[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiem, jak Clinton sobie z tym wszystkim radzi.
- Powiedziała, że nie może z tobą rozmawiać, bo
jesteś mężczyzną.
- Nastolatki nie czują się swobodnie u lekarza męż-
czyzny, kiedy osiągają wiek dojrzewania.
- Nie jestem pewna, co z nią zrobić - powiedzia-
ła Holly. - Sugerowałam, żeby przyszła z mamą, ale
chyba nie przypadł jej ten pomysł do gustu. Dałam
jej numer mojej komórki, na wypadek, gdyby zmieni-
ła zdanie.
- Dobrze zrobiłaś, będzie miała linę ratunkową.
S
R
- Cameron spojrzał na mapę, którą trzymała w ręku.
- Dokąd się wybierasz?
- Do Betty Maynard. Nie była u lekarza od lat.
- Odwiedziłem ją, kiedy przyjechałem do miasta,
ale zagroziła mi strzelbą. Nie pojechałbym tam bez
eskorty policyjnej. Ona pozwala się zbliżać tylko żonie
pastora, która podrzuca jej emeryturę i artykuły spożyw-
cze, i posłańcowi z monopolowego, który zaopatruje ją
w gin.
Holly przygryzła wargi.
- Myślałam, że namówię ją do zrobienia kilku ba-
dań.
- Jakich badań?
- Czytałam historię choroby Noela. Zdiagnozowano
u niego chorobę Wilsona. Chciałam sprawdzić historię
rodziny.
- Chorobę Wilsona? - zdziwił się Cameron. - To
nadzwyczaj rzadkie, chyba nie zanotowano wypadku tej
choroby u tubylca.
- Znamy jeden przypadek. Sprawdziłam w Inter-
necie, kiedy Noel przyszedł do mnie po receptę na
penicylaminę. Zażywa to od lat, ale nie brał, odkąd
wyszedł z więzienia. Sprawdziłam poziom miedzi w je-
go moczu, test wyszedł negatywnie. Nie pozwolił mi
pobrać krwi, zrobił się agresywny.
- Powinnaś była mi powiedzieć.
- Nie chciałam robić zamieszania. Majakąś fobię na
temat igieł i krwi, więc uznałam, że na razie dam spokój.
- To chyba pierwszy morderca, który nie znosi wi-
doku krwi - zauważył cierpko Cameron.
Holly czekała, aż podniesie na nią wzrok. Po chwili
milczenia powiedziała:
S
R
- A jeśli to nie on zabił?
- Co ty gadasz, do diabła?
- Zapiski doktora Coopera są skrótowe. Według
dzisiejszych standardów nie wystarczają do potwier-
dzenia diagnozy. Sam przyznałeś, że choroba Wilsona
jest niezwykle rzadka u tubylców. A jeśli to nie krew
Noela znaleziono pod paznokciami Tiny? Jeśli to krew
kogoś innego, komu morderstwo uszło na sucho?
S
R
ROZDZIAA TRZYNASTY
Cameron pociągnął Holly do cienia, pod sękate
drzewo pieprzowe.
- Nie powinnaś wyrażać swoich wątpliwości pub-
licznie - ostrzegł ją. - W tym mieście są ludzie, którzy
byliby wściekli, że prowadzisz rodzaj kampanii oczysz-
czającej Noela. Sąd uznał go winnym.
- A jeśli dowody były fałszywe? A jeśli lekarz się
mylił?
- Daj spokój, Holly. Doktor Cooper jest profes-
jonalistą, prowadził tę przychodnię trzydzieści parę lat.
Cieszył się szacunkiem. Poza tym nie zapomniałaś
o czymś?
- O czym?
- Noel Maynard przyznał się do winy.
Holly spuściła wzrok. Jej kuzyn także się przyznał,
chociaż nie pamiętał ani jednego zdarzenia z tamtej
brzemiennej W skutki nocy. Policja naciskała na niego,
podobnie jak adwokat, który obiecał, że dostanie niższy
wyrok, jeśli się przyzna. Być może w przypadku Noela
było tak samo.
