[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gospody.
Po co atakować niedzwiedzia w jego legowisku, gdy wiadomo, \e wkrótce będzie musiał je
opuścić?
 Zpij dobrze, Raihno.
Odwróciła się, by otworzyć swoje drzwi. Jak zawsze, w Conanie zawrzała krew na myśl o
jędrnych piersiach, pełnych biodrach i pięknie ukształtowanej linii pleców i nóg tej kobiety. Có\,
nikt nie ka\e mę\czyznie spać w gospodzie samotnie&
Raihna ujęła go za rękę i przeprowadziła przez próg. Zamknęła drzwi nogą i zanim zdą\ył
cokolwiek powiedzieć, ściągnęła przez głowę swoją tunikę. Delikatne piegi znaczyły jej piersi,
których wezbrana pełnia zdawała się prosić o dotyk męskiej dłoni.
Podniecenie Conana rosło coraz bardziej, doprowadzając do wrzenia krew.
 śyczyłeś mi przyjemnego snu, Conanie. Więc chodz tu i znajdz go razem ze mną. Czy
muszą rozdziać cię tak samo, jak siebie? Ostrzegam, jeśli będę musiała tak uczynić, mo\e mi
Strona 22
Green Roland - Conan mę\ny
zbraknąć sił na resztę nocy&
 Ha!  rzucił Conan. Objął ją, unosząc lekko nad ziemię. Pragnienie rozsadzało go, wyczuł
\e z Raihną dzieje się to samo.  Jeśli lubisz, jak rozkosz zabiera ci siły, Raihno, mogę sprawić,
\e będziesz spać najprzyjemniejszym snem w swym \yciu!
V
 Wejdz w imię Mitry  powiedział Ivram. Dawno nie naoliwione zawiasy zaskrzypiały,
gdy kapłan otworzył drzwi przed Borą. Mę\czyzna wszedł do środka za Ivramem. W centralnej
części komnaty, na palenisku z cegieł, gotował się obiad Ivrama. Gryzący dym podra\nił nozdrza
Bory, tak samo jak apetyczna woń pieczonego chleba i gotującego się gulaszu. To przypominało
Borze, \e od rana nie miał nic w ustach.
Wokół paleniska le\ały wysuszone owcze skóry i pledy o prostym wzorze, ale kunsztownej
roboty. Pledy wisiały te\ na ścianie nad bogato rzezbioną skrzynią. Na jej wieku stała figura
Mitry z oczami z bursztynu i koralu.
Zza drzwi prowadzących do poło\onej głębiej komnaty dochodziły delikatne dzwięki fletu.
 Kuzynka kapłana, Maryam, wygrała melodie, jakie towarzyszyły nocnym modlitwom i ró\nym
innym modłom. Nieliczni w Karmazynowych yródłach, gdy Ivrama nie było w pobli\u, nazywali
ją  kuzynką , uśmiechając się przy tym znacząco. Większość była zdania, \e nauczyła się ona
sztuki grania na flecie w tawernach Aghrapur.
 Usiądz, synu Rhafiego  powiedział Ivram. Klasnął w dłonie i flet zamilkł.  Maryam,
mamy gościa.
Kobieta, która wyszła z sąsiedniej komnaty, była o połowę drobniejsza i młodsza od kapłana.
Niosła mosię\ną tacę przykrytą ozdobnie wyszywanym płótnem. Na płótnie le\ały słodkie placki
i kawałki wędzonego jagnięcego mięsa. Przyklękła zgrabnie przed Borą, pozwalając, by szata
odsłoniła nieco jej ciało. Skóra na wysmukłej szyi była ciemnoró\owa i gładka. Bora poczuł
przez chwilę coś innego ni\ głód.
 Wina?  zapytała Maryam. Miała głęboki i kojący głos. Bora zastanawiał się, czy to
kolejna z przyjemnych, uwodzicielskich sztuczek, jaką poznała w tawernach. Jeśli tak, to
nauczyła się jej naprawdę dobrze.
 Proszę o wybaczenie, jeśli postępuję jakbym nie doceniał waszej gościnności  odezwał
się Bora z za\enowaniem.  Potrzebuję mądrej rady bardziej ni\ czegokolwiek.
 Moje uszy są otwarte, a serce całe dla ciebie  rzekł Ivram. W ustach innego kapłana
rytualne słowa mogłyby brzmieć pusto. Ivram wypowiadał je przekonywająco. Mieszkańcy wsi
wokół jego świątyni wybaczali mu \arłoczność i obecność  kuzynki . Wybaczyliby mu znacznie
więcej, poniewa\ potrafił ich wysłuchać. Czasami dawał mądrą radę, ale najczęściej wystarczały
same zwierzenia, by ludzie odczuli ulgę.
 Poznałem tajemnicę demonów z gór  oświadczył Bora.  Jednak nikt mi nie wierzy.
Niektórzy mają mnie za szaleńca, inni za kłamcę. Są tacy, którzy przyrzekli, \e zapłacę krwią,
jeśli nadal będę siał w nich strach.
Powiadają, \e nie chcą, by ich kobiety i dzieci \yły w strachu, ale ja widziałem ich twarze.
Uwa\ają, \e jeśli nie będą znać niebezpieczeństwa, nie przyjdzie ono do nich.
 To są głupcy  powiedział Ivram. Zaśmiał się, a\ zatrzęsły mu się podbródki.  Nie chcą,
by ich synowie stali się bardziej mę\ni ni\ oni sami.
 Więc ty mi wierzysz?
 Coś na pewno czai się w tych górach, coś ska\one złą magią. Ale nawet skrawek wiedzy o
tym przekracza wszystko, co znaliśmy do tej pory.  Wziął w palce jeden ze słodkich placków.
Zjadł go w dwóch kęsach.
Bora spojrzał na tacę i zauwa\ył, \e jest w połowie pusta.
 Maryam, byłbym wdzięczny za odrobinę wina  powiedział.
 To dla nas przyjemność  odparła. Od jej uśmiechu zakręciło mu się w głowie, zupełnie
jakby ju\ opró\nił kielich.
Teraz, gdy znalazł w górach kogoś, kto dał mu wiarę, Borze trudno było uwierzyć we własne
szczęście. Jednak bez kielicha wina nie miał odwagi zacząć swej opowieści. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © To, co się robi w łóżku, nigdy nie jest niemoralne, jeśli przyczynia się do utrwalenia miłości.