[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chłopcem.
- Od tego czasu przybyło mi przynajmniej dwadzieścia lat.
- Jak ty liczysz? - roześmiała się Lisa rozbawiona.
Była już taka zmęczona. Przymknąwszy oczy oparła głowę na ramieniu Wasyla.
- Och, jak dobrze. Jesteś taki gorący - westchnęła z błogością i objęła go pod peleryną.
Czuła przez rubaszkę jego rozgrzaną skórę i przyśpieszone bicie serca.
- Mogłabym teraz zasnąć - szepnęła uszczęśliwiona. - Tak mi dobrze. Znów się unoszę w
powietrzu...
Wasyl milczał. Nagle Lisa oprzytomniała i uświadomiła sobie, że stoją ciasno objęci.
Jego dłonie delikatnie gładziły jej plecy, twarz wtulił w jej włosy, a usta błądziły w okolicy
ucha i policzka. Drżał, zatrwożony, by jej nie spłoszyć.
Wyrwała się gwałtownie.
- Darowałbyś sobie rutynowe pieszczoty! - wybuchnęła urażona. - Za każdym razem,
kiedy mi się wydaje, że wróciła nasza dawna przyjazń, ty wszystko psujesz. To doprawdy
żałosne! Nie mam zamiaru być twoją kolejną zdobyczą!
Wasia wpatrywał się w nią tak, jakby nie pojmował, o co chodzi. Wreszcie ukrył twarz w
dłoniach i zaszlochał.
- Co się stało? - Lisa przeraziła się nie na żarty.
Nie odsłaniając twarzy, rzekł wzburzony:
- Zasłużyłem na to! Jedyny raz w życiu, kiedy chciałem okazać swoje prawdziwe uczucia,
kiedy odkryłem duszę, zostałem zle zrozumiany. Odepchnięty!
- Ale, Wasia..? - głos Lisy drżał.
- Sądzisz, że kiedykolwiek okazałem czułość tym wszystkim kobietom? Sądzisz, że
traciłem czas, by przytulić je i ogrzać pod swą peleryną? Byłem na ogół zbyt pijany, by
zapamiętać, jak wyglądają. Nigdy nie zapytałem nawet, jak mają na imię! Wiesz
dlaczego, Liso? Bo nie chciałem! Następnego dnia wymazywałem je z pamięci. Proszę,
zacznijmy wszystko od nowa! - rzekł błagalnie. - Jesteśmy skazani na swoje
towarzystwo, póki nie dotrzemy do atamana. Przestańmy się kłócić! Czy nie możemy
zachowywać się jak dwoje przyjaciół?
83
- Bardzo chętnie, ale najpierw muszę się dowiedzieć jednego!
- Pytaj!
- Czy masz... dzieci?
- Nie, skądże!
- To dobrze! W takim razie można jeszcze wszystko odwrócić.
Wasia uśmiechnął się.
- Wiesz, trochę to nielogiczne, maleńka - rzekł czule. - To pytanie sugeruje coś więcej niż
tylko przyjazń. - Zadumał się. Patrzył na nią, ale krążył myślami gdzieś daleko. Jego
palce delikatnie gładziły ją za uchem.
- Przestań! - rzuciła Lisa gwałtownie.
Wasyl ocknął się. Błysk zrozumienia, jaki pojawił się w jego oczach, wzburzył Lisę. Nie
wiedziała jednak, czy złości się na niego, czy na samą siebie.
- Wracają - rzucił z ulgą.
Gdy szli przez osadę, Lisa pomyślała szczęśliwa, że może wreszcie uda się jej na nowo
zaprzyjaznić z Wasylem.
W zajezdzie rzeczywiście panował straszny tłok. Wasia przyciągnął dziewczynę do siebie
i poprowadził ostrożnie przez cuchnącą izbę, pełną ludzi.
- Musimy się rozdzielić - powiedział do towarzyszy. - Przez wzgląd na bezpieczeństwo
musicie się trzymać z dala od Lisy. Bądzcie spokojni, obaj. Nie tknę jej!
Fiedia popatrzył na niego z niedowierzaniem.
- Właściwie jaką mamy pewność, że to nie ty jesteś szpiegiem?
Twarz Wasyla stężała.
- Byłem kiedyś jeńcem Tatarów. Noszę na ciele blizny, które nigdy nie znikną. Sądzisz, że
po tym mógłbym im służyć?
Kiwnął kompanom na pożegnanie i otoczywszy Lisę ramieniem, poprowadził przez izbę.
Jakaś zmęczona kobieta, zapewne właścicielka tego nędznego zajazdu, wskazała
Wasylowi wolne miejsce na drewnianej ławie pomiędzy dwoma Kozakami.
84
- Mamy tutaj spać? - szepnęła Lisa. - Przecież tu jest pełno ludzi.