- Mimo wszystko chciałabym zrobić badania, żeby
mieć pewność, że jest chory - powiedziała.
- Dobrze. Ale nie jedz sama do Betty Maynard.
Skontaktuję cię z Jean Curtis, żoną pastora, ona może
przełamać lody. - Sięgnął do górnej kieszeni, wyjął
S
R
pióro i wizytówkę, napisał numer telefonu. - Probostwo
jest dwie przecznice stąd. Zadzwoń do niej, a ja zajmę
się pacjentami, dopóki nie wrócisz.
Kiedy zniknął za drzwiami przychodni, Holly ruszyła
w kierunku, który jej wskazał. Ale gdy zatrzymała się
przed probostwem, zmieniła zdanie i pojechała przed
siebie, aż znalazła skręt do punktu obserwacyjnego
Tolly's Hill.
Dom Maynardów wyglądał tak, jak opisała go Sal-
ly. Holly starała się nie porównywać go z rezydencją
ojca w Bellevue Hill czy posiadłością matki w Point
Piper, mimo to trudno jej było wyobrazić sobie, że
ktoś żyje w takim miejscu przez lata, i to samotnie.
Zaparkowała pod eukaliptusem i czekała, aż ktoś się
pojawi. Po paru minutach w jednym z okien dojrzała
wątłą postać.
Wysiadła z samochodu i ruszyła w stronę domu, ale
kiedy chciała zapukać, drzwi się otworzyły. Stała w nich
starsza kobieta ze strzelbą w obu rękach.
- Czego pani chce?
Holly starała się nie zwracać uwagi na strzelbę. Prze-
konywała się w duchu, że nie jest nabita.
- Witam, pani Maynard, jestem Holly Saxby. Jestem
lekarzem pani syna. Czy zastałam go w domu?
Stara kobieta potrząsnęła głową.
- Pojechał do miasta.
- Kiedy wróci?
- Może za pół godziny.
- Czy pozwoli pani, że na niego zaczekam?
Ręce Betty Maynard drżały. Po chwili odłożyła strzel-
bę obok drzwi i wskazała Holly jedno z dwóch wy-
służonych krzeseł na werandzie. Holly zajęła miejsce.
S
R
- Usiądzie pani ze mną? - zapytała z uśmiechem.
Po chwili wahania Betty zajęła drugie krzesło i wlepi-
ła wzrok przed siebie.
- Pewnie czuje się tu pani samotna - zauważyła
Holly, wypełniając ciszę.
- Nie potrzebuję ludzi.
Znowu zapadła cisza. Holly czuła zapach alkoholu,
ale wyrazniejszy był kwaśny odór niemytej skóry i wło-
sów.
- Noel mówił, że był u pani - dodała stara kobieta.
- Tak... Chciałam zrobić mu kilka badań.
- On nie potrzebuje żadnych badań. Jest chory i nikt
tego nie zmieni.
- Czy w rodzinie ktoś chorował na chorobę Wil-
sona?
- Nie wiem. Dawno nie widziałam nikogo z rodziny.
Nawet córki. Wyjechała, jak Noela aresztowano.
- Odzywała się do pani ostatnio?
Stara kobieta ze smutkiem pokręciła głową.
- Ona nie chce, żeby ktokolwiek wiedział, że jej brat
był oskarżony o morderstwo.
- Pani zdaniem on tego nie zrobił, prawda? - spytała
Holly po długiej chwili ciszy.
- %7ładna matka nie uwierzyłaby, że jej syn... Ale
znalezli wtedy na niej jego krew. I powiedział, że on
to zrobił.
- Ale pani nadal wierzy, że jest niewinny.
Betty wciąż patrzyła przed siebie.
- A czemu miałby zabijać tę dziewczynę? Była je-
go koleżanką. Odwiedzała go. Pomagała mu w nauce.
- Przychodziła tutaj? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.