz, Dolg, ten człowiek jest tak samo %7łydem jak ja.
 Dlaczego tata tak myśli?
 Zwróciłem uwagę na to, co on jadł w gospodzie, i wczoraj, i dzisiaj. %7łydzi
mają bardzo surowe przepisy, jeśli chodzi o jedzenie, a rabin zupełnie się tym nie
przejmował.
 On ma niebieskie oczy.
 Tak. Taran i Villemann są nim najwyrazniej zachwyceni. On zresztą także
odnosił się do nich wyjątkowo uprzejmie. Chyba nie będziemy niczego dociekać,
Dolg. Niech sobie żegluje pod fałszywą flagą!
Dolg nie był całkiem zadowolony.
 Wygląda na to, że moje rodzeństwo i rabin mają jakieś wspólne tajemnice.
 Naprawdę? Jakoś nie zwróciłem na to uwagi. Ale skoro ty tak mówisz! No
cóż, on już odjechał, więcej go nie spotkamy! Dolg, wiesz, ja myślę. . . %7łe nie ma
potrzeby, żebyś jechał z nami do dworu. . .
Chłopiec uśmiechnął się ze smutkiem.
 Wiem, ojcze. Wiem przecież, jak ludzie reagują na mój widok.
 Ja miałem na myśli twoje dobro, nie ich.
 O tym wiem również. Zostanę tutaj z Nerem.
 Bardzo dobrze. Gwardziści i służba będą z tobą. Zresztą i ja bym najchęt-
niej został z Wami.
Pogoda była niepewna. Zwieciło wprawdzie słońce, ale nad horyzontem zbie-
rały się ciemne chmury. Móri miał nadzieję, że nie zacznie padać. Bez powozu
bardzo trudno jest się chronić przed niepogodą.
Taran i Villemann spoglądali na pańską siedzibę rozłożoną na zboczu nie-
wysokiego wzgórza. Następnie niezadowoleni popatrzyli po sobie. Więc to tutaj
mieli spędzić cały dzień, a może nawet i noc, gdyby reszta orszaku wróciła zbyt
pózno.
Narzucać się ludziom, którzy może w ogóle nie będą chcieli na nich patrzeć!
Zostali jednak przyjęci bardzo dobrze przez pana domu, barona von Virne-
burg, który co prawda z początku był nieco zaskoczony, ale potem rozpromienił
się słysząc tytuły Theresy i uświadamiając sobie jej koligację z cesarzem.
 O, tak, droga Thereso, przecież już się kiedyś spotkaliśmy  wołał uprzej-
mie.  Tylko że ja byłem wtedy bardzo mały, więc mnie chyba nie pamiętasz.
Czy on naprawdę musi mi wypominać mój wiek, oburzyła się w duchu The-
resa i jej szacunek dla dalekiego kuzyna wyraznie się zmniejszył.
Jestem przewrażliwiona baba, pomyślała z niechęcią do samej siebie.
Małżonka barona zeszła łaskawie do salonu, żeby się przywitać. Ubrana na
biało, z włosami blond starannie ufryzowanymi w długie francuskie loki, spływa-
jące do ramion. Skórę miała przezroczystą, a rękę tak szczupłą, że Taran, która
79
ścisnęła ją mocno, przestraszyła się, że ją zmiażdży. W każdym razie chrupnęło
ostrzegawczo.
Pani uśmiechnęła się blado do obcej dziewczynki z wyrazem mężnie znoszo-
nego cierpienia w niebieskofioletowych oczach.
Wydaję jej się pewnie podobna do niezdarnego żołdaka, pomyślała Taran
gniewnie, ale zaraz zauważyła, że babcia przeżywa to samo.
 Słyszałam, że państwo mają dzieci w wieku naszych  mówiła księżna po
tym, gdy młoda pani uświadomiwszy sobie wysoką pozycję Theresy obiecała, że,
oczywiście, dzieci będą się u nich na pewno dobrze czuły. W domu jest mnóstwo
służby, która może się nimi zająć.
Głupia gęś, pomyślała Taran ze złością.
Niech to diabli, oburzył się Villemann. Ona chyba myśli, że my jesteśmy ja-
kieś dzidziusie, które potrzebują niańki.
Spłoszony łowił jednym uchem gwałtowny hałas dochodzący z dziedzińca.
Nero wdał się w bójkę z miejscowymi psami i Móri z pomocą gwardzistów starał
się je rozdzielić.
Młoda pani drżała słysząc ten harmider.
 Tak  odpowiedziała na pytanie Theresy.  Mamy małą córeczkę, ale ona
jest chorowita i bardzo wrażliwa. Natomiast wspaniałe dzieci państwa wyglądają
bardzo. . . krzepko. Chyba więc nie warto. . . [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.