[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A to pewnie jest mała Beatrice? Dużo o tobie słyszałam. Chodz tu, moje dziecko i pocałuj
mnie.
Podeszłam, choć ciotka Elizabeth zmarszczyła się gniewnie. Czar tej urody obezwładniał i
nie dziwiłam się, że stryj Hugh ją pokochał.
Był też bardzo dumny z żony. Jako dziecko niezwykle wrażliwe wyczułam jednak oprócz
dumy i miłości w jego wzroku coś, co przypominało mi głęboko skrywaną nieufność. Ona zaś
traktowała stryja trochę wyniośle i protekcjonalnie. Tyle, że w jej obecności zapominało się o
tym. Kiedy wyszła z hallu, odniosłam wrażenie, że nic w nim nie pozostało. Ukradkiem
wymknęłam się do bocznego hallu, by choć pomarzyć o niej. Osoba Alicji tak przepełniała
moje myśli, że nie zdziwiłam się, gdy ujrzałam ją schodzącą po schodach, w aureoli złotych
włosów na tle ciemnej ściany.
Zatrzymała się i spytała, o czym tak marzę. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że o niej.
Roześmiała się na to z zadowoleniem i powiedziała pół żartem:  Nie marnuj na mnie swych
myśli, Beatrice. Jeśli chcesz, chodz jednak do mnie, bo bardzo spodobały mi się twoje poważne
oczy. Może ciepło młodości zdoła stopić lód, którym otoczone jest moje serce wśród tych
zimnych Montressorów.
Wprawdzie nie zrozumiałam tych słów, lecz chętnie poszłam popatrzeć na Czerwony Pokój.
Tam rozmawiałyśmy i zadawała mi pytania, których, jestem przekonana, nie powinna zadawać.
Lecz nie umiałam na nie odpowiedzieć, więc nic złego się nie stało.
Odtąd często przebywałam z nią w Czerwonym Pokoju. Niekiedy był tam stryj i nie
zwracając uwagi na moją obecność, całował Alicję i wychwalał jej piękność. Cóż, byłam
przecież tylko dzieckiem.
A jednak zdawało mi się, że ona z trudem znosi te pieszczoty. Płomień w jej oczach
przyprawiał o dreszcz i przypominałam sobie, że ciotka Elizabeth, kobieta o złotym sercu,
powiedziała, iż ta dziwna istota przyniesie nam nieszczęście. Zaraz przeganiałam takie myśli i
karciłam się, ze nie ufam komuś tak mi życzliwemu.
Gdy nadeszła Noc Sylwestrowa, zajmował mnie tylko bal. Lecz przeżyłam straszne
rozczarowanie, bo obudziłam się chora i choć udawałam dzielnie, ciotki zorientowały się i
zapakowały mnie do łóżka. Rozpłakałam się gorzko. Miałam nie zobaczyć wystrojonych gości,
a przede wszystkim Alicji. To ostatnie rozczarowanie zostało mi oszczędzone, bo Alicja
wieczorem przyszła do mego pokoju. Zawsze okazywała pobłażliwość wobec mych kaprysów.
Na jej widok zapomniałam o gorączce, bólu i nawet o balu, gdyż nigdy ludzka istota nie była
tak piękna, jak ta stojąca przy mnie.
Miała białą suknię z materiału, który mogłam porównać jedynie z księżycowym blaskiem,
przenikającym oszronioną szybę. A z sukni wynurzały się olśniewające ramiona i piersi tak
obnażone, że zawstydzona odwróciłam oczy. Na śnieżnobiałej szyi i w bujnych włosach
skrzyły się kamienie; wtedy jeszcze nie wiedziałam, że były to brylanty. Upajałam się jej
widokiem, a ona stała jak bogini przed swym czcicielem. Sądzę, że odgadła moje ukryte myśli
i spodobały się jej, była bowiem kobietą próżną, a dla takiej słodkie jest nawet uwielbienie
dziecka. Pochyliła się nade mną tak, że jej cudowne oczy spotkały moje oszołomione
spojrzenie.  Powiedz mi, malutka Beatrice, czy jestem piękna?