- Nie mamy wyboru. Nie chcę, żebyś spała na brudnym klepisku, dlatego zapłaciłem
właścicielce za lepsze miejsce. Jak widzisz, prawdziwy luksus. Powiedziałem, że jesteś
moją żoną. Nie żeby ona miała jakieś opory natury moralnej, chodziło mi raczej o ciebie.
Myślę, że nie masz nic przeciwko temu?
Lisa popatrzyła zrezygnowana i nic nie odpowiedziała.
Bez słowa pomógł jej wejść na wysoką twardą ławę, w odróżnieniu od twardego klepiska
przeznaczoną zapewne dla lepszych gości.
Zwinęła swoją pelerynę i położyła jako poduszkę, okryli się zaś peleryną Wasyla. Lisa
leżała sztywna jak kij.
Wasia pogładził ją lekko po policzku.
- Nie bój się - szepnął. - Ci mężczyzni śpią, a ja nie zrobię ci krzywdy, obiecuję.
Odwrócił się do niej plecami, ale ona leżała nieruchomo, wpatrzona w powałę. Jej
sąsiad, potężny jak niedzwiedz, chrapał i cuchnął wódką.
Nerwy Lisy, napięte do ostateczności, nie wytrzymały. Azy same popłynęły z oczu, a ona
nawet nie usiłowała ich otrzeć. Ciałem wstrząsało bezgłośne łkanie.
Wasia natychmiast odwrócił się do niej, przytulił i zaczął pocieszać tak, jakby była
dzieckiem. Uspokajał ją cicho i gładził delikatnie po głowie.
- Co się stało, malutka? - szeptał. - Tęsknisz za domem?
- Za domem? - zaszlochała Lisa. - A co to takiego? Masz na myśli osadę?
- Tak.
- Nie, nie tęsknię.
- Przeraża cię to wszystko? Boisz się zemsty Tatarów?
- Nie, nie!
By nie obudzić śpiących musieli szeptać sobie wprost do ucha.
- W takim razie może być jeszcze tylko jedna przyczyna twych łez - rzekł Wasia. -
Płaczesz przeze mnie...
85
Lisa kiwała głową, daremnie próbując się opanować.
- To znaczy, że mimo wszystko coś dla ciebie znaczę? - szepnął miękko.
- Nic na to nie poradzę, w marzeniach zawsze byłeś moim rycerzem.
- Co za określenie w stosunku do mnie!
- Tak, jak mogłabym nienawidzić swego rycerza? Ale, Wasia, ja nie rozumiem, dlaczego
postępujesz tak okrutnie. Musisz? Nie mogę o tym słuchać! Za każdym razem serce na
nowo pęka mi z bólu! Dłużej tego nie wytrzymam!
Położył się na wznak i objął ją ramieniem. Lisa czuła, jak drgają jego muskuły, czuła jego
silne ciało pod cienką koszulą. Nienawidziła samej siebie za to, że tak bardzo ją pociąga.
W izbie było duszno. Na domiar wszystkiego wielki piec, który zajmował znaczną część
pomieszczenia, buzował ciepłem. Na górze pod samą powałą znajdowała się półka, na
której także spali goście. Lisa nie pojmowała, jak wytrzymują takie gorąco.
Naraz znów doszedł ją szept Wasyla.
- Pamiętasz, Liso, nasze pierwsze spotkanie?
Od razu zapomniała o całym świecie. Odwróciła lekko głowę i przytuliła się policzkiem do
jego ramienia.
- Tak...
- Nigdy nie doznałem ciepła. My, Kozacy, by przeżyć, zawsze musieliśmy rabować i
kraść. Tatarzy czynili nasze życie gorzkim i niepewnym. Car Rosji zaś zabrał nam
wszystko, co posiadaliśmy. Szukaliśmy pociechy w pijaństwie i w tańcach. Już wtedy
byłem twardy i cyniczny, wręcz brutalny. Zresztą, sama wiesz.
Wasia umilkł. Jego twarz znalazła się przy twarzy Lisy. Widziała profil: wyrażające
zdecydowanie rysy, przymknięte powieki, rzęsy i usta, poruszające się, gdy mówił. Był
taki prawdziwy i tak blisko.
- A potem, Liso, przeżyłem coś pięknego i ulotnego. Spotkałem ciebie. Najpierw
zachowywałem się grubiańsko, tak jak do tego przywykłem. Uważałem, że jesteś
beznadziejnie naiwnym dzieciakiem. Ale z upływem dni, kiedy tak leżałem samotny,
zacząłem za tobą tęsknić. Byłaś światłem w mym życiu, byłaś taka czysta i szlachetna i
ofiarowałaś tylko dobro. Wcześniej nie znałem nikogo takiego, nie miałem odwagi ci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dudi.htw.pl
  • Linki