[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pochwalał to jako klient, ale jako mężczyzna zirytował się strasznie. Nie zro-
biła ani jednej aluzji do faktu, że kochali się namiętnie. Prawdę mówiąc, uznał, że
to go obraża. Czy ona jest pozbawiona jakichkolwiek uczuć?
Zacisnął wargi. Może ona myśli, że przez to zimne opanowanie on będzie jej
jeszcze bardziej pożądał? I co gorsza - ma rację!
To on na ogół nad wszystkim panował - nie podziwiał tej cechy u płci prze-
ciwnej. Lubił, by kobieta była ciepła, łagodna i zawsze dostępna - gotowa dostoso-
wać swój plan zajęć do jego życia.
Sączył zaskakująco dobrą kawę. Musi zacząć ponownie myśleć o pracy, za-
miast o jej ciele.
- Czyżbyś miała wątpliwości, że potrafię działać na tym konkretnym rynku? -
zapytał.
- Oczywiście, że nie. I potrafię znalezć ci odpowiednich pracowników. Zakła-
dam, że będziesz potrzebował nowego dyrektora.
- Si. Ale nie chcę zmieniać zbyt dużo, zbyt szybko. Chciałbym najpierw
sprawdzić, co działa, a co nie, i dopiero potem podjąć decyzję.
Aisling się zawahała.
- Ale nie zmienisz zbyt dużo? Jedną z zalet tego hotelu jest jego brytyjski cha-
rakter, klienci to uwielbiajÄ….
Jest wprost niewiarygodna!
- Czy sądzisz, że w restauracjach zacznę podawać wyłącznie pizzę przy gło-
S
R
śnym akompaniamencie włoskich arii operowych? - zapytał sarkastycznie.
- A w holu sprzedawać plastikowe gondole - dokończyła śmiertelnie poważ-
nie.
Powstrzymał uśmiech.
- Ach, Aisling - westchnÄ…Å‚. - Co ci siÄ™ nie podoba w tej sprawie?
Przecież płaci jej za wyrażanie opinii i za spostrzeżenia. No i za prawdę.
- Tylko to, że rezygnujesz z marki Palladio - powiedziała łagodnie. - Nic wię-
cej.
- Marki? - powtórzył. - Uważasz, że Gianluca Palladio to marka? Co to za
określenie? Może porównujesz mnie do puszki z fasolką?
- Och, nie bądz taki melodramatyczny, Gianluca. Oczywiście, że nie. Po pro-
stu chcę cię ostrzec, że możesz stracić to coś, z czego jesteś powszechnie znany.
- Ach!
Zmrużył oczy, a między nimi nagle zapanowało niemal dotykalne napięcie.
- A cóż to jest to  coś"?
Aisling poczuła się, jakby wpadła w pułapkę, którą sama na siebie zastawiła.
Zagryzła wargi. Dlaczego przypomina sobie tamtą noc w takiej chwili? Zarumieni-
ła się i chciała odwrócić od niego wzrok, ale nie mogła.
- Gianluca, przestań.
- Co mam przestać, cara? Mam cię nie pożądać, gdy jest to dla mnie tak natu-
ralne jak oddychanie? Nie wiesz, jak ślicznie wyglądasz, gdy zapominasz o tej lo-
dowatej minie i się uśmiechasz? Robiłaś to częściej w moich ramionach przez tę
jedną noc niż przez dwa lata, które ze sobą przepracowaliśmy.
- Przecież nie po to tu jesteśmy - powiedziała szybko. - To, co się wtedy stało,
było szaleństwem, pomyłką.
Patrzył na nią niedowierzająco.
- I to wszystko?
- Tak - potwierdziła. A jaki miała wybór? Przyznać się, że nie myśli o niczym
S
R
innym, że obrazy jego kpiącej twarzy i jego ciała dręczą ją jak gorączka? - Mamy
pracować. - przypomniała mu. - Jestem łowczynią talentów, którą poprosiłeś o opi-
niÄ™.
Na chwilę zapadło milczenie. On potrafił tylko myśleć o tym, jakie odrzuce-
nie potrafi być kuszące.
- Wiem, kim jesteś - odparł cicho. - I dlatego chcę cię zaprosić na koktajl w
Vinoly dziś wieczór. To będzie dobra okazja, bym się przyjrzał, jak ten hotel funk-
cjonuje, zachowując względną anonimowość. Kiedy zakup zostanie sfinalizowany,
nie będę mógł wtopić się w tło.
Aisling czuła, że on się nią bawi. Popycha ją to tu, to tam, jak krupier plasti-
kowy żeton na stole do gry.
- Ale jeśli mnie ze sobą zabierzesz, czy ludzie się nie domyślą?
- Czego, cara? - drażnił się z nią. - Tego, że jesteśmy kochankami, czy że ku-
pujÄ™ hotel?
- My nie jesteśmy kochankami, Gianluca. Już nie.
Uśmiechnął się cynicznie, a w oczach miał kpinę. Czyżby? - zdawał się mó-
wić.
- Przyjęcie jest o szóstej w Sali Tamizy. Przyślę po ciebie samochód.
Potrząsnęła głową sfrustrowana, że znowu traci kontrolę. To ją przerażało.
- Urodziłam się w Londynie i jestem dużą dziewczynką. Potrafię się poruszać
po tym mieście bez niczyjej pomocy. Nie ma potrzeby...
Przerwał jej aroganckim ruchem dłoni.
- Przyślę samochód - powtórzył z uporem.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Aisling przypomniała sobie swoją pierwszą wizytę w hotelu Vinoly z jego łu-
kowato wygiętymi mahoniowymi schodami i restauracją na dachu. Była wtedy
wrażliwą dwudziestolatką, która jeszcze nie wiedziała, że nie da się jednocześnie
pić i jeść kanapki, przez co koniec końców zniszczyła sobie sukienkę.
Teraz oczywiście nigdy nie jada kanapek i ma mnóstwo sukienek, które moż-
na określić jako  najlepsze". Wszystkie wiszą porządnie wyprasowane w plastiko-
wych pokrowcach w szafie w jej mieszkaniu. Przywykła także do najbardziej luk-
susowych miejsc w Londynie, a w tym hotelu odbyła już kilka spotkań. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co siÄ™ robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeÅ›li przyczynia siÄ™ do utrwalenia miÅ‚oÅ›ci.