[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie wiem, jak to nazwać. Nie dawała mi spokoju tego wieczora, musiałam jej pozwolić tam pojechać. Czy chodzi o dzień, w którym byliśmy na pizzy? Dziewczyna skinęła głową. Nie miała ochoty na kontynuowanie tego tematu. Po chwili jednak dodała: Powiedziała mi, że nie powinnam szukać jej nowego ojca, bo jednego już ma. Tak, to prawda skomentował. Marjo aż zatrzęsła się ze złości. Nie denerwuj mnie! Przecież wiesz, że Stan nie zasługuje, żeby nazywać go ojcem! Ogień z kominka rzucał przytulne cienie na cały pokój. Matt widział twarz dziewczyny z profilu, zauważył jej zaczerwienione policzki. Twój syn lubi gotować? spróbowała zmienić temat rozmowy. Chyba tak odpowiedział zaskoczony. Często piekł ciasta ze swoją matką? Nie. Anna nigdy nie lubiła zajmować się kuchnią. Była zbyt zajęta, zawsze tłumaczyła się brakiem czasu, a poza tym ambicja jej na to nie pozwalała. Ciągle miała do mnie pretensje, że próbuję zrobić z niej kurę domową. Rozumiem. Przepraszam, nie chciałam być wścibska. Nie musisz przepraszać. Matt wstał i podszedł do Marjo z filiżanką w ręku. Po prostu chcesz zmienić temat dodał. Ja... To Opie... Była zaskoczona i nie mogła znalezć wytłumaczenia. Opowiadasz o Opie i jednocześnie próbujesz unikać rozmowy na temat twojego byłego męża i przeszłości. To nie jest tak, jak myślisz! powiedziała prawie krzycząc. Nieee? Za każdym razem, gdy zaczynamy rozmawiać na jego temat, mówisz o swojej córce. Odniosłem wrażenie, że Opie nie jest jedyną osobą skrzywdzoną przez los. Jestem od trzech lat rozwiedziona powiedziała spokojnie. To nie jest żadne usprawiedliwienie. Ja też jestem po rozwodzie. Marjo ukryła twarz w dłoniach. Nie rozumiem, dlaczego chcesz mówić o nim. Wzruszyła ramionami. Może chcę go porównać ze sobą. Ale ja tego nie chcę. To nie jest dla mnie ważne. Rutgers usiadł na sofie i zaczął gładzić szyję dziewczyny. Jego ciepłe palce sprawiły, że Marjo rozluzniła się trochę. Mężczyzna był bardzo delikatny, dotykał jej włosów tak, jak nikt nigdy tego nie robił. Zastanawiała się nad tym, co przed chwilą powiedział. Był bliski prawdy i nic nie mogła na to poradzić. Co będzie teraz? pomyślała. Nie chciała utracić tego wszystkiego, co udało się jej osiągnąć przez ostatnie trzy lata. Stanęła na rozdrożu: z jednej strony Matt stwarzał zagrożenie dla jej samodzielności, z drugiej chciała spotykać się z nim, nawet za cenę niepokoju, który wzbudził, pojawiając się w schronisku. Sięgnęła po filiżankę, upiła trochę kawy i wstała z sofy. Podziękuj Opie za przepis. Dobrze. Wiesz, dzieci są bardziej wytrzymałe, niż nam się wydaje powiedział niespodziewanie. Wkrótce Opie będzie taka jak zawsze. Obyś się nie pomylił. A tak na marginesie wykorzystaj przepis, ale nie przypal ciasta. No i oczywiście nie zapomnij przystroić go zieleniną. Roześmiała się. Zawsze jadam ciasto z zieleniną odpowiedział z uśmiechem. Mógłbyś napisać nową książkę kucharską z samymi wymyślnymi potrawami dodała pogodnie. Przeceniasz mnie pod tym względem odparł. Natomiast naprawdę mógłbym opracować przewodnik po najlepszych barach szybkiej obsługi z Milwaukee. Oczywiście z grami wideo. Ponownie się roześmiała. Jasne, na ten temat też mógłbym coś powiedzieć. Matt zrobił tajemniczą minę. Marjo zorientowała się, co miał na myśli. Przypomniała sobie popołudnie, które spędzili razem w barze na zabawie przy automatach. Czuła wtedy bliskość jego silnych ramion, którymi otoczył ją podczas gry. Przeszył ją dreszcz podniecenia. Stojąc obok sofy, usłyszała nagle jakiś dziwny odgłos, który dochodził spod egzotycznej rośliny. Spojrzała w tamtą stronę. Matt? Flash znowu obgryza liście. Flash! Cholera! Chodz tu! Rutgers próbował wyciągnąć go spod kwiata. Chodz, zostaw to! Po chwili próba zakończyła się powodzeniem, lecz Matt niezadowolony pokręcił głową. Przed twoim przyjściem nakarmiłem go. Nie powinien być głodny. Bloodhound stał koło niego i żuł jeszcze fragment mięsistego liścia. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |