[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tak bardzo), jednocześnie bezskutecznie próbując oczyścić umysł z każdej innej myśli. Czy czułam wibracje? Nie, tego nie
mogłam powiedzieć. Nigdy nie nosiłam srebra, uznałam, że na mojej skórze wygląda zbyt chłodno. Matka też go nigdy nie
nosiła.
Incy nosił.
Incy cały czas miał na sobie dużo srebra: łańcuchy, bransoletki, kolczyk, spinki, klamry przy pasku, guziki, co tylko.
Nosił wszystko, co dało się zrobić ze srebra.
Poczułam, że River stoi obok mnie.
- Srebro ma wielką moc, magyiczną - wymruczała kojącym głosem. - Jest związane z księżycem, kobiecą energią i
uzdrowieniem. W dawnych czasach noszono je, żeby odegnać złe duchy.
- Złe duchy? - wyszeptałam. - To one istnieją?
- A jak myślisz? - River położyła mi dłonie na ramionach.
Z nagłą jasnością zobaczyłam Incy'ego. Pokój wokół mnie zniknął, a ja byłam świadoma tylko rąk River na moich
ramionach i ciężkiego kawałka srebra, ciepłego w moich dłoniach. Wciągnęłam powietrze. Czułam się tak, jakby między
moim światem a światem Incy'ego otworzył się luk. Tam, gdzie się znajdował Incy, była noc, a ja z przerażeniem
rozpoznałam jego mieszkanie, chociaż zupełnie zniszczone. W ścianach wielkie dziury, wypisane sprejem słowa, rozbity
żyrandol... meble powywracane i połamane. Co się stało?
Kiedy tak patrzyłam, Innocencio cisnął o ścianę ogromną irańską wazą, która kosztowała fortunę. Roztrzaskała się na
milion odłamków.
- Gdzie ona jest?! - ryknął.
Boz i Cicely stali skuleni przy drzwiach, próbując
uniknąć ciosu.
- Na wakacjach, Incy - powiedziała Cicely. - Pojechała do Paryża na zakupy.
- Nie ma jej w pieprzonym Paryżu! - wrzasnął Incy, waląc dłonią w ścianę tuż nad głową Cicely. Usiłowała nie drgnąć.
Zobaczyłam słowo wymalowane na ścianie obok dłoni Incy'ego:  suka".
Mówił o mnie, szukał mnie. Oddech uwiązł mi w gardle. Miałam mglistą świadomość, że River dotyka mnie dłońmi, ale
wpatrywałam się z przerażeniem w scenę, która rozgrywała się przede mną.
- Nie ma jej w Paryżu! Nikt jej nie widział! Nigdzie nie mogę jej wyczuć! Rozumiecie? Nie czuję, gdzie jest!
Wyglądał jak szaleniec. Incy - łagodny, wyrafinowany, przystojny Incy, w pięknych, ręcznie szytych jedwabnych
koszulach i fryzurach za czterysta dolarów wyglądał jak szalony bezdomny. Nieogolony, włosy potargane, ubranie podarte i
brudne. Chwycił Boza za klapy i zaczął krzyczeć mu prosto w twarz.
Twarz Boza stężała, chwycił Incy'ego za nadgarstki. Widziałam, jak na jego zaciśniętych palcach bieleje skóra.
- Vestuvio! - ryknął, a Incy zamrugał, przerażony. Nie mogłam oddychać. Vestuvio to imię, które zostało nadane Incy'emu
po urodzeniu niemal czterysta lat temu. - Spójrz na siebie! - wypalił Boz, odsuwając rękę Incy'ego. - Jesteś śmieszny!
%7łałosny! Nas wybrała się na zakupy, pieprzony idioto! Może kogoś spotkała! Może zadała się z jakimś francuskim dupkiem!
Może postanowiła pojechać dokądś indziej! Wróci!
- Wróci? - Innocencio spoglądał na Boza z dziką nadzieją i niemal dziecinną ufnością. - Tak myślisz?
- Wróci - powtórzył Boz z przekonaniem. - Zawsze wraca. I co sobie pomyśli o tobie? O tym? - Wskazał z pogardą na
zdemolowane mieszkanie... za dwanaście tysięcy dolarów miesięcznie.
Incy rozejrzał się, nagle spokojny. Zmarszczył czoło, jakby w końcu zauważył pobojowisko i to do niego dotarło.
- Naprawdę, Incy - wtrąciła się Cicely. - Przesadzasz. Wszyscy tęsknimy za Nasty, ale to nic wielkiego. Wiesz, że wróci.
Ma tu mieszkanie, zostawiła tu wszystkie swoje rzeczy. Boz ma rację, co sobie pomyśli, kiedy wróci?
- Nic sobie nie pomyśli! - Innocencio odwrócił się do Cicely rozwścieczony. - Zrozumie! Wie, że jej potrzebuję! Ona też
mnie potrzebuje! Wariuje gdzieś beze mnie! -W jego oczach pojawił się strach. - Może jest gdzieś więziona wbrew swojej
woli. Albo została porwana.
- Oj, przestań - mruknęła Cicely. Incy przydusił ją do ściany.
- Nie wiesz, jak to jest! - krzyknął.
- Pieprz się! - odpyskowała mu Cicely. Odsunęła jego dłoń i ruszyła do wyjścia. - Zadzwoń, jak przestaniesz za-
chowywać się jak dupek!
- Nie, Cicely, przepraszam - jęknął skruszony Incy. -Przepraszam, nie idz!
Pokazała mu palec i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Suka! - wściekał się Incy. - Podła suka!
Boz wyglądał na wyczerpanego. Potarł dłonią twarz i powoli osunął się po ścianie.
Incy otworzył usta, żeby coś krzyknąć, ale zobaczył Boza. Jego twarz znów natychmiast się zmieniła i ukląkł przy Bozie.
- Boz? Przepraszam. Przepraszam. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Po prostu... nigdy nie rozstawałem się z nią na tak
długo. Nie wiem, co mi jest. Przepraszam. Tęsknię za nią. Chcę z nią być.
- Tęsknisz za jej mocą - odezwał się Boz bardzo starym i zmęczonym głosem.
Podskoczyłam, czując, jak palce River wbijają się w moje ramiona. Zamrugałam szybko i moim oczom znów ukazała się
klasa.
Oddychałam płytko, rozglądając się. Czułam się tak, jakbym ocknęła się z omdlenia. Jess, Daisuke i Rachel obserwowali
mnie w skupieniu, ich metale leżały przed nimi nietknięte.
Opadły mi ramiona, otworzyłam dłonie i wypuściłam srebrny kawałek na stół. Parzył i praktycznie lśnił. Przełknęłam
ślinę.
- Och.
- Kto to był? - spytała River cicho i stanowczo.
- Moi... przyjaciele. - Znów przełknęłam ślinę. - In-cy'ego poznałaś tamtej nocy, kiedy się spotkałyśmy pierwszy raz. Czy
ty... ich widziałaś? Widziałaś to?
- Tak. - River skinęła głową. - Właściwie nie wiem dlaczego, nie starałam się.
- Czy on mnie tu znajdzie? - wyszeptałam bardzo cicho.
- Postaram się, żeby nie znalazł. - River pokręciła głową. - Postaramy się. Pozostaniesz ukryta, dopóki będziesz w West
Lowing.
- Aha, dobrze - mruknęłam bez przekonania. Oczywiście tak łatwo się z tego nie wykręciłam. Tego
wieczoru po kolacji poważny Solis, Asher, River i Anne spotkali się ze mną w jadalni. Po potwornej wizji Incy'e-go, ledwie
zauważyłam Reyna na kolacji. To prawda, są różne stopnie przerażenia, strachu, bólu. Wszystko jest względne. W tej chwili
główne miejsce zajmował Incy.
- River powiedziała nam, co się stało - oznajmił Solis bez ogródek. - %7łe miałaś bardzo rzeczywistą wizję podczas zajęć
z metalami.
Skinęłam głową, nie po raz pierwszy żałując, że jestem tak  wyjątkowa".
- To byli twoi przyjaciele?
- Tak. Z którymi się spotykałam.
- Dlaczego Innocencio jest taki zły, że cię nie ma? -spytała Anne.
- Nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą. - Był... wszystko robiliśmy razem. Ale myślałam, że chodzi... o zwykłą
przyjazń. Patrząc wstecz, wydaje mi się, że był ode mnie uzależniony. - Potrzebował mnie jak... na przykład powietrza.
- Myślisz, że zrobiłby ci krzywdę? Czy ma dużą ma-gyiczną moc? - Asher wydawał się zmartwiony.
- Na oba pytania odpowiedziałabym: nie. - Wróciłam myślami do przeszłości. - Nigdy nie przypuszczałabym, że
mógłby mnie skrzywdzić. Teraz nie wiem. Jest trochę... zdenerwowany.
- Jest silny? - spytała River. Miała na myśli magyicz-ne zdolności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.