Z trudem wydobyłam z siebie głos i przyznałam otwarcie, że uważani ją za piękniejszą od
aniołów. Uśmiechnęła się zadowolona.
W tej chwili wszedł stryj Hugh i choć zdawało mi się, że twarz mu pociemniała na widok
nagiej wspaniałości jej ramion i piersi, to jednak pocałował żonę z nieukrywaną dumą
kochanka, podczas gdy ona spojrzała na niego z lekką drwiną.
 Słodka moja  powiedział.  Czy wyświadczysz mi przysługę?
 A ona na to:  Być może.
Wtedy on dodał:  A więc nie tańcz dziś z tym człowiekiem. Nie ufam mu.
W głosie stryja więcej było mężowskiego rozkazu niż prośby kochanka. Alicja patrzyła nań
pogardliwie. Gdy spostrzegła zmienioną twarz męża, bo Montressorowie nie znoszą
ograniczania swojej władzy, to jakby zmieniła zdanie i jej usta okrasił uśmiech, choć oczy
lśniły gniewem. Zarzuciła mu ręce na szyję (mnie się zdawało, że chętniej by go udusiła) i
słodkim, pieszczotliwym głosem szepnęła mu coś do ucha.
Stryj roześmiał się i twarz mu się rozjaśniła, ale i tak powiedział stanowczo:  Nie
przeciÄ…gaj struny, Alicjo.
Wyszli z pokoju razem, ona o krok przed nim, niezwykle dostojna.
Potem odwiedziły mnie ciotki ubrane ładnie i skromnie, ale w porównaniu z Alicją wydały
mi się bezbarwne. Z jej powodu okazałam się bardzo nieposłuszna. Miałam surowo przykazane
pozostawać w łóżku, jednak postanowiłam ostrożnie zejść na dół i poczekać na okazję, by choć
z ukrycia móc na nią popatrzeć. Kiedy dochodziłam do wielkiego hallu, usłyszałam czyjeś
kroki i wystraszona schowałam się za kotarą niebieskiego saloniku. Lecz za mną weszła Alicja
z jakimś mężczyzną, którego nigdy dotąd nie widziałam. Natychmiast przypomniał mi się
giętki, czarny wąż o błyszczących ślepiach. Kiedyś omal mnie taki nie ukąsił. Na szczęście
zabił go ogrodnik. Teraz pomyślałam sobie, że jeśli wąż miał duszę, to musiała wejść w tego
człowieka.
Usiedli obok siebie, potem on zaczął ją całować. Alicja nie tylko? nie odepchnęła go z
oburzeniem, ale uśmiechnęła się i przysunęła bliżej miękkim, kocim ruchem. Rozmawiali w
jakimś obcym języku.
Byłam tylko niewinnym dzieckiem i nie wiedziałam nic o honorze i hańbie, jednakże
wydawało mi się, że żaden mężczyzna oprócz stryja nie powinien całować Alicji. Od tamtej
chwili przestałam jej ufać.
Stałam cicho, choć wcale nie zamierzałam ich szpiegować i nagle ujrzałam, jak ciotka ze
zmienionÄ… twarzÄ… prostuje siÄ™ i odpycha kochanka.
W drzwiach zobaczyłam stryja Hugha, w którego spojrzeniu widniały cała duma i
namiętność Montressorów. Wszedł jednak do pokoju powoli i dostojnie, a Alicja i  czarny
wąż odsunęli się od siebie i wstali.
Stryj zbliżyÅ‚ siÄ™ do kochanka ciotki i z caÅ‚ej siÅ‚y uderzyÅ‚ go w twarz. Ów, może dlatego, że w
głębi serca jak każdy łajdak był tchórzem, pobladł straszliwie i wybiegł z pokoju, mrucząc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki