[ Pobierz całość w formacie PDF ]

R
- Miałam mnóstwo czasu, aby się nauczyć. - Toni
uśmiechnęła się kwaśno. - Zobaczysz, wkrótce będziesz mieć
to wszystko w jednym palcu.
Nie pomyliła się. W następnym tygodniu Sandy przejęła
dużo czasochłonnych zadań. Witała pacjentów, przyjmowała
pieniądze, dokonywała wpłat w banku, a nawet poznała gu-
sty koleżanek i kolegów i przynosiła im lunch z pobliskiej
piekarni.
Josh wyleczył się z grypy i wyglądał lepiej, lecz nadal
jadał mało, był blady i jakby przygaszony. Toni zastanawiała
się, czy ma to jakiś związek z dwoma długimi wizytami
Janice Reynolds. Wiedziała, że Janice w końcu przekonała
Josha, aby przepisał jej leki antydepresyjne.
- Potrzebuję tego, żeby jakoś przetrwać najbliższy mie-
siąc lub dwa - tłumaczyła się. - Pózniej stanę na nogi.
- Nie wątpię - zapewniła ją Toni. - To wymaga czasu.
Josh miał podobne zdanie.
- Dałem jej skierowanie do psychologa. Nie umiem po-
magać w takich sytuacjach.
- Nieprawda - zaprotestowała Toni. - Okazujesz ludziom
wiele serca. Rozumiesz ich.
- Aż za dobrze. W tym cały problem. - Josh skubał folię,
w którą owinięta była kanapka, po czym ją odsunął. - Ci,
którzy zostają, bardzo cierpią. Szczęście, że nie mam żadnej
rodziny. Zwłaszcza żony lub dzieci. Wyobraz sobie, ile osób
by cierpiało, gdyby Ben z kimś się związał? - Josh posłał
Toni dziwny uśmieszek. - Gdybym ja wyciągnął kopyta, nikt
nie byłby szczególnie zdruzgotany.
- Cóż za okropne podejście, Josh!
- Dlaczego?
- To skrajny egoizm.
- Egoizm? Nie sądzisz, że samotność Bena była raczej
S
R
dowodem altruizmu? Chciał oszczędzić matce cierpień. Mo-
że nawet był w kimś zakochany, ale nie zdecydował się na
małżeństwo, aby jego żona nie miała powodów do rozpaczy.
- Gdyby ona też go kochała, byłoby to z jego strony
okrucieństwem.
- Większym okrucieństwem byłoby ofiarować tej kobie-
cie coś bez przyszłości.
- Nie zgadzam się z tobą, Josh. Zakochana kobieta cier-
piałaby bardziej, sądząc, że on nie wie o jej uczuciach lub
ich nie odwzajemnia. - Toni westchnęła. - Moim zdaniem
Ben niepotrzebnie zrezygnował z miłości. Wmawiał sobie,
że całymi garściami czerpie z życia to, co najlepsze, ale
w rzeczywistości właśnie tego nie zaznał.
Josh miał taką minę, jakby analizował tę opinię. Ale w je-
go spojrzeniu malowało się tyle udręki, że Toni obserwowała
go z rosnącym niepokojem. Przecież prowadzili tylko teore-
tyczną dyskusję. A może nie? Dlaczego przypadek Bena
przygnębił Josha tak bardzo? Nigdy nie bywał taki ponury
jak ostatnio. I prawie nic nie jadł. Toni znów zerknęła na
kanapkę.
- Od pewnego czasu żyjesz tylko czarną kawą, Josh. To
niezdrowo.
Spodziewała się, że ją ofuknie. Nawet ucieszyłaby się
z kąśliwej uwagi, oznaczałaby ona bowiem, że wszystko
wraca do normy. Ale na widok smętnego uśmiechu Josha
oniemiała. Spojrzała na jego dłoń, którą głaskał kota. Może
to obecność tego małego kociaka tak rozstrajała Josha?
- Nie znoszę gotowania - oświadczył, a Toni na moment
zapomniała o niedawnym wrażeniu. - Najbardziej odpowiada
mi uważne studiowanie karty dań. Sama konsumpcja też bywa
interesująca. Ale stanie przy kuchni trwa za długo. Jest śmier-
telnie nudne.
S
R
Na jego twarzy pojawił się wyraz takiego obrzydzenia, że
Toni parsknęła śmiechem.
- Nie słyszałeś, że dążenie to połowa przyjemności?
- Owszem. Ale nigdy w to nie wierzyłem.
- Od wesela Spencerów nie rezerwowałam dla ciebie
stolika w restauracji. To ponad miesiąc.
- Już nie chodzę do restauracji.
- Więc co jadasz?
- Co mi wpadnie w rękę- odparł, wzruszając ramionami.
- Zupę z puszki. Fasolkę po bretońsku. Takie beznadziejstwo,
że nie warto pamiętać.
- Nic dziwnego, że tak długo trzyma cię ta grypa. Poza
tym chudniesz. - Oparta brodę na dłoni i spojrzała na niego
surowo. - Wpadnij dzisiaj do mnie. O siódmej.
- Zapraszasz mnie na obiadek?
- Nie - odparła. - Na lekcję gotowania. Uznaj to za nową
atrakcję. Może nawet stwierdzisz, że coś smakuje lepiej, jeśli
zainwestujesz w to trochę czasu.
Cóż ona najlepszego zrobiła?
Wlepiła wzrok w kuśtykającego Motorka, którego Josh
delikatnie zdjął z kolan. Schyliła się i na moment wzięła
kociaka w ramiona, a on poruszył czarnym łebkiem i zamru-
czał. Jego obecność w poradni wprawiała wszystkich w za-
chwyt. Pacjenci uwielbiali, gdy pojawiał się w poczekalni.
Dzieci dużo chętniej szły na badanie, a starsi, samotni pacjen-
ci uśmiechali się radośnie, mogąc pogłaskać miłe zwierzątko.
Dzięki kociakowi zapanowała w St. David's ciepła, domowa
atmosfera, a w tej chwili Toni też bardzo potrzebowała czegoś
kojącego. Czy rzeczywiście zaprosiła Josha na kolację?
Gdy przyjął zaproszenie, wpadła prawie w euforię. Ale
radość trwała krótko. Zastąpiło ją uczucie, którego Toni nig-
S
R
dy nie doświadczała w kontaktach z Joshem. Po namyśle
uznała, że to strach. Lub przynajmniej zdenerwowanie.
Pózniej chwilowo o niej zapomniała, bo popołudnie oka-
zało się pracowite, a Sandy popełniła kilka pomyłek, które
należało skorygować. Ale robiąc zakupy w supermarkecie,
Toni znów poczuła przypływ paniki. Dlatego bez zastanowie-
nia wrzucała do wózka różne produkty delikatesowe, a przy
kasie oniemiała z wrażenia, gdy usłyszała, ile ma zapłacić.
Natomiast po powrocie do domu natychmiast zaczęła się
martwić, czy jej dom wygląda odpowiednio. Josh odwiedzał
ją tylko w celu zbadania jej matki i nie był tu od czterech lat.
W tym czasie Toni dokonała wielkich zmian - zniknęły stare
meble i ozdobne drobiazgi. Co Josh pomyśli o kolorystyce,
którą zastosowała po wieczorowym kursie projektowania
wnętrz? Co powie na kanarkowożółte ściany i granatowe
szafki w kuchni? Na indiańskie wzory zasłon, rudawe kanapy
i zielone ściany w saloniku?
Pośpiesznie położyła zakupy na dużym stole w kuchni
i rozpaliła ogień w kominku, ignorując żałosne miauczenie
Bessie. Boże, na śmierć zapomniała kupić wino! A Josh je
uwielbia. Do tego, co stało w głębi spiżarni, lepiej nawet się
nie przyznawać. Czemu nigdy nie pomyślała o tym, by iść
na kurs dla przyszłych koneserów win?
Na szczęście lubiła gotować. Na pewno zdoła przygotować
coś zaspokajającego nawet wybrednego Josha. A gdyby
pomógł jej w pichceniu, miałaby wymówkę w przypadku
niepowodzenia.
Krzątała się coraz bardziej nerwowo. Nigdy nie zapraszała
Josha na kolację, ponieważ instynktownie przeczuwała, że
by odmówił. Spodziewałby się bowiem, że Toni pragnie nie
tylko zjeść z nim posiłek. Dlaczego więc dziś się zgodził?
I czemu ona w ogóle go zaprosiła?
S
R
Ponieważ coś się między nimi zmieniło. Josh zaczął po-
trzebować czegoś, co tylko Toni może mu ofiarować. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.